7. A JA NADAL ZAZDROSZCZĘ.

1.6K 65 7
                                    

Powoli otworzyłam oczy. Więc jednak żyłam? Skrzywiłam się czując ból. Czułam, że moja chakra jeszcze nie wróciła do normy, a mimo to wiedziałam, że mam złamane kilka żeber. Mój wzrok napotkał czarne tęczówki. 
- Czy choć raz nie mogłaś mnie posłuchać?- skarcił mnie, zawstydziłam się nieco- myślałem, że go zabiję…
Patrzyłam na niego zaskoczona, no tak, oto konsekwencje tego, że nie posłuchałam go, to śmieszne, że chciałam utrzeć mu nosa, pokazać, że umiem sobie sama poradzić, a wylądowałam w szpitalu, gdyby nie on pewnie już bym nie żyła. Widziałam, że był zły. Jednak mimo to położył dłoń na mojej.
- Jesteś tak cholernie irytująca- spięłam się na te słowa- ale mimo to…
Nie dokończył, zabrał swoją rękę, przeczesał swoje przydługie kosmyki. Wstał i podszedł do okna, widziałam, że przestaje się napinać. 
A ja nagle sobie uświadomiłam, że zapomniałam o pacjentach. Uniosłam się lekko, czego zaraz pożałowałam, bo aż jęknęłam. Spojrzał na mnie.
- Leż- niemal warknął- wszystko mi wyśpiewał, antidotum też.
Westchnęłam. Przyglądałam mu się, widać, że był zmęczony. Do sali weszła pielęgniarka, ten bez słowa ją wyminął. Za to ona odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Zmarszczyłam lekko brwi. Byłam zazdrosna? Chyba tak, ale ukryłam to głęboko w sobie. Przecież brunet i tak miał gdzieś wszystkie kobiety, ale czy na pewno?
- Ile spałam?- zapytałam jej. Ta zmieniła mi właśnie kroplówkę.
- Trzy dni- powiedziała- masz szczęście, że pan Sasuke- tu zrobiła pauzę, zarumieniła się lekko- tam dotarł na czas.
Prychnęłam tylko cicho spoglądając na woreczek z płynem, ta spojrzała na mnie pytająco, machnęłam ręką w stronę karty przy swoim łóżku, podała mi ją.
- Kto by się po nim spodziewał, że zrobi coś takiego- wiedziałam, że mówi o Yurim, ale mimo to gdyby nie ta sytuacja,  nikt by się nie dowiedział że ich wszystkich otruł, by potem ich wyleczyć. Ta wyszła bez słowa. Spojrzałam w stronę okna, zaraz wzrokiem wracając na kartę, jednak medycy stąd się czegoś nauczyli, wygląda na to, że przynajmniej trzy dni tu zostanę, pewnie trwałoby to z tydzień, gdyby nie to, że za trzy dni odzyskam władzę nad swoją chakrą, a wtedy sama się uleczę.
Ktoś zapukał do pokoju, a zaraz już widziałam czerwonowłosego, trzymał kaktusa w ręce, no tak, to jego hobby.
- Jak się czujesz?- nieśpiesznie usiadł na krzesełku obok mnie, kaktusa postawił na szafce nocnej, był ładny, był obsypany czerwonymi kwiatami, trochę mi go przypominał, bo Gaara na wierzchu też miał kolce, ale za to  wnętrze miał piękne, jak te kwiaty. Jego dłoń wylądowała na mojej, tak jak bruneta niedawno, lecz ta była cieplejsza. Kto wie jakby to się potoczyło gdyby moje serce nie było zajęte przez Sasuke, myślę, że miętowooki mógłby mi je skraść.
- Lepiej- mruknęłam zawstydzona swoją słabością- sam Kazekage się do mnie pofatygował, zaszczyt mnie kopnął.
Zaśmiał się na te słowa, zaraz jednak spoważniał.
- Po części to moja wina Sakura, wybacz- mruknął. 
W tym samym czasie, gdy podniósł wolną rękę by zaczesać moje kosmyki za ucho, do sali wszedł brunet, zatrzymał się na chwilę spoglądając na nas, jednak szybko wznowił chód, przystał przy oknie. Już na mnie nie patrzył. 
- Musimy pogadać Sasuke- odezwał się Gaara, wstał i skierował w stronę drzwi, spojrzał na mnie- zdrowiej Sakura, szkolenie przeniosłem na inny termin- wyszedł, a zaraz za nim karooki.
Westchnęłam cicho. Ciekawe co sobie pomyślał? 
- Przecież on ma to gdzieś- powiedziałam do siebie po czym znów spojrzałam na kartę znajdującą się w moich dłoniach. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. 

