Część 3

727 28 12
                                    

[T.I.] pov
Myślałam, że jak będę udawać martwą to mnie zostawi, ale nie, nikt nie ma szczęścia.

Poczułam jak to coś mnie podnosi i jakieś dziwne uczucie na moim ciele. Może jak będę dalej udawać to mi się uda?

– Dobrze wiem, że żyjesz. Jestem Sans, w sumie to Cross Sans. A ty człowieku?

Siedziałam w ciszy i nie odpowiadałam. Nagle do głowy przyszło mi dobre zagranie.

– Powiem Ci, jak obiecasz, że mnie puścisz. Zgoda? – zapytałam z nadzieją w głosie.

– Jasne. To mów.

– [T.I.]. Teraz mnie puść.

– Nie.

– Dlaczego?!

– Kłamałem. – odpowiedział z kpiną w głowie po czym się zaśmiał.

>>>Time Skip<<<

Idziemy tak już dobre 2 godziny a on nadal się nie zmęczył. Boże, mi się już chce spać, pewnie jest po północy już.

Ja nie wiem co zrobić, próbowałam wszystkiego a on nie chce mnie puścić.

Po jakimś czasie w końcu wyszliśmy z lasu i przeszliśmy przez most, który ledwo co się trzymał, po kilku minutach drogi byliśmy w dużym domu.

– Witam w moich skromnych progach. Jesteś głodny, człowieku?

Już chciałam mu coś odpowiedzieć, jednak on był szybszy.

– Żartowałem, będę Cię traktować jak ty mnie. Właź do pudła. – odpowiedział bez emocji i pokazał karton pod ścianą.

– Nie? – okazałam swój sprzeciw.

– To zrobimy tak, ty wejdziesz do pudła a ja Cie nie zabije, pasuje?

Posłusznie weszłam do pudła. Szkielet udał się na piętro i szybko do kogoś zadzwonił.

Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi, jednak byłam tak senna, że nie zdążyłam zobaczyć kto to był. Poczułam tylko jak ktoś przesuwa pudło.

&quot;Bruh!💜&quot; Epic!Sans x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz