6. Szarość wspomnień

1.4K 128 60
                                    

Świat pełen kolorów na samym początku wydaje się utopią. Czymś wręcz idealnym, czymś, co zawsze wywołuje uśmiech na twarzy. Jednak czy utopia jest w stanie istnieć? Czy może przeżyć twór, w którym ludzie żyją bez smutków ani problemów? Gdzie wszystko jest idealne? Brzmi zbyt odlegle i nierealistycznie, prawda? Bo coś takiego nie ma prawa przeżycia. Zawsze znajdzie się coś, co przyprawi kogoś o smutek, nawet, jeżeli byłaby to niewielka, dość nieistotna rzecz. Dlatego kolorowy świat też nie był utopią, był tylko... Tym samym światem, co wcześniej, tylko z mnóstwem barw. No i obecnością bratniej duszy. A obok tego wszystkiego nadal inni ludzie toczyli zwykły żywot - czarnobiały czy też kolorowy. Ludzie chodzili do szkoły, czy do pracy. Później wychodzili do kina albo spotykali się z rodziną. Dalej zdarzały się wypadki, w których ginęli lub zostawali poszkodowani niewinni ludzie. W gruncie rzeczy, znalezienie bratniej duszy nie było czymś istotnym dla świata, tylko dla jednostki. Tak... A raczej dla dwóch jednostek...

Tak sobie myślał właśnie Akutagawa siedząc w kawiarni i mieszając kawę. Był ranek. Akurat w momencie, gdy spojrzał na zegarek, była 7.33. Ludzi jeszcze nie było, a nawet jeśli, to wpadali, szybko zamawiali kawę i biegli do pracy lub szkoły. Codzienność. Ryuunosuke bardzo lubił tutaj przesiadywać, gdy miał czas. Pracownicy już go znali i zawsze witali z uśmiechem, na który on zazwyczaj opowiadał tylko skinieniem głowy. Było to jedno z niewielu miejsc poza jego domem, które chętnie odwiedzał. Tego dnia przyszedł tutaj po raz pierwszy od pewnego czasu, gdyż wcześniej mieli tutaj remont, czy inne kuchenne rewolucje... Całe szczęście, miejsce to nie straciło swojej uspokajającej, miłej atmosfery, którą emanowało praktycznie od zawsze, odkąd tu przychodził. Mimo, że przez większość czasu był zły za ten remont, to teraz w głębi duszy był wdzięczny właścicielom lokalu, że postanowili zrobić go właśnie teraz. Gdyby nie to, nie musiałby szukać innej kawiarni lub restauracji i nie wpadłby na Atsushiego i... A zresztą, dalej już wiadomo, co było.

Od spotkania w parku rozrywki minęły trzy dni. W ciągu tych trzech dni nie mogli się zobaczyć, z różnych powodów, lecz właśnie tego dnia mieli ponownie się spotkać. Jednak dopiero wieczorem, gdyż Atsushi miał pracę. W sumie, to on też powinien sobie znaleźć jakąś pracę, a nie ciągle żyje z zasiłków (mimo, że i z tego da się wyżyć). Tylko... Gdzie przyjmą aspołecznego człowieka z nieprzyjemną aparycją, który niezbyt lubi wychodzić z domu? No gdzie? Chyba, że uda mu się znaleźć jakąś robotę przy kompie w domu. Ooo, to by było idealne... Musi później przysiąść i poszukać czegoś.

Ale, co on robił o tej porze w kawiarni, oprócz tego, że ogólnie lubił tu przesiadywać? Otóż, czekał na siostrę. Gin miała tego dnia samolot powrotny i umówiła się z nim, że spotkają się w tej kawiarni. Co z tego, że mieszkają razem i mogła po prostu przyjść do mieszkania, i tak musieli się spotkać gdzieś indziej i padło na kawiarnię. W sumie, to Aku chciał po nią wyjechać na lotnisko, ale dziewczyna, z właściwym dla siebie uporem, stwierdziła, że sama da sobie świetnie radę i nie potrzebuje pomocy. Ryuunosuke się z nią nie kłócił.

Dlatego też, siedział sobie grzecznie przy jednym ze stolików, mieszał i powoli pił kawę, i czekał na siostrę. Jednocześnie rozmyślał o wyjściu z Atsushim do wesołego miasteczka i o tym, co będą robić dzisiaj. Czekał też na wiadomość od chłopaka, choć wiedział, że najprawdopodobniej otrzyma ją dopiero później, gdyż tamten szykował się teraz do pracy, a w kawiarni nie będzie miał jak odpisać. Tak, Akutagawa bardzo szybko i łatwo uczył się nawyków ludzi, z którymi przebywał. Może to dlatego, że takich ludzi było niewielu. Tylko jego siostra, teraz Atsushi, no i paru znajomych z pewnego kołka zainteresowań, o którym więcej dowiecie się innym razem.

Gdy uznał, że kawa jest już wymieszana jak należy, odłożył łyżeczkę na talerzyk i spojrzał w okno. Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień... Niebo było błękitne, bez żadnej chmurki, a słońce oświetlało całą okolicę. Akutagawa jednak wolałby, by było pochmurno. Może dlatego, że chciałby zachować swoją bladą cerę, co przy fakcie, że dość łatwo się opalał, było rzeczą trudną w słoneczne dni, mimo nakładania na siebie tony kremu z filtrem. Upił łyk tego napoju bogów zwanego kawą. Na jego chroniczne niewyspanie, była ona wręcz lekarstwem, którego nie zaleciłby żadnego lekarz. Zresztą... Akutagawa nie chodził do lekarzy. Te konowały go tylko denerwowały, gdy dawały fałszywe diagnozy i wypisywały leki, które okazywały się być perfidnym placebo, aby tylko zarobić więcej pieniędzy. Ogólnie, służba zdrowia, według niego, ssała i była niżej, niż dno i wodorosty.

Colors ~AkuAtsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz