Nienawidzę cię tak bardzo jak cię kocham# 11

412 23 2
                                    


-Pieprz się.-warknęłam już po raz setny.

Chyba każdy by się zdenerwował gdyby jakiś obcy facet w kółko powtarzał"Spójrz w moje oczy, gdy pstryknę palcami zapomnisz o wszystkim czego dowiedziałaś się na temat istot nadprzyrodzonych".

Mężczyzna zaczął bujać się na krześle, w ten sposób, co chwilę jego twarz znajdowała się w miejscu gdzie padało światło księżyca.

Choć były to ułamki sekund zdołałam ułożyć sobie w głowie dokładny rysopis jego twarzy.

Jedno było pewne był nieziemsko przystojny.

Miał przepiękne brązowe oczy, które zależnie pod jakim kątem się na patrzyło mogły wydawać się również czarne bądź czerwone.

Fascynowało mnie to jak to możliwe.

Ale nie tylko to sam chłopak który nie mógł być starszy ode mnie o więcej niż dwa lata mnie strasznie fascynował.

Zachowywał się jakby był chory na chorobę dwubiegunową.

Czułam się jakby prze de mną siedziało dwóch całkowicie różnych od siebie ludzi.

Przegryzłam wargę i przeniosłam wzrok z oczu na inne części twarzy.

Co jeszcze mi się rzuciło w oczy to że, chłopak był wyjątkowo blady.

Jego włosy były w opłakanym stanie ale to nie odstraszało...ten nieład wręcz przyciągał i musiałam to przyznać że, chłopak wyglądał w tej fryzurze wyjątkowo seksownie.

Wróciłam wzrokiem do jego oczy, wpatrywały się we mnie a biło z nich zamyślenie.

Patrzył na mnie ale nie na ciało tylko na to co jest w środku jakby obserwował moją duszę.

Zaczęło mi się wydawać jakby mnie rozumiał, jakbyśmy znali się od zawsze.

Poczułam niewyobrażalną ochotę by go dotknąć.Gdy wyciągnęłam rękę....


Mrugnął.Wstał.Wyszedł.Po prostu.


Zamknęłam oczy.

Coś przyciągało mnie do tego chłopaka.

Coś przerażającego ale to nie było to coś co ciągnęło mnie do Jordana.

To było coś zupełnie innego. Czułam że, on mnie ochroni-przy nim będę bezpieczna.

On jest tym któremu muszę służyć.


Otworzyłam oczy i z całej siły kopnęłam w twarz chłopaka siedzącego prze de mną.

Przynajmniej miałam to w planach, moja noga nie znalazła się tam gdzie powinna, została zatrzymana przez bruneta który wybuchnął śmiechem.

-Spieprzaj z mojej głowy.-splunęłam na tą śmiejącą się gębę która szybko nie była już szczęśliwa.

-Jestem pod wrażeniem.-mruknął nie patrząc na mnie a na jakąś postać stojącą w kącie pomieszczenia.-Wilki miały rację.Jest odporna na wszelką magię.Ale jak to możliwe.

Osoba z cienia poruszyła się niespokojnie.

-Zajmij się tą sprawą.Niestety mam coś ważnego do załatwienia w Madrycie.

-Co takiego?

Człowiek stanął w miejscu gdzie padało światło i mogłam zobaczyć jego twarz.Był to wampir który porwał mnie z fabryki.

-Kto tu rządzi?

-T-ty.-wychrypiał chłopak zdając sobie sprawę ze swojego błędu.

-No widzisz, a to oznacza, że ciebie gówno to obchodzi gdzie jadę, kiedy i po co, tak?

-T-tak.-spuścił wzrok.

Wampir poklepał chłopaka po głowie i opuścił pokój.

-Gdzie jestem?-zapytałam gdy została w pomieszczeniu sama z brunetem.

-W siedzibie Londyńskich wampirów.-szepnął niepewny czy odpowiadanie to dobry pomysł.

-Dlaczego tu jestem

-Rozkaz szefa.-wzruszył ramionami.

-Nie wyglądasz na osobę zadowoloną ze swojej roboty.-stwierdziłam.

-Pojawiłem się w złym miejscu, o złym czasie.-westchnął.

-To znaczy?

-Damon szukał ludzi...

-Byłeś w pobliżu.-dokończyłam.

Pokiwał głową.

-Zabił cię?-zapytałam zdając sobie sprawę jaka może nadejść odpowiedź.

-Wyjątkowo okrutnie.-potwierdził.

-Przykro mi.-wyciągnęłam rękę i położyłam na jego dłoni.

Wzdrygnął się.

-Pomijając fakt że, jestem cały czas poniżany moje życie się odmieniło na lepsze.Do tej pory byłem zwykłym bezdomnym chłopakiem.Porzuconym przez rodziców z niewiadomego powodu.

-Mogę cię przytulić?-zapytałam, czułam że, brunet tego potrzebuję.

Zobaczyłam błysk w jego oczu, chciał tego ale się wahał.Musiałby mnie rozwiązać, ryzykując, bo gdyby uciekła on zapewne zapłacił by za to życiem.

-Bez żadnych sztuczek.-uśmiechnęłam się.

Przegryzł wargę i zaczął rozwiązywać supły.

Gdy lina opadła wokół mnie, wstałam z krzesła i zanurzyłam twarz w zagłębieniu jego szyi.

Złapał mnie w talii, a ja zaczęłam jedną ręką głaskać go po głowie, drugą po plecach

Oparłam głowę o jego tors i zobaczyłam że, z kieszeni znajdującej się nad jego lewą piersią wystaje fotografia.

-Mogę?-zapytałam powoli wskazując na zdjęcie.

Pokiwał głową.i wyciągnął świstek papieru.

Przyjrzałam się dokładnie osobom, które stały przy choince.

-Mama.-wychrypiałam, spoglądając na kobietę trzymającą na rękach kilkuletnie dziecko.-To moja mama.-wyszeptałam, patrząc w oczy chłopaka.

-Nie możliwe, to moja matka.-włożył palce w swoje włosy i zaczął nerwowo spacerować po pokoju.

-Mówiła, że miałam brata, miała wypadek samochodowy, gdy obudziła się w szpitalu i zapytała gdzie jest jej syn, powiedzieli, że gdy przybyli na miejsce w aucie była tylko ona.-przypomniałam sobie rozmowę jej i wujka którą podsłuchałam kilka miesięcy temu.

-K-Kochała mnie?

Pokiwałam głową a z moich oczu popłynęły łzy.

-Przez te wszystkie lata cię, szukała.-oczami wróciła do tych wszystkich chwil gdy policjanci, detektywi czy inni ludzie wynajęci przez mamę składali jej raporty.

-Jesteś moja siostrą?-zapytał i nie czekając na moją odpowiedź wziął mnie w ramiona i okręcił.

Nagle spoważniał i mnie postawił.

-Musisz uciekać.

Przytaknęłam.

-Uciekniemy razem.A ty poznasz mamę.

Uśmiechnął się.



Nienawidzę cię tak bardzo jak cię kochamWhere stories live. Discover now