Rozdział 6

130 8 4
                                    

Bella wstała i pomyślała, że jest około 6.00 lecz spojżała na zegar.

- O jejku już 7.15! Miałam być już gotowa o 7.30! - prawie krzyknęła lecz pomyślała, że może któryś z domowników jeszcze śpi
Ubrała na siebie długą czarną sukienkę, ubrała też naszyjnik który zawsze nosiła, ogarnęła się trochę i zeszła a raczej zbiegła poprawiając włosy na dół do jadalni. Jak co dzień przy stole siedziała cała rodzina.

- Przepraszam, że tak późno ale po prostu zaspałam, ale zdążyłam chyba na śniadanie?

- Oczywiście, że zdążyłaś - rzekła Narcyza z uśmiechem na twarzy, Bellatrix odwzajemniła uśmiech

- Chodź, usiądź. Zajęliśmy dla ciebie miejsce - powiedział Lucjusz
Bella zajęła swoje miejsce i już za chwilę jadła pyszne śniadanie przygotowane przez swoją siostrę

- Tak w ogóle to jeszcze raz chciałam wam za wszystko podziękować.

- Mówiliśmy ci, że nie musisz nam za nic dziękować, jesteśmy przecież rodziną i musimy się wspierać.- Powiedziała że spokojem w głosie siostra Belli

Po zjedzienu śniadania przeteleportowali się na ulicę Pokątną. Mieli iść do Olivandera lecz Pan Olivander był porwany przez Czarnego Pana. Zobaczyła nowy sklep z różdżkami. Weszła i zobaczyła taki wybór jakiego nawet nie miał Olivander.

-Dzień dobry - powiedział nawet przystojny sprzedawca. Nie ukrywając Belli nawet trochę ten sprzedawca się spodobał.
- Czy mogę w czymś pomóc?

- Tak, szukam różdżki. Poprzednia przełamał się w walce na pół.

Kilka minut Bella wybierała różdżkę i w końcu wybrała, właściwie to nie ona wybrała różdżkę tylko to różdżka ją wybrała. Wychodząc ze sklepu uśmiechnęła się do pięknego sprzedawcy, a uśmiech do zwykłych czarodziejów był u niej rzadkością, uśmiechała się tylko do swojego pana i do rodziny. Spacerowała jeszcze trochę po ulicy Pokątnej, ponieważ Malfoy'owie poszli całą rodziną na zakupy. Gdy już wszyscy dotarli do domu zaczęło się ściemniać. Bella wzięła coś do jedzenia i poszła do swojego pokoju. Zaczął padać deszcz. Usiadła przed oknem i zaczęła spokojnie oglądać deszcz, a spokojność nie była w jej naturze, lecz była zmęczona i nie miała siły na nic. Siedziała na wygodnym fotelu przed oknem i w pewnej chwili zasnęła. Obudziła się około 23 na fotelu i przeszła zmęczona na łóżko i tam się wygodnie położyła i zasnęła.



A beautiful witchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz