Droga przez las była długa i nie należała do łatwych, wszędzie było wiele powalonych drzew, korzeni i krzaków, dwóch chłopaków przedzierali się przez te chaszcze, lecz dodatkową trudnością była złamana noga jednego z nich i postrzeloną ręką, choć o postrzeleniu wiedział tylko Zenithar, bo nie powiadomił o tym towarzysza. Po męczących godzinach Hanzo zatrzymał się i posadził znajomego na jakimś korzeniu.
- Poczekaj tutaj, ja idę znaleźć jakieś suche badyle by rozpalić ognisko, trzeba odpocząć.
- Na pewno daleko bym poszedł.
Mruknął Zeni do oddalającego się właśnie Hanzo, gdy ten zniknął mu całkiem z pola widzenia to chłopak wyjął z szaty jeden flakonik krwi który zabrał z domu, otworzył naczynie i przełożył je do chorej ręki by zdrową sięgnąć do rany gdzie tkwiła kula, zacisnął zęby i włożył dwa palce w ranę próbując namierzyć, a następnie wyciągnąć kulę, ból, jaki mu towarzyszył był nieopisany, lecz ten się nie podawał, gdy w końcu namierzył pocisk, zacisnął na nim palce i szybko go wyciągnął, towarzyszył temu głośny krzyk bólu, Zeni był wyczerpany, położył kulę gdzieś na pień by wziąć w zdrową rękę flakonik z krwią i wypił zawartość, gdy naczynie było puste zaczął chować je do szaty lecz słysząc czyjś krzyk przestraszył się i upuścił naczynie, spojrzał się w miejsce krzyku i zobaczył Hanzo.
- Człowieku nie strasz mnie, prawie zabiłem flakonik.
Mówiąc to schylił się po przedmiot i schował go do kieszonki w szacie.
- Sam krzyczałeś i to tak jak by ktoś cię zarzynał, myślałem, że coś się dzieje i wróciłem.
- To... Nie ważne... Martwisz się ?
- O nikogo się nie martwię.
Syknął i rzucił drewno na ziemię, następnie zaczął przygotowywać wszystko pod ognisko, ale myślami był przy tym jak się zachował, czemu tutaj przyszedł i czemu nie miał ochoty poprostu wykończyć tego wampira i nie mieć go za ciężar, lecz za każdym razem jak o tym myślał to czuł że by żałował takiej decyzji, czyżby ten chłopak go jakoś zaczarował, a może Hanzo było mu go po prostu żal, choć nigdy nie czół do kogoś żalu, jego rozmyślenia zataczały błędne koło więc postanowił się tym narazie nie przejmować i zająć się ogniskiem, lecz rozproszyło go pewne pytanie.
- Czemu zabiłeś tamtego szlachcica?
Pytanie było ciche i słychać w nim było lekki strach.
- Z zachcianki, satysfakcji polania się krwi i lekkiej zemsty, choć górę brała zabawa.
- Co jest zabawnego w zabijaniu!
Oburzył się i podniósł głos, strach wyparował, a złość go zastąpiła.
- Po pierwsze, nie życzę sobie byś na mnie krzyczał.
Głos miał śmiertelnie poważny, a oczy chwilowo zabłysły szaleństwem, lecz szybko się otrząsnął mówiąc dalej.
- Po drugie, pyta się mnie wampir, który wysysa z ludzi krew.
Zachowanie Hanzo przestraszył Zenithara, tak że ten ledwo słyszalnie i jąkając się rzekł.
- nig... nigdy ni.. nie zabiłem czło.. człowieka, pije tylko kre.. krew zwierząt.
-Żartujesz?
Hanzo, był w szoku, spojrzał się na towarzysza myśląc że ten zaraz potwierdzi to jako żart, lecz Zeni tylko kiwnął przecząco głową, co jeszcze bardziej zafascynowało chłopaka.
- Wampirek z dobrym serduszkiem.... Łał spotkałem naprawdę dziwny okaz waszej rasy. Hahaha.
Ten śmiech był jednym z tych normalnych, nielicznych, które nie były tymi psychopatycznymi, w tym momencie Zeni zasmucił się nieco, a po umyśle krążyła mu tylko jedna myśl, "Spotkałeś największe dziwadło niż ktokolwiek... Nich dalej myśli, że jestem tylko wampirem".
Gdy ognisko było w nareście gotówę to Hanzo wstał i podszedł do pogrążonego w myślach wampira, złapał go za ramię i powiedział.
- Choć ognisko gotowe, ogrzejesz się trochę.
Zenithar syknął z bólu, a Hanzo od razu puścił jego rękę, nie rozumiejąc co się stało spojrzał na przesiąkniętą bólem twarz wampira, następnie szybko podwinął rękaw jego szaty i zobaczył tam paskudną ranę.
- Czemu nic nie mówiłeś, to wygląda okropnie, na pewno pocisk jest zatruty, trzeba go szybko wyciągnąć.
- Nic mi nie będzie, wyjąłem kulę, a trucizna jest niegroźna... Chyba...
- Chyba?! Ty sobie żartujesz!? Jak była by niegroźna to po wyjęciu pocisku było by dobrze, a tutaj widać, że dalej się rozrasta, kiedy wyjąłeś kulę?
- Jak byłeś po opał... Wtedy gdy przyszedłeś po moim krzyku..
- Nie jest dobrze, trzeba szybko zrobić opaskę i ruszać znaleźć jakieś miasteczko, ja się na tym nie znam, ale znachor musi sobie z tym poradzić.
- Nigdzie nie idę, wszystko będzie dobrze, samo zniknie.
Hanzo, już całkowicie podirytowany podszedł do Zeniego i trzepnął go w głowę.
- Teraz cię zaprowadzę byś się ogrzał, potem zrobię ci ucisk na ręku, a rano idziemy do znachora, a ty masz odpocząć i słowo "nie" będzie tutaj zbędne, bo się na to zgadzasz, prawda?
Mina chłopaka była poważna i groźna, Zeni wiedział, że lepiej się nie sprzeciwiać, a do tego nad głową miał rękę towarzysza ktura zaraz mogła walnąć go drugi raz, więc szybko pokręcił głową na zgodę, a następnie przy pomocy Hanzo udał się bliżej ognia, ogrzewając się patrzył jak toważysz robi mu na ręce ucisk z jakiś mocnych liści, a gdy skończył to wstał i zaczął wspinać się na jedno z najwyższych drzew, gdy był na samym czubku zaczął się rozglądać, w oddali zauważył jakieś światła, lecz były one daleko, "możliwe, że jakaś wioska, ale teraz tam nie dojdziemy, jutro rano będzie trzeba udać się tam jak najszybciej... Czy ja się martwię... Nie, po prostu nie chce by był takim obciążeniem... Ale mogę go zostawić... Ahhhhh!!!", chłopak znów zaczął w myślach zapętlający się temat, zdezorientowany tym wszystkim zszedł z drzewa i położył się koło ogniska, by zasnąć i nie przejmować się tym, co chodzi mu po głowie. Gdy Hanzo już zasnął to Zeni dalej patrzył się w niebo, robił to zawsze, nie było nocy, w której choć by na chwilę nie spojrzał na nocne niebo, od maleńkości przyglądał się gwiazdą i księżycowi, uwielbiał ich widok i nie potrafił bez niego funkcjonować, czasami nawet odmawiał sobie snu, by tylko całą noc patrzyć w niebo i czuł, że dziś właśnie jest taka noc.

CZYTASZ
Zmagania sprzeczności
FantastikPrzygody pewnego młodzieńca który musiał stawiać czoła swojej sprzecznej naturze. Opowiadanie będzie zachaczało o homoseksualizm i wątki męsko, męskie. Jeśli ci to nie pasuje nie czytaj, nikt nie zmusza. Okładka nie należy do mnie.