Obudziłam się w nocy, a raczej kaszel mnie obudził, nie mogłam złapać tchu, jeszcze nie opuściły mnie skutki trucizny. Nawet nie zauważyłam że brunet nadal tu jest, uniósł się szybko by zaraz pomóc mi się podnieść, przysiadł obok gładząc mnie po plecach. Cholernie bolało, zwłaszcza żebra przy kaszlu. Oparłam się o jego bok po chwili uspakajając. Ten sięgnął po gliniany kubek z wodą, po czym podsunął mi pod nos. Upiłam małego łyka, zaraz odstawił naczynie na miejsce. Nie odsuwał się.
- Niedobrze mi…- wychrypiałam cicho, brunet nieznacznie mnie podniósł i zaniósł do łazienki, postawił mnie na nogach- wyjdź- powiedziałam jedynie ściskając dłońmi umywalkę. Nad sedes nie dałabym rady się schylić. Nagle mnie podbiło, zwymiotowałam raz, drugi, piąty, choć nie miałam czym. Za to on znalazł się tuż za mną, odgarnął moje włosy do tyłu, nie wiem ile to trwało, ale czułam się okropnie. Pociągnęłam nosem, do tego oczy mi się zaszkliły. Cholernie bolało. Odkręciłam wodę by pozbyć się treści mojego żołądka z umywalki. Zaraz opłukałam twarz. Nogi się pode mną uginały, gdyby nie mężczyzna już dawno leżałabym na ziemi.
Bez słowa odniósł mnie na łóżko, niemal czule okrył mnie po samą szyję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że byłam tylko w szpitalnej koszuli. Zmarszczyłam nos, w sumie i tak nie miał na co patrzeć. Zakaszlałam znów na co jęknęłam, łapiąc za klatkę piersiową. Ten jak gdyby nigdy nic sobie wyszedł. Jednak zdziwiłam się gdy usłyszałam podniesione głosy na korytarzu, a zaraz do sali przyszła starsza pielęgniarka, która pierwszy raz widziałam. Podeszła do mnie i wyjęła strzykawkę z fartucha.
- To przeciwbólowe- mruknęła cicho, widać było że jeszcze niedawno musiała urządzić sobie drzemkę. Jakoś nie pałałam do niej sympatią. Patrzyłam jak wbija strzykawkę w kroplówkę. Wyszła bez słowa mijając się z chłopakiem. Przymknęłam oczy.
- Nie musisz tu siedzieć przez cały czas- wychrypialam cicho, nie otwierałam oczu.
- Żebyś znów coś wywinęła?- odparł przysiadając na krzesełku obok. 
- Nawet jakbym chciała to nie mam jak- zachichotałam jak głupia, skrzywiłam się nieznacznie. Cały dzień wlepiał we mnie wzrok. Ciekawiło mnie co powiedział tej kobiecie, że ta wpadła tak szybko do sali. Poklepałam na łóżko żeby przysiadł obok. Ten o dziwo zrobił to od razu.
- A więc Gaara?- mruknął cicho. Otworzyłam oczy zaskoczona.
- Co?- zamrugałam powiekami- co Gaara? Zapytałam. Zaraz jednak uświadomiłam sobie o co mu chodzi, zachichotałam cicho.
- Niee, skąd ten pomysł?
Wzruszył tylko ramionami. Westchnęłam cicho. Był zazdrosny? Przyjrzałam się jego opanowanej jak zawsze twarzy. Nie, po prostu ciekawi się jak to przyjaciel... Nie, przecież mówił, że jesteśmy w związku, a przynajmniej tak zakładał. Zapomniałam już o tym. W sumie przy nim wszystkiego zapomniałam.
- W moim sercu zawsze była i jest tylko jedna osoba- znów zmrużyłam oczy. Byłam taka zmęczona tym wszystkim. Poczułam jak łóżko ugina pod dodatkowym ciężarem. Położył się bez skrępowania na boku obok mnie, przysunęłam się do niego ostrożnie.
- Śpij- powiedział cicho. Pogłaskał mnie po włosach. Zaraz już spałam.

"A JA NADAL..."          SasuSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz