4.A JA NADAL PRAGNĘ.

1.8K 70 1
                                    

Szłam do szpitala powolnym krokiem, w ręce miałam siatkę z nowymi bluzkami dla Sasuke, jednak tym razem z wydrukowanymi znakami klanu Uchiha na plecach. Kupiłam mu również spodenki i jeszcze bluzę. Tak, oszalałam.. Po wstawieniu się za mną, stwierdziłam, że należą mu się podziękowania, w torbie miałam dla niego jeszcze kanapki. 
Moja zmiana zaczynała się wieczorem, więc miałam jeszcze trochę czasu, jednak znudziło mi się siedzenie w domu. Dziewczyny miały również swoje obowiązki więc nie zawracałam im głowy. Pomalowałam za to ściany w sypialni na brązowy kolor. Wyszło ładnie choć pomieszczenie wydawało się przez to jeszcze mniejsze.

 Nim się obejrzałam stałam już przed drzwiami jego sali. Uchyliłam powoli drzwi i widząc jak stoi przy oknie wsunęłam się do środka. 
-Hej..- przywitałam się, kładąc siatkę na łóżku, postawiłam na  stoliku kawę, którą kupiłam po drodze, swoją nieco słabszą nadal trzymając w dłoniach. Przysiadłam na krześle. Odwrócił się w moją stronę, przyglądając mi się, uniósł jedną brew do góry, zerkając w stronę siatki.
-Poprzednie też ty kupiłaś?-zapytał przysiadając na brzegu łóżka, sięgnął po kubek, upijając z niego sporego łyka. Skinąłam jedynie głową. Stał się trochę bardziej rozmowy od sytuacji z Lee.
Każdą rzecz wyjmował powoli, przyglądając im się uważnie, gdy wyjął jedną z koszulek i spostrzegł znak, uśmiechnął się lekko. Opuszkami palców przejeżdżał po wachlarzu w zamyśleniu. Widziałam w jego oczach tą ulgę, choć tylko przez chwilę. To było jego dziedzictwo, choć pełne mroku i bólu, przynosiło też dobre wspomnienia.
Wiedziałam, że długo tutaj nie zostanie. Widziałam jak się dusił w tych czterech ścianach, lecz od Naruto dowiedziałam się, że obiecał mu wytrwać te dwa tygodnie.
-Dziękuję- te słowa wyrwały mnie z zamyślenia wprawiając w mnie w lekki szok. Posłałam mu ciepły uśmiech. To śmieszne, kiedyś gęba mi się przy nim nie zamykała, a teraz ciężko mi było zbudować  jakiekolwiek zdanie. Upiłam łyk kawy.
-Myślę, że za jakieś trzy dni będę mogła cię wypisać, jednak jeżeli obiecasz mi, że przynajmniej przez tydzień nie wyruszysz na misje. Jutro zdejmę ci szwy.- powiedziałam widząc jak się zamyśla, przytaknął  i wyjął pudełko z kanapkami. Jedną z nich skierował w moim kierunku z miną nieznoszącą sprzeciwu.
-Nie zatrułam ich, jeśli o to Ci chodzi..- zażartowałam i wgryzłam w świeże pieczywo. Przymknęłam oczy. Naprawdę wyszły dobre.
-Naruto dziś był?- zapytałam. Pokręcił jedynie przecząco głową.-Sasuke.. Tak właściwie, to co zamierzasz robić dalej? Znów go zostawisz na tyle lat?- westchnęłam. 
Tak naprawdę w głębi serca wiedziałam, że nie chodzi tylko o Naruto, jednak ukrywałam to bardzo głęboko.-Jest weselszy, gdy tu jesteś- kontynuowałam spoglądając jak kończy już drugą kanapkę. Ugryzłam znów  swoją oczekując odpowiedzi.
-Jeszcze nie wiem- mruknął tylko. 
Zjadłam  i wstałam. Zajrzałam jak zwykle do jego karty, po czym podeszłam do okna, otworzyłam je. Dzisiaj było wyjątkowo ciepło. Wychyliłam się i zaraz zobaczyłam machającego w moim kierunku blondyna. 
-Sakurcia!- wydarł się, na co zmarszczyłam zirytowana brwi, już ja mu dam się tak wydzierać na pół szpitala, miał szczęście, że z takiej odległości nie widział mojej miny.
-Sasuke!- blondyn znów machał w kierunku okna, nawet nie zauważyłam kiedy stanął za mną wychylając się zza mojego ramienia. Automatycznie się spięłam. Blondyn wszedł już do budynku. Jednak bardziej zdziwił mnie fakt, że zamiast się odsunąć, czarnooki przysunął się do mnie bliżej kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
-Sasuke- kun.. - szepnęłam cicho, jednak nie odtrąciłam go. Ręką przeczesałam zdecydowanie przydługie czarne kosmyki. Zarumieniłam się lekko i gdy już przyzwyczaiłam się do jego bliskości, ta zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a zaraz za tym ruchem, niebieskooki wparował do środka. Spojrzałam na niego, cała złość na jego darcie mi przeszła, przysiadł na łóżku obok bruneta i podwędził mu jedną z kanapek.
-To moje Młotku!- Uchiha trącił go ramieniem, jednak widziałam jak uśmiechał się pod nosem. Zżyli się ze sobą jeszcze bardziej, zwłaszcza Sasuke stawał się przy nim bardziej otwarty. Czasami zazdrościłam Naruto.
-Sakurka! Czemu mi nie robisz takich kanapek?-żachnął się blondyn. Zachichotałam.
-A czy ty przypadkiem nie masz od tego Hinaty?-wtrącił się mężczyzna siedzący obok. Przechyliłam lekko głowę, patrząc to na jednego, to na drugiego. 
-Naruto? Czy Ty nie powinieneś być u siebie w biurze? Czy męczysz biednego Shikamaru? Nie wiesz, że ma teraz ważniejsze sprawy na głowie niż odwalanie za ciebie brudnej roboty?
-Zostawiłem tam swojego klona- powiedział zmieszany, zaraz jednak spojrzał na mnie pytająco.
-Hmm.. Jeszcze ci nie powiedział, że zostanie ojcem?-drążyłam spoglądając na jego zaskoczoną minę. Jednak zaraz się rozpromienił.
-A to skurczybyk..-skwitował na co zareagowałam śmiechem. Cały Naruto. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, miałam jeszcze dwie godziny, zaczynałam o osiemnastej. Jednak nie dano mi się było długo nacieszyć bo do sali wbiegła Yumi.
-Jest nam Pani niezwłocznie potrzebna! -krzyknęła spanikowana. To śmieszne, że zawsze wiedziała gdzie mnie znaleźć. Skinęłam tylko głową w kierunku chłopaków i wybiegłam z sali.

"A JA NADAL..."          SasuSakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz