Sachiko czy Sayuri? - Rozdział 12

48 5 8
                                    

Sayuri cudem udało się doczłapać pod pokój Temari. Oparła głowę o framugę i zapukała.

Miała wrażenie, że minęły wieki, zanim drzwi się otworzyły.

— Sayuri! — wykrzyknęła Temari. Wyraźnie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodziło jej w tym potężne ziewnięcie. Dopiero po chwili spytała: — Czy ty wiesz, która jest godzina?!

— Nie... — Sayuri uniosła dłoń z książką ważącą przynajmniej tonę. — To prezent ślubny.

— Prezent ślubny...?

Temari zmrużyła oczy. Światło padające z małych, przypodłogowych lampek nie było dostatecznie jasne, więc zapaliła te na ścianach.

Obie zostały na moment oślepione, a kiedy Sayuri przyzwyczaiła się do tej zmiany, dostrzegła szeroki uśmiech na twarzy Temari. A patrzyła tylko na okładkę! Jeszcze nawet nie zajrzała do środka!

— Nie wiem, czy na trzeźwo dam radę to przyjąć...

— Nie musisz być trzeźwa! — wykrzyknęła Sayuri.

Nie mogła się doczekać reakcji Temari. Nagle rozbudziła się i raz! dwa! pociągnęła ją do kuchni, ignorując fakt, że ta stała tylko w krótkiej koszulce na ramiączkach i bieliźnie.

Pospiesznie wygrzebała z zakamarków szafki buteleczki i czarki. W mgnieniu oka położyła wszystko na stół, nalała alkohol i usadowiła się na krześle.

— Czyli chyba nie mam wyboru i musi mi się to spodobać...

Temari opadła na ławę kuchenną. Położyła swój prezent na blacie stołu i przejechała opuszkami palców po okładce. Zmrużyła oczy, a nikły uśmiech zawitał na jej ustach. Uniosła wzrok i spojrzała na Sayuri.

— Postarałaś się. Nigdy nie lubiłaś malować.

Sayuri zapłonęły policzki. Chyba to jej bardziej przydała się sake. Porządnie łyknęła z czarki, ignorując rozbawiony wzrok Temari.

— Chyba ważniejszy jest środek, a nie okładka...

Obserwowała Temari, która powolnym ruchem otwierała książkę na pierwszym rysunku. Zacisnęła dłonie w pięści i wstrzymała oddech. Jak to przyjmie? Dopiero kiedy zauważyła jej zamglony wzrok, rozluźniła się.

— Pamiętam ten pokój... O cholera! — Temari zachichotała cicho. — Ale zazdrościłam ci tych drzewek bonsai!

— Jedno próbowałaś zabrać, ale Kira był czujny. — Sayuri z satysfakcją dostrzegła rumieniec na jej twarzy.

— A co to?

Sayuri zerknęła na kartkę i uśmiechnęła się pod nosem.

Prezent podzieliła na części. Te pierwsze rysunki pokazywały, jak zapamiętała Temari z tych najwcześniejszych lat, a trzy następne to wyobrażenie każdego z rodzeństwa i to, jakimi ich widziała.

Na pierwszy ogień została oczywiście puszczona Temari. To w końcu jej prezent.

Kartkę papieru podzieliła w pionie. Na lewej części uwieczniła wyobrażenie Temari w bojowej pozie z wachlarzem, a na rysunku po prawej w powyciąganych spodniach, pogniecionej koszulce i buszem na głowie.

— Jak to co? Słyszałam, że jesteś największą kunoichi, jaka kiedykolwiek mieszkała w Sunie, ale kiedy tak patrzę na ciebie o poranku, to mi wojownika w żadnej mierze nie przypominasz.

Temari parsknęła śmiechem i szybko przewróciła stronę. Przez kilka sekund patrzyła na rysunek z szeroko rozszerzonymi oczami, by po chwili ryknąć śmiechem. Oparła się o ścianę i z trudem zaczerpywała powietrza.

Sachiko czy Sayuri?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz