Jak cudownie jest żyć, kiedy ma się u swojego boku kogoś, kto tańczy tylko dla ciebie. Komu możesz powiedzieć „kocham cię", znając wszystkie warunki tego wyznania.
- Który to już dzisiaj? - podaję kubek z ciepłą herbatą swojej żonie, która opiera się o barierkę i wbija wzrok w zamglony horyzont.
- Dwudziesty - Rue uśmiecha się do mnie czule.
Podłoga małego domku trzeszczy, kiedy ktoś po niej chodzi. Odwracam się w stronę Ykhar, która nieśmiało zagląda na taras.
- Dzień dobry - Brownie ciężko oddycha i opiera się o framugę. - Musicie mieszkać tak daleko?
Rue chichota. Wiem, że za żadne skarby nie opuściłaby domku na klifie, który sami zbudowaliśmy kilka lat temu.
- Przecież to ledwo dwadzieścia minut drogi, Ykhar. Co tak wcześnie dzisiaj?
- Ezarel, Miiko pilnie...
- Jasne - macham ręką. - Ale co z Rue? Nie zostawię jej samej z małym.
- Mogę iść z tobą, nie jestem niepełnosprawna - czarnowłosa uderza mnie w ramię. - Dawno nie byłam w kwaterze. Idę się przebrać.
- Tata idzie do kwatery? - mały chłopczyk staje w salonie i przeciera oczy niewielką dłonią. - Tato, mogę z wami?
- Hm - udaję zamyślonego. - Ale masz dwadzieścia sekund na ubranie się. Dwadzieścia, dziewiętnaście... - Tarragon otwiera szeroko oczy i wbiega z powrotem do swojego pokoju.
Rue wychodzi z naszej sypialni w tym samym momencie, w którym dzieciak próbuje wskoczyć mi na plecy. Ykhar uśmiecha się do nas szeroko.
- Hej, kochanie - zwraca się do chłopca - pobawisz się dzisiaj z wujkiem Valkyonem? Może zmieni zdanie co do potomków... dobra, lecę go uprzedzić - wzdycha i wybiega z domku.
- No mam nadzieję, zabawnie będzie go widzieć w roli ojca - podnoszę Tarragona i sadzam sobie na barkach. - Ty mój mały grzdylu, bądź miły dla wujka, to będziesz miał przyszywanych kuzynów za jakieś dziewięć miesięcy.
Tarragon oplata rękami moją głowę i patrzy na wleczącą się do wyjścia Rue.
- Zgrubłaś, mamo.
Kobieta się śmieje.
- To twoje rodzeństwo rośnie, nie ja grubnę.
- A kiedy w końcu się wyklują?
- Tarragon, ile razy mamy ci z mamą tłumaczyć, że dzieci to nie chowańce? - schylam się, przechodząc pod framugą. Słyszę, jak szarooki elf głęboko wdycha świeże powietrze.
- Możecie sobie mówić. Ja widziałem, jak się wykluwają.
- I bardzo dobrze, niech ma swoje ideały - pani Rousseau łapie mnie za rękę. - Rany, jak ja kocham smak tego powietrza.
- Zaraz, jak się je powietrze? - dziwi się nasz syn.
Zajęło to trochę czasu, ale teraz wiem - moja mała rodzina to najpiękniejszy skarb, o jakim mógłbym pomyśleć.
🌻🦋🌻
hepi end, bo polubiłam tę idiotkę Northcott
końcówka podoba mi się mniej niż początek, ale wciąż jestem bardzo zadowolona z tej książki. I chętnie przyjmę wszelką krytykę i opinie!
Za niedługo (może i dzisiaj, zobaczymy) wstawię nową książkę.
ta-dah! Książka z Nevrą, chociaż uwydatniam tu bardziej jego drugą stronę (czyli po prostu nie tą uroczą i seksowną).
Pa, miśki, i dziękuję każdemu, kto to przeczytał. 💛
CZYTASZ
KINTSUGI; eldarya, ezarel
FanfictionWypadki chodzą parami, światem rządzi Przypadek, a Rue Northcott ma kieszenie pełne tajemnic i zielony aparat.