2

1K 76 11
                                    

Stał w kolejce, żeby kupić wino, po które zmusił się zwlec z łóżka. 

Nie wychodził z niego z byle powodu. Nie umiał żyć normalnie po utracie Lauren. Lauren była jego jedyną miłością, która przetestowała go na wszystkie możliwości. 

Dosłownie wszystkie. Jakie tylko przyszły wam do głowy. 

Sprawdzała jego wytrzymałość, bawiąc się na kolanach innych. Przekraczała granice znikając z nimi w toalecie. Wiedziała, że nie zareaguje. 

On nigdy nie reagował.

Z miłości. 

Miłości do toksycznej czarnowłosej. 

Była jak anioł w najbardziej ciemnej postaci. Była jego demonem oraz opiekunką. Oddał jej całe serce. Spadł na samo dno, ponieważ ona tego pragnęła. A on uwielbiał spełniać jej prośby. 

Brał udział w każdej rujnującej go sytuacji, pozwalał na traktowanie go jak przedmiot.

Kochał to bo ona to kochała. 

Był zaślepiony swoim wyobrażeniem. 

Uważał ją za wyjątkową osobę. W jego głowie miała najszlachetniejsze serce, które tylko on mógł posiąść. Tak sobie wmawiał. Prawda była zupełnie inna i to ona go prawie zabiła. 

Jego świat upadł. Został sam. Zdradzony na każdy sposób. Dla innych był żałosną jednostką, która dała sobą pomiatać. Uwierzył w to. Uwierzył, że dał się upokorzyć. 

Nie był o to zły. Skopała go tak bardzo, że do dzisiaj nie dał rady się podnieść. 

Mimo, że minęło pięć lat.

Podciągnął rękawy swojego zużytego swetra. Obawiał się spojrzeń innych. Gryzł nerwowo wargę, gdyż jego wzrok go nie słuchał i mimowolnie spoglądał na kasę naprzeciwko. 

Znajdowała się przy niej średniego wzrostu brunetka, o cudownych czekoladowych oczach. Jej włosy układały się w miękkie fale, usta były pełne, lecz wydawały się tak delikatne. 

Po prostu się patrzył. Niewinnymi tęczówkami starał się zapamiętać wszystkie szczegóły. Był oczarowany. Desperacko zauroczony jedynie w jej czystym, dziewiczym spojrzeniu. 

Nie zrobił żadnego ruchu w jej kierunku. Był zahipnotyzowany, lecz również przerażony. Przerażony tym, co mogło znajdować się za jej ujmującymi brązowymi tęczówkami. Był zbyt wystraszony, aby pozwolić sobie na coś więcej niż wpatrywanie się w jej piękne oblicze. 

- Coś jeszcze? - nie zareagował na opryskliwą ekspedientkę. Nadal był oniemiały. Zatrzymał się i nie potrafił się odnaleźć w natłoku jego myśli oraz emocji. Od dawna nie dopadł go taki ścisk gardła. Ręce powoli zaczynały się trząść, a na plecach poczuł malutkie krople potu. - Czy coś jeszcze?

- N-nie, nie, dziękuję. - zmieszany potrząsnął swoją głową, na której znajdował się kok. Był zawstydzony swoim zachowaniem oraz przytłoczony przez pełne wściekłości ślepia innych ludzi. Rzucił banknot na ladę i zabrał butelkę. 

Gdy się odwrócił nadal stała i pakowała swoje zakupy. Był bliżej wyjścia, więc musiała zwrócić na niego uwagę. Zwyczajnie musiała, gdyż on poświęcił jej ostatnie minuty. To musiało się wydarzyć. 

I stało się. Zabrała dwie siatki wypełnione artykułami spożywczymi i spojrzała przed siebie. Dostrzegła go. Stał z boku. 

Czuła się niekomfortowo, ponieważ jego intensywne zielone oczy powodowały, że traciła koncentrację. Czy miała coś na twarzy? Czy coś od niej chciał? Czy może chciał ją spłoszyć. Jego wzrok sprawiał, że myślała, że stała przed nim naga, a on wcale nie miał jej tego za złe. 

Przełknęła ślinę i powoli się do niego zbliżała. 

On również pozbył się nadmiaru wydzieliny i wędrował za nią spojrzeniem. Nie próbował się uśmiechać. Nie zamierzał. 

Gdy była wystarczająco blisko, poddała się. Patrzyła na podłogę i bez oddechu kierowała się do wyjścia. 

Ruszył za nią. Dałby wiele, żeby ponownie zwróciła się do niego. Mógłby pociągnąć za jej płaszcz, lecz nie powinien ukazywać swojej zdesperowanej strony. 

Bał się pokazać, że był słaby. 

Bał się pokazać, że był słaby, skrzywdzony i rozpaczliwie głodny bliskiej osoby, której obawiał się odszukać. 

Wstydził się ukazać prawdziwego siebie, dlatego pozostawał w cieniu i na dnie, gdzie znalazła mu miejsce Lauren. 

Poddał się. Przystanął na moment, gdy dostrzegł, że doszła do zapewne swojego samochodu. Musiał zapomnieć, ponieważ prawdopodobnie dziewczyna miała odjechać i nigdy nie wrócić, lecz ona zrobiła coś czego się nie spodziewał. Przekręciła się w jego kierunku i zwyczajnie go obserwowała. Zauważył uśmiech. Posłała mu uśmiech. 

Coś się w nim narodziło.

W większych kręgach nazywało się to nadzieją, aczkolwiek on poczuł swoją szansę. Szansę na ożywienie w nim tego, co była dziewczyna zabiła. 

Nie liczył, że podejdzie i nie liczył, że się odezwie. Ich kontakt wzrokowy był dla niego wystarczający. 

Żałował jedynie, że nie umiał uśmiechnąć się do niej, by pokazać, że też to odczuł. Posiadał barierę, której nie był w stanie przeskoczyć sam. 

Bo samemu było ciężko przejść przez swoje koszmary. 

Uronił łzę. 

To była pierwsza osoba, która zrobiła w jego stronę miły gest. Gest, którego nie odwzajemnił. 

Z pustką analizował czynności jakie wykonywała. Odprowadził ją do wyjazdu z parkingu. Nie wierzył, że spotkają się ponownie. Dał temu odejść. 

Wypuścił drżące powietrze, które trzymał w ustach i podążył do swojego mieszkania, w którym mieszkał zupełnie sam. W mieście nie miał rodziny. Od dawna z nią nie utrzymywał relacji, gdyż za bardzo zamknął się w sobie. 

Nie pisał, nie dzwonił. Nie dawał znaków życia. Nikt też nie naciskał na niego. Czuł się opuszczony. Taki był.

Kawalerka była w opłakanym stanie. Dopuścił do tego. Pozwolił, żeby jedna kobieta zgładziła go na każdej płaszczyźnie jego istnienia. 

Nie walczył z tym.

Z poukładanego, uprzejmego, charyzmatycznego chłopaka zmienił się w najsmutniejszą wersję siebie. Cierpiał w środku. Nie dbał o szczegóły. Nie żył w godnych warunkach. Nie rozmawiał z nikim, unikał ludzi, bał się dotyku, pogłębił się w chaosie i swojej depresji. 

Krzyczał.

Niemo krzyczał, żeby ktoś go uratował przed tragicznym końcem. Modlił się o godną osobę, która znajdzie klucz do jego blokady i pozwoli mu odrodzić się. 

Wydawało się to niemożliwe.

Rozpacz jaka nim zawładnęła zdradzała mroczne sekrety, aczkolwiek zasługiwał na pomoc. Każdy z nas zasługiwał, lecz musiał zaufać. 

Jego słabość sprawiła, że odczuwał zażenowanie wśród zdrowych psychicznie osób, jednakże czym się różnił? W czym był gorszy? Oprócz tego, że był żywym dowodem na ludzką podłość oraz niesprawiedliwość?

Był po prostu postacią o wielkim sercu, które nie doświadczyło właściwej miłości, ale czy to znaczyło, że ona nie istniała?

refleksje?

co sądzicie o Harry'm i tajemniczej brunetce? o całej sytuacji?

kocham xx



love me, please || h.sWhere stories live. Discover now