3. Kłótnia z moherem

1.6K 76 3
                                    

Razem z Łukaszem siedzieliśmy na poczekalni.
Dopiero teraz widziałem jak on się denerwował. W domu i podczas drogi zachowywał się jakby to było rutynowe badanie. Dopiero przekraczając próg szpitala zbladł i mało co nie zemdlał.

- Okej? - spytałem go gdy złap moją rękę i zaczął ją ściskać.

- Ta pe-wnnie - powiedział nawet na mnie nie patrząc.

- Ej będzie dobrze - próbowałem go pocieszyć ale chyba na marne.

Przecież nie może być źle.

Chłopak w końcu puścił moją rękę chyba zrozumiał że gdyby tak dalej to odciął by dopływ krwi do niej.

Jakaś starsza pani się dziwnie na nas patrzyła.

- O co ci chodzi kobieto?! - wybuchł w końcu Łukasz.

Gdy się stresuję strasznie łatwo go zdenerwować.

- Mi? O nic, tylko wy moglibyście to okazywać gdzie indziej. Cholerna tęczowa zaraza.

- Pani sądzi że ja z nim?

Myślałem, że to go trochę rozbawi jak mnie. Go to tylko bardziej rozzłościło.

- No a nie?

- To że złapałem go za rękę nic nie znaczy. Co gdyby to był to chłopak i dziewczyna to by się podobało Pani?

- A od kiedy my jesteśmy na ty byś poruszał takie tematy szczylu?

- Nie zamierzam być z Panią na żadne ty. Cenie się wyżej.

- Co za nie wychowany bachor.

- Przynajmniej ja nie spinam dupy do przypadkowych ludzi że coś zrobią.

- Nie zamierzam się z tobą kłócić.

- Też mnie nie cieszy wymiana zdań z takim czymś jak pani.

- Łukasz stop - powiedziałem cicho i szarpnąłem chłopaka za ramię.

Za chwilę dojdzie do rękoczynów.

- Z takim czymś? Wstydziłbyś się używać takiego języka. Nie nauczyli cię gówniarzu szacunku do starszych?

- Mam szacunek do starszych ale nie takich jak pani.

Kobieta już wstała i miała właśnie chęć wymierzenia mu torebką. Zrobiła by to gdyby nie otworzyły się drzwi od gabinetu lekarza.

- Masz szczęście gówniarzu - warknęła i poszła do środka.

Brunet aż wstał i zaczął chodzić w kółko.

- I co musiałeś robić ten teatrzyk?

- Tak. Zostaw mnie Marek w spokoju.

- Nie zostawię cię w spokoju bo robisz nie potrzebnie trzodę.

- Powiedział wielki lord kruszwil którego wejście do galerii wiąże się z pościgiem ochroniarzy.

- Znowu to robisz - robimy jakiś maraton kłótni?

- Co?

- Łączysz nasze życie z YouTube.

- Nie przesadzaj - usiadł dwa krzesła dalej odemnie i odwrócił się w przeciwnym kierunku.

- Faktycznie tak najlepiej! - krzyknąłem i również się odwróciłem.

Wróciłem do przeglądania YouTube.

Po około 20 minutach z gabinetu wyszła ta Pani z którą Łukasz się kłócił.

Przeniosłem wzrok na niego. Akurat schował telefon do kieszeni i zaczął iść do gabinetu.

Przed pomieszczeniem ostatni
raz na mnie spojrzał. W jego oczach był widoczny strach.

***

Siedziałem na tej poczekalni już z kolejne 20 minut, a Łukasz dalej nie wychodził. Z minuty na minutę denerwowałem się coraz bardziej.

Poszedłem do automatu kupić sobie wodę. Od stresu aż mi w ustach zaschło.

- Można zdjęcie? - usłyszałem za sobą chłopięcy głos.

Gdy wyjąłem wodę odwróciłem się w stronę chłopca, około 10 letniego.

- Nie, to nie odpowiedni czas - powiedziałem najspokojniej jak umiałem.

- Dlaczego?

Czemu te dzieci są tak uparte

- Nie mam ochoty - zacząłem iść pod gabinet, chłopak szedł za mną.

- Od kiedy lord pije taką wodę? - spytał i wskazał na butelkę którą trzymałem w rękach.

Nie, nie zamierzam mu odpowiadać. Skończyłem rozmowę.

- Marek no daj zrobić to zdjęcie. - stanął przede mną i zaczął tupać nogą - Jest z tobą kamerzysta? Nie widzę kamery, nie ma maski!?

- Słuchaj odejdź odemnie. Matkę zgubiłeś?

- Jestem sierotą... - zaczął płakać.

Brawo Marek czemu akurat trafiła mi się sierota.

- Przepraszam. Ale idź już do swojego opiekuna czy coś.

- Powiem kolegą w szkole jak mnie traktowałeś! Zniszczę cię! - krzyknął i kopnął mnie w piszczel.

Co za cholerstwo.
Złapałem się za bolące miejsce, on miał serio dużo siły.
On sądził że pierwszy raz mi ktoś tak powiedział?

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Od razu podeszłem pod pokój z którego wychodził Łukasz.

- Jak? - spytałem chłopaka.

Nie odpowiedział tylko się we mnie wtulił. Na początku nie wiedziałem co się dzieje ale odwzajemniłem uścisk.

- Marek jaa-k nieprzestane too um... - nie dokończył bo zaczął mocniej płakać.

- Cii, spokojnie. Nie musisz tego mówić. Jedziemy do domu?

Łukasz odpowiedział mi po jakiejś minucie kiedy się uspokoił.

- Po jedźmy najpierw coś zjeść.

- Dasz radę prowadzić?

- Taa. Chodź. - mruknął i zaczął iść w stronę wyjścia. 

                                                                    ---
Rozdziały będą się pojawiać co czwartek :3
---




Blade usta {kxk} *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz