Z trudem oderwała wzrok od widoku za oknem. Doskonale utrzymany ogród był zdecydowanie łatwiejszym do zniesienia obrazkiem niż Temari w pięknym kimono, która wyłoniła się zza parawanu.
— Wszystko dobrze leży?
Czy dobrze...? Sayuri połykała łzy i miała nadzieję, że głos nie odmówi jej posłuszeństwa.— Tak... — zachrypiała. Próbowała odchrząknąć i kontynuowała: — To teraz tylko fryzura.
Na dziwnie sztywnych nogach wstała z kanapy. Krok... Drugi... Przeszkoda... Prawie wpadła na stolik. Zaśmiała się sztucznie i drżącą dłonią chwyciła szczotkę.— Sayuri... wszystko w porządku? — spytała Temari.
— Pewnie.
A co miała, do kurwy nędzy, odpowiedzieć? Wybacz, jednak rozmyśliłam się i z chęcią przyjmę propozycję sprzed tygodnia. Nie ma sprawy, nie? Odwołasz ślub, który odbędzie się za kilka chwil, prawda? Zostaniesz w Sunie, twój związek z Shikamaru się rozpadnie, a ja będę szczęśliwa. Jasne...Poza szczotką powinna jeszcze wziąć białe wstążki. Na końcu utnie małą lilię, która miała ozdabiać fryzurę Temari. Jakie to cholernie symboliczne. Tak jak utnie lilię, tak i część siebie* w pewien sposób odkrawała. Przeklęta symbolika... Że też o niej nie pomyślała, kiedy zgodziła się z tą całą Ino, że do Temari pasował ten kwiat.
— Hej... hej! — Temari podeszła i potrząsnęła jej ramionami. — To ja tutaj mam panikować i myśleć o wycofaniu się! Twoim zadaniem jest mnie od tego odwieść.— Nie wyglądasz, jakbyś chciała się wycofać. — Sayuri dopiero po chwili zreflektowała się, że zabrzmiało to jak zarzut, a nie żartobliwa uwaga. — Daj mi to przeżyć, Temari. To pierwszy i ostatni raz, kiedy moja przyjaciółka bierze ślub.
— To chyba w ogóle ostatnia okazja dla ciebie.Otrząsnęła się z tego dziwnego odrętwienia, gdy zauważyła złośliwy uśmieszek na twarzy Temari.
— No co? Sama zamykasz się na innych, a Gaary ani Kankurō na ślubnym kobiercu raczej nie zobaczymy. To twój pierwszy i ostatni ślub, na którym będziesz. Ciesz się chwilą!— Nie wierzysz we mnie? — Sayuri po raz pierwszy tego dnia przemogła się i uśmiechnęła. — Nie jestem znowu taka stara... choć może mój ukochany jeszcze się nie narodził.
Temari szturchnęła ją w bok i obie zachichotały cicho. Żarty na temat różnicy w wieku Temari i Shikamaru modne były w ich domu na samym początku związku tej dwójki. Kankurō przodował w tej bezlitosnej rozgrywce, ale to Gaara, dość nieoczekiwanie, stał się niekwestionowanym mistrzem działania z ukrycia.Wieczór tuż po misji dyplomatycznej Temari był doskonałym momentem, żeby naigrywać się z niej. Gaara rozłożył na stole w salonie papiery i chyba tylko markował pracę. Rzekomo w gabinecie nie mógł się skupić, bo trwały prace remontowe na tym samym piętrze, co jego samotnia, ale w domu nie wybrał swojej sypialni, tylko salon, w którym pozostali grali w karty.
Sayuri obserwowała Kankurō, który przechodził samego siebie w złośliwych uwagach, zarumienioną Temari i Gaarę, któremu nikły uśmiech nie schodził z ust, kiedy przysłuchiwał się ich rozmowie.— Pamiętaj, Temari! — Kankurō oderwał wzrok od swoich kart i spojrzał na siostrę z poważną miną. — Wiem, że dzieci potrafią wyglądać uroczo, kiedy czegoś chcą, ale nie możesz dopuścić do demoralizacji Shiki! Nawet nie myśl o hazardzie przy tak młodym umyśle!
CZYTASZ
Sachiko czy Sayuri?
FanfictionNieustanne konflikty, dylematy moralne, czyli codzienność w świecie shinobi. Współczuć należy każdej osobie, która narodziła się w tej przerażającej rzeczywistości. Pewną śmierć można przepowiedzieć wszystkim, którzy nie zostali do niej przygotowani...