Diana otworzyła oczy. Przetarła je ręką i rozejrzała się. Nagle zrozumiała, że to nie jest jej pokój.
To miejsce, którego wcześniej nie widziała. Spostrzegła, że znajduje się na wielkiej arenie. Wokół areny były miejsca dla widowni. Pozatym to nie było pomieszczenie to był namiot.
Czyli, że jest w cyrku? Tylko, że było tu ciemno, chłodno i dosyć mroczne, jak w jakimś horrorze.
Jej uwagę przyciągnęły odgłos zbliżających się za nią kroków. Energicznie odwróciła się. Przed nią pojawił się wysoki klaun.
-Widzę, że już wstałaś. - odezwał się.
-G-Gdzie jestem? - spytała Diana.
-W moim królestwie.-roześmiał się.
Podniosła się, z trudem łapiąc równowagę.Czarnowłosy przyglądał się jej z zaciekawieniem. Czuła na sobie jego wzrok. Wiedziała, że może zrobić jej krzywdę. Zieloonoka nie czekając dłużej zrobiła chwiejny krok do przodu, co sprawiło zabawny chichot u klauna.
-Lepiej uważaj, bo zaraz zaliczysz glebę.
-Dam sobie radę. Pozatym ja nie upadam, ja atakuje ziemię. - odparła i ugryzła się w język, za to co przed momentem powiedziała. Klaun roześmiał się jeszcze głośniej.-Jak tam sobie chcesz, tylko się nie zgub.
Diana nie zważając na komentarz, opuściła arenę.Przemieszczała się pomiędzy różnokolorowymi namiotami, strzelnicami, a także sklepikami gdzie niegdyś zapewne sprzedawano popcorn lub watę cukrową. Problem w tym, że obeszła już wszystko, a wyjścia brak.
Nawet nie wiedziała jak daleko jest od domu. Zrezygnowana przystaneła przy kolejce górskiej, którą już chyba z trzeci raz mija.
-A nie mówiłem. - odparł głos.
Diana westchnęła i spojrzała na kruczoczarnego.
-Lepiej się pośpiesz z tym wyjściem, bo nie lubię jak obcy depcze po moim terenie, a wtedy... - Jack wyciągnął w jej stronę ostre pazury. -mogę zrobić coś złego twojej ślicznej buźce. - dodał uśmiechając się psychopatycznie.
Dziewczyna zaczęła czym prędzej iść. Za jej plecami słychać było psychopatyczny śmiech i wołanie:
I tak cię dopadne!Kiedy była na tyle daleko od L. J., usiadła przy karuzeli. Miała już dość. Wkońcu to do niej dotarło, jest w opuszczonym wesołym miasteczku,wraz z psychopatycznym klaunem, który nie daje jej spokoju i wcześniej czy później ją zabiję. Genialny scenariusz horroru.
Diana przyciągnęła kolana do siebie i schowała twarz w dłoniach.
-Chce wrócić do domu... - szepnęła na głos, a po jej policzku poleciała łza.
Usłyszała teatralne zacmokanie.
-Jeszcze tutaj jesteś... Nie dobrze...
Dałem Ci ostatnia szansę na ucieczkę...
-Zostaw mnie... - szepnęła Diana ocierajac spływającą łze.Klaun ukucnął na przeciwko niej.
-Nie płacz cukiereczku, napewno cię nie zostawię, bo to dopiero początek zabawy...-jego uśmiech momentalnie się powiększył.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.L. J. nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, pociągnął ją za rękę. Diana zaczęła się wyrywać, ale uścisk klauna był zbyt mocny.
-Puść mnie!-krzyczała.
Czarnowlosy śmiał się w niebo głosy.
-Jesteś taka zabawna!
Dziewczyna była jednak nieugięta. Jack wykrzywił się w grymasie.
-Irytujesz mnie...Nagle poczuła pieczenie prawego policzka i spływającą ciecz, która była zapewne krwią. Zieloonoka upadła, po ciężkim ciosie. Skuliła się i cicho łkała. Czarnowłosy podszedł do niej.
-C-czemu to robisz? - wyjąkała.L. J. spojrzał na nią.
-Bo byłaś niegrzeczna,a niegrzeczne dzieci się kara. Nie słyszałaś o tym? A teraz nie maż się i wstawaj, bo będzie gorzej.
Powoli się podniosła.-Chodź za mną. - odparł i z psychopatycznym uśmiechem ruszył na przód. Diana nie miała co począć, więc poszła za nim, lecz miała przeczucie, że to się dla niej źle skończy.
Po kilku minutach doszli do czarno-białego namiotu, który był większy od poprzedniego. W środku ujrzała krzesło, liny i zakrawawione prześcieradła. Szatynka przełkneła ślinę. Nie chciała wiedzieć co tu się działo.
-Czekasz na zaproszenie, czy bez tego usiądziesz?-odezwał się nagle czarno-biały.
Pokręciła przeczaco głową.
-Nie.
-Słucham?-spytał klaun szorstkim głosem.
-Nie usiądę.L. J. wbił w nią wzrok i zmarszył złowrogo brwi.
-Ale mi się uparta trafiła... -powiedział przez zęby.
Nagle się uśmiechnął. Powoli do niej podchodząc.-A no tak, nasza dziewczynka boi się, bo jest bez tatusia?-spytał specjalnie sepleniąc do niej.-Spokojnie napewno się ucieszy, gdy usłyszy o zmasakrowanych zwłokach swojej córki.
Diana spojrzała na niego złowrogim wzrokiem.Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, chwycił ja za ramię gdy nagle jego uwagę przykuł wisiorek wiszący na jej szyi. Przedstawiał on żółtą buźke z uśmiechem.
-Co to jest? - spytał z zaciekawieniem.
Brunetka spojrzała na naszyjnik.
Nie czekając na odpowiedź zerwał naszyjnik.
-Hej! - dziewczyna próbowała go odzyskać. - Słyszałeś o czymś takim jak cudza rzecz.Czarnowłosy nie słuchał jej, tylko jak zahipnotyzowany patrzył na biżuterię.
-Jest dla ciebie cenna? - spytał po chwili.
-Tak. - przyznała.
-A to dlaczego?
-Mój przyjaciel... kiedyś mi to podarował.
Klaun puścił jej ramię.-P-przyjaciel? - zadrżał jego głos.
Dziewczyna kiwnęła głową twierdząco.
-Ja też miałem przyjaciela.
Na jego śnieżnobiałym policzku pojawiła się pojedyncza łza.
*Czy ja dobrze widzę, czy on płaczę?*
-Issac... - wyszeptał. - On mnie zostawił na 13 lat w ciemnym więzieniu.
-Masz na myśli pudełko?
-Tak...Zrobiło mi się go żal. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie.
-Zapomniał o mnie... Rozumiesz? - wyszeptał. - Złożył mi obietnice, której nie dotrzymał. Na co ja liczyłem? Ten świat jest nie czuły! - niemalże wykrzyknął.
-Mnie też zostawił... - odparła cicho.L. J. spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
-Nazywał się Jim... Nie chcę o tym rozmawiać. - z jej oczu popłyneło kilka łez.
Jack złapał ją za podbródek i podniósł na wysokości jego oczu.Westchnął cicho. Puścił dziewczyne.
-Wynoś się! - krzyknął zachrypiałym głosem.
Diana z przerażeniem wpatrywał się w jego oczu, pełne bólu.
-Wynoś się powiedziałem! Już!Diana czym prędzej się podniosła i zaczęła biec ile sił w nogach.
Wkońcu znalazła drogę wyjścia.
Zatrzymała się dopiero w lesie. Oparła się o drzewo i próbowała uspokoić oddech.Sama nie mogła w to uwierzyć, co parę minut się stało.
Reasumując, znalazła się w opuszczonym wesołym miasteczku wraz z psychopatycznym klaunem.Usłyszała trzask gałązki. Bez wahania ruszyła dalej. Aż wkońcu znalazła się na pustej drodze. *To pobliski park*-ucieszyła się w duchu i czym prędzej pobiegła w stronę kamiennej dróżki.
Pov. Jack
Siedziałem skulony w kącie. *Mnie też zostawił. *-krążyło mi po głowie.
Wykrzywiłem usta w grymasie. Powinienem jej wypruć flaki, a nie jej współczuć.Nie wie co czułem, a może wie?
To bez znaczenia i tak ją dopadne.
Pewnie naskarżyła już swojemu tatusiowie. Tylko kto jej uwierzy?Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech i zaśmiałem się ochryple.
-Zapłacisz tak samo ciężko jak Issac.
-------------—----------------------------
Hej moje miśki🐻
Z przykrością muszę stwierdzić, że zaniedbałam tą historię😪
Jakoś nie miałam pomysłu na nową część. Wkońcu jednak ją napisałam, ale dopiero po jakimś czasie...
Bardzo chciałabym Was za to przeprosić🙏🙄 Proszę wybaczcie mi.
Naprawdę widzę, że ta historia ma w sobie coś i warto ją kontynuować. Tak naprawdę, to dzięki Wam to kontynuuje. Także proszę się nie martwić, dalsze części napewno się pojawią obiecuję💕 Dziękuje wszystkim za odczyty👁️🗨️, gwiazdki🌟 i za wasze same wsparcie oraz obecność💓 Chcieliście by ta książka została kontynuowana i dopieliście swego😘
Pamiętajcie, że wszyscy jesteście dla mnie ważni😍
Jeszcze raz bardzo Was przepraszam😪 Mam nadzieję, że już więcej Was nie zawiode😘💓
Kocham Was moje miśki😘❤️❤️
Bye~
Amynisia~°8.03.19 r.°
CZYTASZ
Laughing Jack ~ Don't let me go...
RomansPoznaj historię dziewczyny, która jest cicha i zamknięta w sobie, lecz... Pewnego dnia spotyka kogoś komu może zaufać i na niego liczyć, nawet jeśli jest seryjnym mordercą... Zapraszam~