Sachiko czy Sayuri? - Rozdział 11

50 5 6
                                    


— Myślisz, że mogę to zabrać?

Sayuri zerknęła na Temari, która przyciskała do ciała jasnoniebieską sukienkę.

— Nie mogę znaleźć choćby jednego powodu, żebyś miała jej nie brać.

— Tak sądzisz? — Temari przekrzywiła głowę. Zmarszczyła brwi i nadal przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. — A nie jest zbyt krótka?

— Czyli przyznajesz Kankurō rację? — Sayuri uzyskała oczekiwany efekt, bo Temari oderwała wzrok od lustra i spojrzała na nią. — Po ślubie tylko stateczność? Godna rola żony i matki?

— Do pieluch mnie jeszcze nie ciągnie...

Sayuri obserwowała ją i ze zdumieniem przyjęła rumieniec, który wykwitł na jej twarzy.

— To dlaczego nie chcesz jej zabrać?

— A bo nie wiem... Ja już chyba nic nie wiem.

Temari rzuciła sukienkę na kupkę rzeczy, która wędrowała razem z nią do Liścia. Usiadła obok Sayuri i oparła głowę o jej ramię.

— Ty nic nie wiesz? Świat się kończy.

— O tym właśnie mówię... — Temari chyba opanowała jakiś mały kryzys, który przeżywała, bo oswobodziła się z jej uścisku i uśmiechnęła pod nosem. — Muszę przyznać, że kilka lat temu nie spodziewałabym się, że będę do ciebie przychodzić po radę i pocieszenie.

— Po znajomości udzieliłybyśmy ci łaski dostąpienia zaszczytu czerpania z naszej wiedzy i mądrości.

Temari już całkiem się rozchmurzyła. Zachichotała cicho i szturchnęła ją w bok.

— Nie wyobrażam sobie naszego domu bez ciebie. A ile śmiechu było!

— Niańczenie opóźnionej w rozwoju osoby zbliża rozbite rodziny? Musimy opatentować tę metodę.

— Wiesz, nigdy o ci o tym nie mówiłam, a teraz... Sama rozumiesz, to taki ostatni dzwonek. — Temari przerwała. Dopiero po chwili spojrzała jej w oczy. — Byłaś mi bliska nawet zanim odbyła się ta przeklęta misja, zanim wyznaczyli nagrodę za twoją głowę...

— Nagrodę?

Temari westchnęła cicho i wzruszyła ramionami.

— Nadal obowiązuje. Gdyby ktoś cię wyśledził... Dlatego tak bardzo naciskałam na tę farbę. — Wskazała dłonią na jej włosy. — Nie znam zbyt wielu... — Przerwała. Potrząsnęła głową i wyraźnie zmusiła się do uśmiechu. — Obiecaj, że nie dasz wmówić sobie Kankurō, że można już to wszystko olać.

— Co olać?

— On uważa, że już sobie odpuścili ściganie cię, ale to niepodobne do tych kręgów. — Zacisnęła dłonie w pięści. — Obiecaj, że nie wpadniesz na głupie pomysły paradowania po Sunie z tym rudym buszem.

— I tak nikt mnie nie zna...

— Nie chcę słuchać wymówek. Chcę usłyszeć obietnicę, której dotrzymasz.

Sayuri patrzyła na Temari i próbowała powstrzymać łzy, które niebezpiecznie zbierały się w jej oczach. Zamrugała kilka razy i dopiero po chwili powiedziała:

— Obiecuję.

— No! To mi się podoba! — Wesoły uśmiech tylko na chwilę zagościł na twarzy Temari. — To teraz druga rzecz. Dlaczego... Ty nigdy nie chciałaś wychodzić stąd — oznajmiła ostrożnym tonem. — Dlaczego? Na początku myślałam, że bałaś się...

Sachiko czy Sayuri?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz