Pov. L. J.~
Wszystko co widziałem w niej, było jakieś inne, różniące się od normalnych jednostek.Dotychczas, był to strach, nienawiść, podłość w moją stronę. Ale w niej tego nie było. Jej oczy były pełne..
pokory,dobroci, szczerości.Chce mi się od tego wymiotować.
Prychnąłem.Coś co u innych napewno, nie można było znaleźć,ani poznać. Po prostu potrafi grać.
Przytuliła mnie?
Ale co wzwiązku z tym?
O niczym to nie świadczy. Fakt, to nawet było miłe, lecz...
Issac też tak robił...I co? Porzucił, zostawił mnie, jak stary śmieć, a kiedyś byłem jego przyjacielem. Nawet jeżeli Diana taka nie jest, to mogą być tylko pozory.
Pov. Diana~
Położyłam się na łóżku. Byłam zmęczona, a oczy same mi się zamykały.Jestem ciekawa, co poczuł L. J.? Czy cokolwiek do niego dotarło? Może przejrzał na oczy, że jestem szczera w kwestii przyjaźni i napewno nie taka jak jego poprzedni przyjaciel.
Pytanie, czy on to zauważył?
Szczerze w to wątpię. Próbowałam na wszelakie sposoby mu to okazać, ale Jack i tak upiera się przy swoim...
Pov. Narrator~
Diana zasnęła, po mimo obaw i strachu co przyniesie jej kolejny dzień.Jej drzwi od pokoju zaskrzypiały, a w środku znalazł się roześmiany.
Zacisnął zęby.
*Żebym jej nie obudził.*-modlił sie w myślach.Spojrzał na nią złowrogo i prychnął.
*Powinienem jej wypruć flaki, a nie się litować.*
Wziął pobliski taboret i usiadł na przeciwko szatynki. Wpatrywał się w jej zaniepokojony wyraz twarzy.-To zachowuj się jak przyjaciel..-zabrzmiało mu w głowie.
Pov L. J. ~
Czy ja naprawdę jestem, aż tak zły?
To ktoś dla mnie był okrutny. Nie zna mnie i mojej przyszłości. Nie wie ile wycierpiałam, zamknięty na trzynaście lat w pudełku.Pov. Diana~
Obudziłam się, cała zlana potem.
Miałam nierownomierny oddech. Łapałam łapczywie powietrze. Oglądałam się na wszystkie strony. Aż wkońcu zauważyłam parę jasnych oczu wpatrujących się we mnie.Pisnęłam ze strachu.
-Coś nie tak?-zapytał.
Przełknęłam śline.
-Nie możesz zasnąć?- powiedziałam.
Wpatrywał się we mnie przez chwilę i mrużył oczy.-Oczywiście. - powiedział z wyraźnym sarkazmem w głosie.
-Zapomniałam. - uśmiechnęłam się delikatnie. -Już lepiej? - dodałam.-Z czym? - powiedział powoli.
-Z tym wszystkim, z czym się zmagasz. - sprecyzowałam.
Jack chyba nie wiedział co powiedzieć bo miał wyraźne zakłopotanie na swej twarzy.-Niewiem. - wzruszył ramionami.-Wrócę do tego zardzewiałego pudła.
Wstał, odchodząc, jednak ja go powstrzymałam.Spojrzał i wyrwał swoją rękę.
-Nie wracaj. - powiedziałam.
-Gdzie haczyk? - warknął.
-Nie ma żadnego. - było mi go szkoda.To prawda jest potworem, natomiast każdy zasługuje na coś dobrego, prawda?
Najgorszy potwór może okazać uczucia, tylko musi je w sobie odszukać. Mój tata tak mówił.
-Połóż sie tutaj. - poklepałam miejsce obok siebie.
Przewrócił oczami.
-Może lepiej się położę na ziemi. - powiedział że skwaszoną miną.Zaśmiałam się z jego wyrazu twarzy. Był przezabawny, kiedy się we wszystkim stawiał.
-Co ci szkodzi? Nie ufasz mi? - trafiłam w sam punkt.
Zmieszał się na te słowa.-Jack, czy ty mi ufasz? - zapytałam.
L. J. bez słowa, położył się na ziemi.
-Nie ufam i nie będę ufać. - powiedział z grymasem na twarzy.-I żadnych numerów, bo zrobię z ciebie, wypchanego pluszaka.-dodał.Posmutniałam. Nie chciałam takiego obrotu spraw. Czemu robi taki mur między nami? Czy ja robię coś złego?
-Przecież, powiedziałeś, że chcesz mieć przyjaciela. Nie rozumiem, czemu mnie tak traktujesz?
-Wy wszyscy jesteście tacy sami. - prychnął w odpowiedzi. - Jeżeli uważasz się za anioła, to nim nie jesteś. Przybierasz pozory i bierzesz na litość, a tak naprawdę wprowadzasz trucizne. Chcesz tylko wrócić do tatusia, a nie być przyjaciółką. Jesteś jebaną egoistką.
Nie odezwałam się ani słowem. Zrobiło mi się bardzo przykro, że ma o mnie takie zdanie. Czego ja miałam się niby po nim spodziewać? Współczucia, empatii?
-Wracaj do tego pudełka! I najlepiej zniknij!
-Wiedziałem! - syknął wstając. Mam dość chce do taty, do domu, do przyjaciół, z dala od tego bezdusznego, kłamliwego, klauna.
-Zostawisz mnie na trzynaście, a może na dwadzieścia lat w pudełku?! Zapomnisz o mnie! Nie będę już twoim przyjacielem!
-Nie prawda! Chcę być twoją przyjaciółką! Tylko ty to wszystko niszczysz! - mój głos się załamał, a z moich oczu poleciały łzy. - Nie jesteś potworem! Po prostu to sobie wmawiasz...
Przełknęłam śline. Z moich oczu poleciał więcej łez. L. J. zacisnął mocno zęby. Teraz czekałam na karę. Zapewne uderzy mnie jak zwykle.
Ale to nigdy nie nadeszło. Za to poczułam ręce, które pojawiły się wokół mojej tali.
Wzdrygnęłam się, pod wpływem dotyku.
Spojrzałam w górę i ujrzałam klauna który patrzył na mnie zimnym wzrokiem. Miałam wątpliwości że ręce należą do niego. Lecz faktycznie należały.
-Jack.. - zaczęłam.
-Zadowolona?- powiedział oschle.-Jack, czy wiesz co teraz zrobiłeś?
L. J. pokrecił głową.
-Po raz pierwszy wykonałeś wobec mnie przyjazny krok.-przyznałam.-Przedwczesna radość. - odparł.
Pokręciłam przecząco głową.-Nie powiedziałabym. Dla mnie nie jesteś potworem. Czas abyś teraz to ty wkońcu to zrozumiał. Wtedy naprawisz swoje czyny.- stwierdziłam.-Cokolwiek się stało.. Masz cząstkę dobra...
Widzę to w Tobie...-dodałam i mimowolnie się uśmiechnęłam.Po czym zamknęłam oczy i oddałam sie w objęcia morfeusza.
Pov. Narrator~
Jack wpatrywał się w dziewczyne spokojnie. Przetwarzał w głowie co miała dokładnie na myśli.Stopniowo wypuścił ją mnie z objęć, ale nie wstaje, spał obok niej dalej.
Dzisiaj...
Jakoś nie chciał zostawać sam...--—---------------------------
Hejka moje miśki!
Oto kolejny rozdział. Wiem, że pewnie się na niego naczekaliście. Wybaczcie mi, ale jak ostatnio zauważyliście rzadko bywam na Wattpad, ale spokojnie postaram się częściej wstawiać rozdziały.
Dziękuję za uwagę!
Kocham was!❤️
Bye~
Amynisia~💖7.12.19 r.~
CZYTASZ
Laughing Jack ~ Don't let me go...
RomancePoznaj historię dziewczyny, która jest cicha i zamknięta w sobie, lecz... Pewnego dnia spotyka kogoś komu może zaufać i na niego liczyć, nawet jeśli jest seryjnym mordercą... Zapraszam~