Nienawidzę cię tak bardzo jak cię kocham#7

627 28 0
                                    

Biegłem najszybciej jak potrafiłem.Miałem gdzieś rany jakie odniosłem w walce z wampirami.Liczyło się tylko to aby ją uratować.Mogłem z nią zostać.Evan mówił bym z nią został.Powiedział że, jeśli wybiorę ją nie będzie miał mi tego za złe.Wyważyłem drzwi i wbiegłem do pokoju w momencie w którym wampir wbił kły w jej szyję.Odciągnąłem go od niej i z całej siły rzuciłem go w bok.Wampir wybił szybą i upadł na trawnik pod domem.Wyskoczyłem za nim i nim zdążył się podnieść zatopiłem zęby w jego ciele.Oprzytomniałem dopiero wtedy gdy cały trawnik był pokryty jego szczątkami.Ponownie wskoczyłem przez okno i przemieniłem się.Sophie siedziała w kącie i cicho łkała.Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.

-Gdzie masz apteczkę?-zapytałem głaszcząc ją po głowie.

-W łazience.-powiedziała i otarła łzy.

Pokiwałem głową po czym wstałem i udałem się do łazienki.Złapałem apteczkę i odwróciłem się.Sophie weszła za mną do łazienki i usiadła na krawędzi wanny.Nachyliłem się i najdelikatniej jak potrafiłem zacząłem ją opatrywać.Gdy jej rana była już opatrzona usiadłem koło niej i położyłem jej głowę na swoich kolanach.

-Więcej nie zostawię cię samej.

-No ja myślę.-powiedziała śmiejąc się.

Uśmiechnąłem się i wstałem.

-Tu nie jesteś bezpieczna.Zamieszkasz w wiosce.

-Wiosce wilkołaków?

Pokiwałem głową i wyprowadziłem ją z łazienki.

-Spakuj się.

Wyjąłem z kieszeni telefon i wyszedłem z pokoju.Oparłem się o ścianę w korytarzu i wybrałem numer Evana.

-1.Poniosło cię-mam przysłać kogoś do posprzątania.2-uciekł ci.3-to był fałszywy alarm.

-1.-zachichotałem.-Nie wiem skąd ci wyszło 2.Czy kiedykolwiek jakiś mi uciekł?

-Tak myślałem.Przyślę kogoś.

-Musi zamieszkać w wiosce.-powiedziałem wiedząc iż Evan chciał odłożyć słuchawkę.

-Co?

-Nie jest tu bezpieczna.W wiosce zawsze ktoś jest.Tam nic jej nie grozi.

-Jak sama nazwa mówi to wioska wilkołaków.Mówiłem ci coś, to twoja wina że, ona wie.Miałeś radzić sobie sam.Wilkołakom nie spodoba się ten pomysł.

-To ty jesteś Alfą.Oni mają gówno do gadania.Mają być ci posłuszni, szanować Twoje decyzje.

-Dobra, niech ci będzie.

-Jordan...

Rozłączyłem się słysząc szept Sophie dochodzący zza drzwi.Wszedłem do pokoju dziewczyna układała ubrania w walizce.Kątem okna zerkała w stronę okna.

-Co jest?-zapytałem podchodząc do niej i udające iż pomagam jej się pakować.

-Tam ktoś stoi.Na podjeździe.-wyjąkała.

-Zaraz wracam.-powiedziałem i opuściłem pokój.

Wyszedłem z budynku i oparłem się o drzwi wejściowe.

-Wybacz, nie zdążyłem posprzątać.-powiedziałem do wampira który wpatrywał się w szczątki porozwalane po trawniku.

-Nic się nie stało.-uśmiechnął się do mnie.

-W czym mogę pomóc?

-Zanim zabiłeś mojego kolegę on powiedział mi coś ciekawego.

-Mianowicie?

-Twoja dziewczyna...-urwał podchodząc tak blisko że, dzieliło nas tylko parę centymetrów.-Jest odporna na magię.

-Skąd takie przypuszczenia?

-Oparła się perswazji.

-Miała werbenę.

Zaśmiał się.

-Gdzie?Nie miała żadnych dodatków, we krwi też jej nie miała.Po za tym jeden z naszych obserwował was w szpitalu.Jak wasza szamanka chciała odebrać jej wspomnienia tez miała werbenę?

-Do czego zmierzasz?

-To raczej nietypowe, nie sądzisz?-zapytał okrążając mnie.

-Do sedna.-warknąłem.

-Dla Damona może być cenna.Gdy tylko dowie się dlaczego magia na nią działa.Będzie chciał ją zdobyć.

-Po co mi to mówisz?

-Pilnuj jej.

-To Twoje ostatnie słowa?-zapytałem gotowy do przemiany.

-I tak umrę.-odsłonił rękaw na nadgarstku miał ślad po ugryzieniu wilkołaka.

-Będziesz cierpiał.Ja zrobię to szybko.

Uśmiechnął się.

-Ignorujesz moje ostrzeżenie.

-Czemu miał bym ci wierzyć?Jesteś jednym z jego ludzi.

-Byłem.-poprawił mnie.-Umieram, jaki cel miałbym w tym żeby kłamać?

Otworzyłem usta by mu odpowiedzieć gdy ten wyminął mnie, złapał kawałek werandy i wbił sobie drewno w serce.

-Nie martw się będę ją pilnował.-przeskoczyłem nad ciałem i wszedłem do domu.

-Będę mieszkać z Tobą?!

-A myślałaś że, z kim?

Urwała.No właśnie przecież to było wiadome że, to ja będę jej współlokatorem.Usiadła na sąsiednim fotelu.

-Co mam powiedzieć rodzicom?

-Coś się wymyśli.-ziewnąłem.-nie martw się.

Wstałem i udałem się do swojej sypialni.

Nienawidzę cię tak bardzo jak cię kochamWhere stories live. Discover now