⚕2⚕

161 5 6
                                    

Gdy usłyszałam jak ktoś wymawia moje imię od razu mogłam wywnioskować, że mam przechlapane. Zawsze tak było. Jednak ten głos wydawał mi się dosyć znajomy. Zawahałam się przez moment, ale uchyliłam jedno oko. Niestety przy tym kroku nie zdołałam jeszcze określić wizerunku osoby, która nade mną stoi, dlatego otworzyłam i drugie. Gdy tylko poznałam kim jest ta postać uśmiechnęłam się niewinnie.

-Ooh, dobry wieczór doktorku. Co tam u pana?

Ale żenada. Leżę sobie na tej ziemi jak ostatnia kretynka a nade mną stoi prawdopodobnie najpotężniejszy czarodziej tych czasów. Znowu przeklnęłam swoje szczęście, którego najzwyczajniej w świecie nie mam.
Jak można się domyślić towarzyszył mi nie kto inny jak Albus Dumbledore. Profesor uczący transmutacji w Hogwarcie.
Spojrzał na mnie z pobłażaniem i pokręcił głową.

-Wszystko dobrze?

-Jest świetnie! Tak sobie tu leżę. - odpowiedziałam niepewnie. Psorek uniósł jedną brew przyglądając mi się badawczo, jednak nadal z rozbawieniem. Co w tym śmiesznego ja się pytam.

-Tak sobie tu leżysz? Na ziemi, obok Zakazanego Lasu, wyglądając jakbyś właśnie z wojny wróciła? - zaśmiał się na swoje skojarzenie. - Chyba na prawdę ci się w życiu nudzi Evelyn.

Westchnęłam, pomału podnosząc się do siadu. Co było ciężkie zważywszy na moją małą kontuzję. Kiedy udało mi się wstać i w miarę otrzepać ubrania i ułożyć jako tako włosy, uśmiechnęłam się, próbując zasłonić ranę, która dzięki Bogu już przestała krwawić, jednak nadal nieprzyjemne szczypała. Nie musi przecież wiedzieć o wszystkim.
Dumbledore zmrużył oczy i przeleciał po mnie wzrokiem. I co zobaczył? Dwudziestodziewięcio letnią kobietę z dosyć długimi brązowymi, podchodzącymi pod czerń włosami, aktualnie wyglądające jak siano na mojej głowie. Na twarzy bladej, na której widniało kilka piegów, które można było zauważyć dopiero po dokładnym przyjrzeniu się, lewe oko o kolorze fiołkowym, z już dawno wygasłym błyskiem, które teraz jedynie wygląda jak mgła, natomiast tęczówka prawego cała zalana czernią. Pomiędzy nimi zgrabny nosek a jeszcze niżej duże, pełne malinowe usta. Tylko one nadawały życia twarzy. Bardzo niska, bo jedynie 1,68 m, ale zgrabna sylwetka, teraz ukryta pod długim czarnym płaszczem, a pod nim można było dostrzec czarny, luźny sweter poprzednio wsadzony w luźne czarne spodnie w białe cienkie paski, jednak podczas ucieczki musiał wypaść. Czarne buty na niewielkim obcasie dodawały kilku centymetrów, ale nadal niższa od profesora. Aktualnie wyglądająca jak chodzące nieszczęście.
A co widziałam ja?
Czterdziestopięcio letniego mężczyznę, o kasztanowych włosach i zaroście. W stosunku do mnie, wysoki, jasnoniebieskie oczy. Chyba standardowa postura jak na mężczyznę. Nie wiem, nie umiem tak oceniać. Ubrany w szary płaszcz, spod którego można było zauważyć wystający biały kołnierzyk, zgaduję, że od koszuli, oraz niebieski krawat. Spodnie o kolorze ni to czarnym, ni to szarym, coś pomiędzy, i brązowe eleganckie buty. Nic nadzwyczajnego.
Przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, po czym nagle spoważniał, a gdy zgromił mnie spojrzeniem, miałam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię.

-A tak na prawdę? Co tu robisz.- również spoważniałam.

-A jak pan myśli? Co robię od prawie 11 lat? - westchnęłam ze zrezygnowaniem.

-Wciąż nic?- zapytał patrząc na mnie, jakby nad czymś się poważnie zastanawiał. Wzruszyłam jedynie ramionami.

-Mam wrażenie, że nie ma na to lekarstwa... - zaczęłam, przysiadając na dużym kamieniu niedaleko. - ...może przyszedł najwyższy czas, aby się poddać? Próbowałam już wszystkiego! - na koniec wyrzuciłam ręce do góry z rezygnowania. Albus Dumbledore należał do małego grona osób, które były wtajemniczone w to co się ze mną stało, dzieje. Jednak on był gronem w tym gronie, któremu ufałam. Pomagał mi już bardzo dużo, jeszcze za czasów, kiedy chodziłam do szkoły.
Automatycznie przeniosłam wzrok na Hogwart. Jest to najlepsza szkoła dla czarodziei bez dwóch zdań. Tylko tak jak mówiłam, potrzeba kilku rzeczy, żeby ten czas był na prawdę magiczny.
Patrząc tak na ten potężny zamek zaczęły mi przelatywać przez głowę wspomnienia. Te dobre jak i te złe. Westchnęłam głęboko i przeniosłam wzrok na Dumbiego. Patrzył tam gdzie ja przed chwilą. Nadal wyglądał na zamyślonego. Jednak po minucie również spojrzał na mnie.

⚕/Together We're Winners\⚕ *Newt Scamander*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz