Funny night with Richie Tozier.

685 52 14
                                    

Relacja pomiędzy Richie'm a Eddie'm jest prawdę mówiąc nieco dziwna. Pozwólcie, że wyłumaczę.

Richie Tozier jest gejem i od ukończenia szesnastego roku życia wcale się z tym nie kryje. Tak samo również nie długo zajęło mu ukrywanie swojej sympatii względem swojego przyjaciela – Eddie'go. Jeśli jednak chodzi o młodszego z przyjaciół, jest on heteroseksualny, co jasno przekreśla jakiekolwiek szanse Richie'go. Po wyznaniu chłopaka, młodszy jednak nie odrzucił go. Nie chciał łamać serca swojego najlepszego przyjaciela. Owszem, powiedział mu stanowczo, że nie jest on gejem i darzy Richie'go jedynie przyjaźnią, lecz nie zamierzał zrywać z nim kontaktu.

Eddie od tamtego momentu przez pewien czas bacznie obserwował swojego przyjaciela (no może nie do końca przez pewien czas, bo robi to do teraz). Nie chciał by ten chodził smutny, czy przygnębiony i to z jego powodu. Chciał jego szczęścia i zawsze, gdy tylko miał okazję robił wszystko, by sprawić uśmiech na twarzy starszego. Chyba to właśnie opiekuńcza postawa chłopaka względem Richie'go sprawiła, że pomimo nieodwzajemnionych uczuć Eddie'go, nie czuł się on wcale źle.

Był właśnie jeden z grudniowych, zimnych wieczorów, chociaż może godzina 16:00 bardziej wskazywałaby na późne popołudnie, jednak o tej porze roku na dworze było już dość ciemno, zupełnie tak, jakby latem dochodziła godzina 22:00.

Tak więc za oknami widniała już szarość, gdy w domu rodziny Kaspbrak rozbrzmiał głośny dzwonek. Siedemnastolatek pędem zbiegł po schodach, po drodze mijając swoją mamę, szukającą parasolki w jednej z szuflad dębowej komody na korytarzu, krzyczącej do niego wyraźnie, aby zwolnił, gdyż może spaść ze schodów i połamać się. Chłopak jednak zignorował jej kazania i dotarł wreszcie do drzwi. Otworzył je, a zanim zdążył ujrzeć osobę stojącą przed nim, na jego twarzy znalazł się lodowaty, biały puch, sądząc po śladach zebrany z poręczy przy schodach.

- Hejka Eds – zaśmiał się Tozier, wpatrując się w rozwścieczony wyraz twarzy młodszego chłopaka, który od razu począł strzepywać śnieg ze swojej twarzy. Dla Richie'go widok ten był przeogromne zabawny, natomiast Eddie na samym wejściu miał już ochotę wyprosić chłopaka za próg, przez który jeszcze nawet nie przeszedł.

- Mogłem się tego po tobie spodziewać – westchnął, przesuwając się w drzwiach i  jednak wpuszczając tym samym  starszego do środka. Richie od razu zdjął przemoczone buty, które wcześniej, jeszcze przed domem otrzepał ze śnieżnego puchu i ułożył je na specjalnej macie. Nie miał zamiaru narażać się mamie Eddie'go tego dnia. Zaraz po tym pozbył się też kurtki, która aż wręcz pachniała mrozem, który znajdował się na zewnątrz.

- Dzień dobry pani K.! – krzyknął do kobiety wychodzącej akurat z kuchni.

- Dzień dobry Richardzie – odpowiedziała podchodząc po chwili do obu chłopców – W porządku Eddie, na stole w kuchni zostawiłam ci kartkę z rozpiską, jakie leki powinieneś wziąć i o jakiej godzinie. Radzę ci się tego trzymać, bo jeśli czegoś nie weźmiesz, to dowiem się o tym, dobrze to wiesz – powiedziała, grożąc mu przy tym palcem.

- Mamo, mam już siedemnaście lat, a te leki biorę już jakieś trzy lata bez zmiany, wszystko wiem – westchnął chłopak.

- Tak czy inaczej, zawsze bezpieczniej będzie jak sprawdzisz na liście, kochanie – odparła głaszcząc jego policzek – Richardzie dziękuję ci, że zgodziłeś się przypilnować mojego synka pod moją nieobecność. Co prawda wolałabym, aby był to ktoś bardziej odpowiedzialny, no ale skoro Eddie sam chciał żebyś to był ty, to w porządku – powiedziała spoglądając na wyższego od jej syna chłopaka z pojedynczymi loczkami opadającymi na jego czoło.

- Mamo, sam bym sobie dał ra...

- Nie ma sprawy pani K. zajmę się nim dobrze – wtrącił Richie, obejmując swojego przyjaciela ramieniem.

Beep-Beep Redie One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz