Plan

17 3 9
                                    

Grupka młodych dorosłych znów pochylała się na stosem wyrwanych ze zwykłego zeszytu kartek. Każda z nich zapisana była drobnym pismem Arii. Liz ze znużeniem patrzyła po raz setny na kolejne wypisane punkty planu. Katherina i Anton starali się wykrzesać jakikolwiek optymizm lub zaangażowanie od pozostałych członków grupy, lecz było to niewykonalne. Większość z nich leżała spokojnie nieopodal rozłożystego dębu, o który jak zwykle opierała się szatynka i wysoki blondyn. Dziewczyna nie zerkała nawet w jego stronę, niepewna czy powinna to robić. Savio bacznie obserwował ich dwójkę, z miejsca pomiędzy swoją siostrą a rozbawioną dziecinnym zachowaniem Case'a Laurą. Wszyscy doskonale już wiedzieli co powinni robić. Nie było więc sensu powtarzać tego po raz kolejny, ale starszy rekrut, który kierował całą akcją, chciał mieć pewność, czy czegoś nie zepsują. Termin zbliżał się nieubłaganie - zostały dwa dni. Lief i Anja, którzy panowali nad sytuacją wraz z innymi rekrutami w pozostałych ośrodkach, także wiedzieli już, co powinni zrobić. Wystarczyło czekać. Dlatego Liz bez żadnego zainteresowania zajęciem przyjaciół, przypatrywała się żołnierzom nerwowo obserwującym okolicę.

- Nic ci nie umknie, młoda - odezwał się niespodziewanie męski głos, na co szatynka mimowolnie drgnęła. Zerknęła kątem oka na Savio, który też się spiął zaniepokojony. - Nie patrz na niego. Nie jestem twoim wrogiem w porównaniu do niego - dodał blondyn, widząc jej zaniepokojenie. Wzięła głęboki oddech i odwróciła się w jego stronę. Miał na twarzy szeroki uśmiech, choć coś w jego oczach mówiło, że nie wszystko jest tak dobrze, jak było poprzednio.

- To ty próbujesz sabotować nasz plan - syknęła Liz zdenerwowana na to, co powiedział. Cieszyła się, że reszta była kilka metrów od nich, bo mogli po cichu porozmawiać bez świadków.

- Nie musisz przy mnie udawać - rzucił swobodnie, nadal obserwując uważne straże przy bramie wjazdowej do kompleksu. Liz także powróciła do lustrowania ich każdego ruchu, nabierając nerwowo powietrza.

- Savio wie, że starasz się mi pomóc. Pozwól mi działać samej dopóki nic nie podejrzewa - poprosiła łagodnie dziewczyna. Starała się, by jej głos brzmiał pewnie, ale to się chyba nie udało, bo młody mężczyzna parsknął przyjacielskim śmiechem.

- Wystarczy, że pod koniec naszej rozmowy dostanę od ciebie w twarz, a będziesz mogła spać spokojnie przez te dwa dni - dziewczyna pokręciła głową zażenowana jego poczuciem humoru, znów zwracając wzrok na wzburzonego już szatyna. - Anton i Case wiedzą, że mają starać się uciec do garażu po ten nasz samochód. Jedźcie na wybrzeże - poinstruował ją półgłosem, ale ona tylko zmarszczyła prawie niezauważalnie brwi.

- Czemu akurat wybrzeże?

- Jest tam pełno wyrzutków, a ludzie w twoim wieku to zdegenerowana młodzież, która jest postrachem dorosłych mieszkańców. Pomogą wam - wyjaśnił, a ona rozchyliła usta zaskoczona jego słowami.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę mieli uciec z dobrze znanych jej terenów i zwiedzać całą Zjednoczoną Amerykę, która mogła okazać się niezwykle trudnym i obcym światem. Nie wiedziała co może ją czekać poza granicami Wnętrza i ośrodka dla wewnętrznych rekrutów. Przeraziła ją myśl, że ona i jej przyjaciele będą musieli poradzić sobie tam całkiem sami, nie znając zasad tamtego życia. Przerażała ją myśl, że właśnie miała się postawić władzom całego Zewnętrza i Wewnętrza, by uciec od tych niebezpiecznych ludzi. A jeszcze bardziej straszna była myśl o tym, że musiała sprzeciwić się całej grupie rekrutów, których na samym początku miała za przyjaciół. Zanim odkryła prawdziwy cel tej doskonale zaplanowanej przez nich ucieczki.

- Dlaczego mieliby nam pomóc?

- Ludzie, którzy mieszkają na wybrzeżu to w większości członkowie gangów. Te zazwyczaj są skłócone, bo mają odmienne interesy. W sumie każdy przywódca tych grup czeka na kogoś, kto pomoże im zorganizować coś większego. Po prostu czekają na przywódcę powstania przeciwko władzy.

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz