(Przepraszam za to zaraz nastąpi, ale zmieniłam trochę pomysł na ten rozdział)
Skip time: Ponad pół roku późnej...
Przez ostatni czas, dużo się działo. Oskar i Wera są zaręczeni i wyprowadzili się jakieś dwa tygodnie temu. Zamieszkałam z ekipą, a Lena kupiła mieszkanie w Rzeszowie. Mam się niedługo wprowadzić do mojej przyjaciółki. Justyna poznała fajnego ziomka. Nawet nie wiem jak ma na imię, ale rozmawiałam z nim na Skypie. Ja i Łukasz zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Moje wcześniejsze zauroczenie przeistoczyło się w... miłość..? Zakochanie..? Błażej zerwał ze swoją dziewczyną, a dziś mamy poznać się z Eweliną - jego kolejną wybranką. Marek już kiedyś z nią gadał i przyznał, że babka leci tylko na „fejm" i pieniądze. W każdym razie zerkałam na zegarek kiedy wybije 17. Chwilę wcześniej ubrałam się inaczej, niż stary naciągnięty
T-Shirt i luźne spodenki. Wybrałam to:i białe sandałki. Do tego delikatny makijaż.
- Jestem!
Usłyszałam, że Łukasz wszedł do domu. Właśnie wrócił ze sklepu.
- Ok bejbis. Idziemy?
Zapytał odkładając zakupy na blat.
- No ja jestem gotowa. A kto dokładnie idzie?
Odparłam opierając się o ścianę.
- No ja, ty, Marek i Ida. W skrócie wszyscy, którzy mogą.
Odpowiedział rozpakowując produkty.
- Aha ok.
Odpowiedziałam biorąc z fotela torebkę. Wyszłam i dołączyłam do Marka i Idy.
- Hej. Gotowa na poznanie największego plastiku tego świata?
Spytała czarnowłosa pokazując mi czyjś profil na instagramie. Były tam zdjęcia dziewczyny o oliwkowej skórze i niebieskich oczach. Jej włosy były ciemnobrązowe i sięgały do ramion. Miała na sobie ok. 3 kilo makijażu i dwa razy tyle botoksu w ustach.
- Co. To. Kurwa. Jest?!
Wycedziłam. No gorzej niż Godlewskie.
- To jest Ewelina.
Powiedział Marek gasząc papierosa. Tak, pali.
- Jedziemy!
Zawołał Łukasz wsiadając do samochodu. Podążyliśmy za nim.Zatrzymaliśmy się w jakiejś kawiarni. Wyglądała dość przytulnie.
Weszliśmy do środka. Zauważyłam machającego do nas Błażeja. Oczywiście ruszyłam w jego stronę.
Obok nie siedział nikt inny jak Ewelina (czyt. Zagubiona siostra Godlewskich). Usiadłam na przeciwko i to samo zrobiła reszta. Ostatecznie znalazłam się obok Łukasza.
Marek widocznie przerażony Eweliną powiedział:
- Ej, zostawiłem fajki w samochodzie. Zapalę i wracam.
Oczywiście wiedzieliśmy, że nie wróci.
- Idę do łazienki.
Wtrącił Błażej.
- Ida.
Czarnowłosa ze sztucznym uśmiechem wyciągnęła rękę w stronę Eweliny.
- Ewela. To znaczy Ewelina, ale tak mi się bardziej podoba.
Odpowiedział plastik.
- Czekajcie. Pójdę coś zamówić.
Ida oddaliła się od stolika. Genialnie.
- A ty? Jak masz na imię, słodziutki?
Zapytała owijając kosmyk włosów wokół palca. Zagotowało mnie. Zastanawiałam się, czy z moich uszu nie wydobywa się para. Czy to zazdrość?
- Łukasz.
Odpowiedział z obojętnym wyrazem twarzy. Chyba też mu się to nie podobało.
- A ty kogoś masz Łukiś?
Zapiszczała. Normalnie miałam ochotę ukręcić jej pusty plastikowy łeb.
- Tak. - Łukasz odwrócił się w moją stronę. - Nie bój się. Z góry przepraszam.
Szepnął prawie niesłyszalne.
Po chwili poczułam jego usta na swoich. Szybko ogarnęłam co się dzieje i spróbowałam grać jego dziewczynę, najlepiej jak potrafię. Z drugiej strony... Ni chciałam, żeby to była tylko gra...
Pocałunek był krótki, ale zdawał się być nie udawany. Oblałam się pewnie rumieńcem, po tym co się stało.
Warto było zobaczyć rozczarowaną minę plastika.Wróciliśmy godzinę później. Nikt nie dowiedział się o intrydze z kawiarni. Tak miało zostać.
Był już wieczór. Zmywałam w łazience resztki makijażu, gdy ktoś zapukał do moich drzwi.
- Em... Jeśli możesz... to wyjdziesz ze mną... gdzieś?
Zapytał (jak się domyśliłam) Łukasz.
- Najpierw musze wiedzieć, czy mam się wystroić.
Zaśmiałam się.
- Nie koniecznie. Może nie całkiem „domowo", ale też nie jak na bal.
Próbował wytłumaczyć.
- Jak na miasto?
Spytałam.
- Tak, jak na miasto.
Odparł.
Jest czerwiec. Zrobiło się już chłodniej, wiec ubrałam się ciepło.Makijaż zrobiłam delikatny. Jedynie co się zmieniło od poprzedniego, to ciemniejsza pomadka. Gotowa wyszłam przed dom. Zaraz potem przyszedł Łukasz.
- Wow... Wyglądasz ślicznie.
Powiedział.
- Dziękuję.
Z pewnością się zarumieniłam...
- To... jaki mamy plan?
Spytałam by zakończyć ciszę.
- Spacer.
Uśmiechnął się.
Jakoś się złożyło, ze szliśmy trzymając się za rękę. Podobało mi się...
Szliśmy w przyjemniej ciszy.
Zatrzymaliśmy się obok jakiegoś jeziorka. Obok był mały mostek. Bardzo urocze miejsce.
- A teraz, chodź.
Łukasz usiadł na mostku i gestem wskazał, bym zrobiła go samo. Tak tez się stało.
- Najpierw... Nie ważne co ci powiem, nie wyśmiejesz mnie?
Spytał niepewnie.
- Spokojnie. Najwyżej wrzucę cię do tego jeziorka.
Zaśmiałam się.
- Wiesz... Pamiętasz, jak miałaś trzynaście lat i żeby pośmiać się z twojego kuzyna z Leną założyłyście grupę niby z nami?
Powiedział patrząc w wodę.
- Skąd o tym wiesz?
- Ta... bo na tej grupie nie wszyscy byli nieprawdziwi. Na miejscu Łukasza... byłem ja.
- To dlatego wydawało mi się, ze znam cię od zawsze...
Kiedy miałam kilkanaście lat, razem z Leną założyłam kilka „fejkowych" kont. Dokładniej... to Lena założyła. Jej kuzyn - Marcin, miał kontakt z ekipą. Jak się okazało, na miejscu „fejkowego" Łukasza, był ten prawdziwy...
- Ale to nie to, po co cię tu ściągnąłem...
Odwrócił wzrok w moją stronę.
- Powód jest taki, że... że cię kocham...
Moje serce zaczęło bić jak nigdy. W brzuchu obudziły się motylki. W głowie brzmiały ostatnie słowa szatyna.
- Łukasz... kocham cię.
CZYTASZ
Taki zwykły nikt // Łukasz Wawrzyniak
Подростковая литератураAlex od zawsze wierzyła w miłość od pierwszego wejrzena. Ale czy wystarczy codziennie myśleć o naszej miłości? Spojler: Nie wystarczy.