Kołysanie lektyki nie pomagało Yuriko w skupieniu się na wykonywanym zadaniu. Z nikłym uśmiechem pocałowała małe, tłuste nóżki półrocznej kruszynki, leżącej na suto ozdabianym rożku. Dziewczynka patrzyła na nią z bezzębnym uśmiechem, najwidoczniej zadowolona ze zmienionej pieluchy.
Yuriko westchnęła ciężko i oparła się o wygodny zagłówek. Rozchyliła połacie materiału, by sprawdzić, jak daleko znajdowali się od celu podróży. Dopiero po chwili zrozumiała własną głupotę. Jak niby miałaby rozpoznać cokolwiek? Dookoła rozpościerał się widok na ogromne piaskowe wydmy i jedynie z oddali można było dostrzec trochę inne krajobrazy. Wobec tej pustynnej monotonii grzyb skalny był zjawiskiem niesamowicie przyciągającym wzrok.
— Coś się stało, Yuriko-dono?
Czujny przybocznik zauważył poruszenie wewnątrz pojazdu.
— Nie, nie Asawa-san — odparła i obdarzyła mężczyznę bladym uśmiechem. — Jak daleko do Suny?
— Zostały jeszcze dwa dni, Yuriko-dono. — Asawa zmarszczył brwi. — Spróbuję porozmawiać z Kazekage-sama, żeby wyraził zgodę na większą ilość straży.
— Z tego, co udało mi się zrozumieć, ustalenia nie podlegają negocjacji.
Powstrzymała się przed wybuchnięciem śmiechem na widok miny Asawy. Mogłaby postawić niemałą sumę, że w duchu miotał przekleństwami.
Przez całą podróż, którą rozpoczęli w stolicy kraju Ognia, ani razu nie mieli okazji, by porozmawiać swobodnie. Wysłani shinobi z Suny bacznie ich obserwowali i nie pozwalali, by krajanie zostali choćby przez chwilę bez opieki.
W jaki sposób zadać kolejne pytanie, które od dłuższego czasu krążyło jej po głowie, tak, by nikt nieupoważniony tego nie usłyszał? Dyskretnie zerknęła na najbliżej stojących ludzi i zorientowała się, że byli w otoczeniu samych osób z pałacowej służby. Rzuciła Asawie zdumione spojrzenie.
— Spodziewają się burzy piaskowej. Musieli wybadać teren i na jakąś godzinę zostaliśmy sami. Nie mogą sobie przecież pozwolić, żeby panience coś się stało.
— Asawa! — Yuriko zirytowała się jeszcze bardziej, zauważywszy jego rozbawioną minę. — I po co mi tu wylatujesz z tym dono?!
— Przestań się tak obruszać. To nie przystoi dwórce.
Gdyby tylko mogła, wymierzyłaby mu kuksańca, jak to wielokrotnie czyniła w młodzieńczych latach, ale nie dość, że była uwięziona w tej chybotliwej celi, to na dodatek urągało to jej aktualnej pozycji. Poza tym były ważniejsze rzeczy do omówienia.
— Proszę, odpowiedz mi szczerze. Dlaczego Sachiko-sama została wysłana do Suny? Coś się za tym kryje? Ja zostałam zabrana z naszych codziennych modłów o pomyślność w wojnie i musiałam spakować się w dziesięć minut. Szanowna Shijimi-sama dała mi Sachiko-sama i...
— Zbyt wiele pytań! Jestem tylko skromnym strażnikiem, nie spamiętam tyle. — Asawa mrugnął do niej łobuzersko. — Widzisz... Ostatnio zakończyły się rozmowy pokojowe. Miłościwie Nam Panujący i Lord Kraju Wiatru nie mogli się porozumieć. Jeden oskarżał drugiego o rozpoczęcie wojny. — Westchnął cicho i spojrzał w miejsce, w którym zalegający wokół piasek zdawał się stykać z nieboskłonem. Dopiero po chwili potrząsnął głową i skupił wzrok na niej. — Wymiana dzieci ma być gwarancją pokoju.
— Bogowie... — wyszeptała Yuriko i położyła drżącą dłoń na wąskich ustach.
— Nie wiadomo, czy pierwszy transport rzeczy panienki dotarł, jaki otrzyma dom...
— Asawa, o czym ty mówisz?! Trafiamy do wroga! Do ludzi, którzy zabijali naszych bliskich, jak mam...
— Yuriko, opanuj się.
Kiedy dostrzegła wyraz twarzy Asawy, posłusznie zamilkła.
— Nie wiem, czy nie jesteśmy podsłuchiwani nawet teraz. Podobno nowo wybrany Czwarty Kazekage ma niesamowite zdolności manipulacji złotym pyłem i niewykluczone, że jesteśmy inwigilowani. Sama zrozum, co chcę ci przekazać. Dla ciebie powinno być najważniejsze, czy panienka Sachiko ma odpowiednie ubrania, godną jej służbę, czy pomieszczenia mają odpowiednie naświetlenie. To wszystko jest ważniejsze od wielkiej polityki i wojen. Rozumiesz?
Początkowo Yuriko chciała go wyśmiać. Jakie znaczenie miały stroje i służba w obliczu tak palącego tematu? Dopiero po chwili zrozumiała i nieprzyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach.
To od niej będzie zależało wychowanie szanownej Sachiko-sama. Suna za nic nie dopuści służby, nauczycieli czy choćby krawcowych z kraju Ognia. Panienka od najmłodszych lat powinna być wychowywana i kształtowana przez mrowie ludzi, by z godnością przyjąć swoją rolę, a teraz cała ta odpowiedzialność spoczęła na jej barkach.
Już otwierała usta, żeby zadać Asawie kolejne pytanie, jednak...
— Niebezpieczeństwo burzy piaskowej minęło.
Znikąd pojawiła się drużyna, która towarzyszyła im od początku wędrówki. Yuriko przez całą podróż nie chciała nawet na nich patrzeć — ci ludzie zniszczyli życie podwładnym Miłościwie Panującego, zakłócili warunki poprzedniego pokoju... Banda degeneratów i morderców.
— Z przyjemnością oznajmiam, że możemy kontynuować podróż.
Żałowała, że spojrzała na przemawiającego mężczyznę. Mimowolnie zadrżała na widok tajemniczego błysku w brązowych tęczówkach shinobi. Nie... To tylko jej wyobraźnia...
*************************
Zmieniłam odrobinę linię czasu — Rasa został Kazekage już podczas wojny, a Kankurō i Temari urodzili się przed nią.
Nie mogę uwierzyć, że minął rok od opublikowania pierwszych rozdziałów! Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszą mi podczas tej przygody. :)
Od dość długiego czasu chodziło mi coś po głowie, ale dopiero teraz się na to zdecydowałam. Będzie możliwość zamawiania-niezamawiania. Chciałabym zapanować nad chaosem, dlatego po wszystkie szczegóły zapraszam na bloga (link do odpowiedniej zakładki w komentarzu). Propozycje możecie zostawiać tam albo w wiadomości prywatnej na wattpadzie. Do każdej postaram się ustosunkować. Oczywiście wszystko będzie publikowane jak do tej pory — na bloggerze i wattpadzie. :)
Przypomnę o tym jeszcze raz, przy najnowszym rozdziale Gosposi. :)
CZYTASZ
Sachiko czy Sayuri?
FanfictionNieustanne konflikty, dylematy moralne, czyli codzienność w świecie shinobi. Współczuć należy każdej osobie, która narodziła się w tej przerażającej rzeczywistości. Pewną śmierć można przepowiedzieć wszystkim, którzy nie zostali do niej przygotowani...