Hanzo otworzył powoli oczy i spojrzał w dalej lekko ciemne niebo, słońce powoli rozświetlało horyzont, co dawało znak, że niedługo noc całkowicie się skończy, w tym momencie jej pozostałości dalej były, a gwiazdy dalej można był jeszcze zauważyć. Chłopaka ze stanu lekkiego po sennego otępienia wyrwał czyjś głos.
- Żałuje, że noc nie może trwać o wiele dłużej... Kocham nocne niebo, jest na nim tyle przeróżnych wzorów, które tworzą gwiazdy, a sam księżyc daje piękną srebrzystą poświatę, natomiast gdy na niebie go nie widać, wtedy jest znacznie ciemniej i równie pięknie, noc w każdym aspekcie jest cudowna, nieważne czy księżyc jest lub go nie ma.
Głos wampira był nieco nieobecny, przygnębiony i dość cichy, Hanzo wstał z ziemi i otrzepał się z liści i ziemi, która na nim zaległa, słyszał wszystko co zostało powiedziane przez towarzysza.
- Zaraz ruszamy, trzeba znaleźć jak najszybciej jakąś wioskę i znaleźć znachora... - miał już się więcej nie odezwać, lecz słowa same opuściły jego usta - ty spałeś choć trochę czy będę musiał nieść cię ledwo przytomnego?
- Nie da się spać, gdy na niebie jest tak piękny widok, tylko szkoda, że słońce wszystko psuje.
Zenithar westchnął i wstał zapominając całowicie o złamanej nodze co sprawiło mu tylko ból i natychmiast przez to z powrotem usiadł na pieńku.
- W sumie i tak muszę cię praktycznie nieść więc jak byś spał to chyba by nie było różnicy.
Zeni spojrzał się na ziemię i mruknął ciche "Przepraszam", natomiast Hanzo podszedł do niego i już miał łapać jego ramie, lecz nagle się zatrzymał przypominając sobie że to tę rękę wampir ma postrzeloną, więc złapał drugi bark zamiast tego którego na początku miał złapać i przerzucił rękę za swoją szyję.
- Mam nadzieję, że słońce cię jakoś nie osłabia...
"I po co ja się o to pytam... Nie chce by był większym ciężarem na pewno.. A pomagam mu z litości, dlatego go nie zostawię... Tak to musi być to..." Gdy skończył tak rozmyślać skupił się na tym co wampir mu odpowie.
- To stereotyp, nie palimy się w słońcu i możemy normalnie funkcjonować za dnia, takim samym stereotypem jest, że można nas zabić czosnkiem... Ja na przykład go bardzo lubię, oczywiście jest wiele nieprawdziwych informacji o nas...
Hanzo nie odpowiedział, zajął się odgarnianiem gałęzi, które zasłaniały mu drogę. Po dość długiej ciszy chłopcy doszli do wyjścia z lasu, rozejrzeli się, lecz nic nie wypatrzyli, Hanzo chciał już coś powiedzieć, lecz przerwał mu Zeni.
- Hanzo... Słyszę kogoś.. Jakieś pięćset metrów na zachód... Chyba jakiś powóz, jedzie w naszą stronę.
- No to w takim razie wiele nam to ułatwia, może jesteś strachajło, ale się przydajesz.
Hanzo, klepnął wampira po plecach i ruszył środkiem ścieżki, dalej podtrzymując Zeniego.
- Co zamierzasz... Chyba nie chcesz ich...
Nie do kończył słów, bał się to powiedzieć, lecz twarz towarzysza nie wyrażała w tym momencie chęci mordu.
- Na razie nie, chyba że mnie zirytują, plan jest taki że idziemy środkiem, a kiedy usłyszymy powóz.. Znaczy ja usłyszę.. Dobra za dużo tłumaczenia, ale nie zabije ich.. Oczywiście tylko wtedy gdy nie dadzą mi powodu.
Powóz był coraz bliżej, tak że nawet Hanzo zaczął go słyszeć, chłopak odwrócił się z lekko zdziwioną miną, lecz była na jego twarzy też nadzieja, oczywiście to była tylko "Maska", lecz naprawdę bardzo realistyczna, zaczął machać do woźnicy zwalniając nieco.
Kiedy powóz się zatrzymał ze środka można było usłyszeć zirytowany głos.

CZYTASZ
Zmagania sprzeczności
FantasyPrzygody pewnego młodzieńca który musiał stawiać czoła swojej sprzecznej naturze. Opowiadanie będzie zachaczało o homoseksualizm i wątki męsko, męskie. Jeśli ci to nie pasuje nie czytaj, nikt nie zmusza. Okładka nie należy do mnie.