Podręczniki

26 3 12
                                    

Liz otarła brudną od zielonego soku ręką spocone czoło. Zerknęła na zapełniony do połowy wiklinowy kosz. W środku znajdowały się spalone od sierpniowego słońca liście. Miały wąskie blaszki o intensywnie trawiastej barwie. Na ich widok coś zaczęło skręcać się w jej brzuchu. Głowa zaczynała boleć jakby od samego patrzenia. Mogło się wydawać, że te odczucia były spowodowane przez niezwykle drażniący węch słodki zapach rośliny, który już w sam w sobie mógł doprowadzić do mdłości. Ona jednak pielęgnowała te rośliny codziennie. Przyzwyczaiła się do natury tych krzewów już w dzieciństwie.

Znudzona podniosła wzrok i skierowała go ponad wysoką na pół metra łodygę. Słońce dopiero zaczynało wstawać. Od rana raniło i tak podrażnione kurzem oczy. Świecący krążek na niebie już zdążył rozświetlić ich podwórze oraz okoliczne lasy, utrudniając jej pracę. Wstrzymała na chwilę oddech i przyjrzała się gwieździe. Pomyślała o tym, że nie ma jej za złe, że lśni akurat w tej chwili. Rozumiała, że i ono ma swoje zadanie do wypełnienia w tej zapomnianej przez Boga i ludzi krainie.

- Nie zadręczaj się tak - do jej uszu dobiegł zmartwiony męski głos. Na jego dźwięk drgnęła lekko, lecz nie obróciła głowy.

- A co innego można tu robić? - zapytała ironicznie dziewczyna i zaczęła ściągać ciężkie rękawice z szorstkich i suchych od upałów dłoni. Obejrzała swoje ręce i wyciągnęła wbity w nadgarstek drobny kolec, który musiał wbić się jej, gdy zbierała z ziemi całkowicie wysuszone liście rosnącej przed nią rośliny.

- Idziesz dzisiaj na targ? - spytał stojący za nią chłopak. Niechętnie podniosła się z ziemi. Nagle fala bólu przeszła przez jej kręgosłup, ale zignorowała ją. Wiedziała, że jest w złej formie fizycznej, a na choroby w tym miejscu nie było rady. Musiały istnieć razem z tobą lub od razu przenieść cię w lepsze miejsce.

- Nie, Lief kazał zostać mi w domu. I tak ma więcej klientów ode mnie - mruknęła znudzona pytaniami swojego rozmówcy. W końcu odwróciła się w jego stronę.

Stał przed nią chłopak o niespotykanej urodzie. Liz nie mogła powiedzieć, że nie był urodziwy. Ciemne, jak smoła włosy kontrastowały z bladobłękitnymi oczami, które badały ją uważnie, lecz przyjaźnie. Skórę, mimo tak ostrego słońca zachowywał wręcz w mlecznym odcieniu. Ubrany był lepiej niż ona. Ciemna bluzka była zrobiona z dobrego materiału, a krótkie spodnie, które od zawsze były wyznacznikiem dobrego życia, tylko podkreślały jego status.

- Nie chcesz pójść do lasu? Dawno nie polowaliśmy razem - zaproponował i uśmiechnął się beztrosko. Uśmiech ten zabolał Liz. Był pozbawiony zmartwień i trudu, który ona miała wymalowany na twarzy. - Rea nie potrafi strzelać tak dobrze, jak ty. W dodatku jest za delikatna na chodzenie po lesie.

- Czekam na człowieka od rachunków. Potem idę pod Płot, bo dostałam wezwanie do odbioru książek dla dzieciaków i czegoś jeszcze, choć nie mogę rozczytać tego skrótu - wyjaśniła pkrótce. Uznała, że chłopak nie powinien wiedzieć za wiele o jej dzisiejszym dniu.

- A jaki to skrót? - zainteresował się brunet. Liz zlustrowała go zaniepokojona jego ciekawością.

- Pewnie i tak niedługo się dowiem - starał się zakończyć temat. Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ona była szybsza. - Muszę uciekać do dzieci. Lief zabrał na rynek Lilith, więc Leonard dręczy mnie od rana, że chce się bawić, ale ani ja, ani Lea nie mamy czasu.

- Do zobaczenia. Jutro może zajdę na targ - pożegnał się, a Liz krzyknęła w odpowiedzi tylko krótkie "Pa", bo była już w drzwiach domu. Odprowadziła go wzrokiem i zatrzasnęła za sobą z hukiem drzwi.

Położyła koszyk z liśćmi w przedpokoju i zdjęła buty, by nie nabrudzić w domu. Weszła do kuchni. Od razu buchnęło w jej stronę gorąco. Prymitywna kuchenka nastawiona była na pełny gaz. Na jednym z czterech palników stał mały garnek. W środku coś bulgotało. Podeszła bliżej - zupa jarzynowa. Wciągnęła powietrze. Czuła aromat świeżych warzyw, które Lea hodowała od kilku miesięcy i wreszcie mogła zrobić z nich pierwsze danie. Liz nie umknął też zapach mielonego pieprzu i liścia laurowego.

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz