Rozdział IV

8 2 0
                                    

Nieprzytomny chłopak leżał w powozie, który zamierzał do najbliższego miasta, miał zostać tam sprzedany jako niewolnik, a ludzie, którzy go porwali zacierali ręce na samą myśl ile uda im się zgarnąć za niego złota.

Zenithar powoli cucił się, strasznie bolała go głowa i nie wiedział co się dzieje, lecz powoli wszystko do niego dochodziło, przypomniał sobie, że właśnie jest porywany, chciał wstać, lecz nie mógł się ruszyć poczuł, że jego nogi, jak i ręce są związane, przez co przeraził się jeszcze bardziej, zaczął się miotać i krzyczeć.

- Pomocy!! Yuma, Kaito, błagam pomóżcie!!! Błagam, pomocy!!!

-Zamknij się tam, bo ci język utniemy!!

Gdy usłyszał grożbę od razu sparaliżował go strach i przestał krzyczeć, a wgłowie kłębiło się wiele myśli naraz.

"Kaito miałeś rację... Przepraszam, jednak poza wioską są zagrożenia... Proszę niech to będzie żart... Kaito"

Jednak żartem to nie było, Zenithar rzeczywiście został porwany, a nie wiedział nawet ile był nieprzytomny i ile będzie tak jechać. Po wielu długich godzinach powóz się zatrzymał, chłopak od razu się spiął, bo następną rzecz, jaką zarejestrował to były kroki, które zmierzały na tył powozu, kiedy drzwi się otworzyły i wpadło do pomieszczenia kilka promieni słońca, chłopak zobaczył mężczyznę, który idzie w jego stronę z chytry uśmiechem.

- Dobra młody teraz się przekonamy ile możesz być wart, targ niewolników czeka na ciebie z otwartymi ramionami.

Następnie facet zaśmiał gardłowo, a śmiech utkwił w głowie Zeniego, który chciał krzyczeć i błagać o toby go puścili wolno, lecz zbyt się bał by cokolwiek zrobić więc nawet się nie ruszył kiedy mężczyzna podszedł do niego i przerzucił go sobie przez ramię jak worek kartofli, następnie wyszli z powozu i udali się do jednego z pobliskich budynków, tam facet, który go niósł przywitał się z innym człowiekiem, lecz ten był ubrany w elegancki frak i popierał się swoją czarną laską, miał na oko może z 30 wiosen i z uśmiechem i ciekawością przyglądał się Zeniemu.

- No, no, niezły okaz Ben, na pewno zjawię się dzisiaj na licytacji, dla takiej okazji warto będzie wydać parę złotych monet.

- Liczę na pana, panie Firtz, takiego okazu nie znajdzie się wszędzie.

Niejaki Firtz znów uśmiechnął się, by następnie odwrócić się i ruszyć w tylko sobie znanym kierunku, a Zenithar został wniesiony do budynku, by następnie zostać zawleczonym do piwnicy i wrzucony do jednej z klatek.

- Teraz sobie tu posiedzisz i grzecznie poczekasz, aż do rozpoczęcia licytacji.

Znów ten okropny śmiech, który obił się ponownie o głowę Zeniego, zanim jednak porywaczy odszedł to rzucił chłopakowi kromkę chleba i położył miskę z wodą w celi, Zenithar skrzywił się, czuł się okropnie upokorzony i poniżony, ręce i nogi miał dalej związane więc by zjeść lub się napić musiał by przeczołgać się i zachowywać się jak zwierzę, więc postanowił, że nie ruszy ani jedzenia, ani wody. Pod wpływem mijającego czasu, którego porwany już nie liczył, bo stracił rachubę, jego gardło było praktycznie wysuszone, a ten patrzył się na miskę z wodą walcząc gdzieś w umyśle o to czy napić się i stracić godność, czy jednak dalej walczyć, wiedział, jednak że jak się podda to nie tylko ugasi pragnienie, ale też będzie chciał zjeść zostawiony tu chleb, walczył i walczył, lecz w pewnej chwili pragnienie wygrało z silną wolą i nie mógł już się powstrzymać, przeczołgał się do miski z wodą i zaczął z niej pić, ugasiwszy pragnienie wziął się za kromkę chleba i gdy skończył w minimalnym stopniu zaspokajać swój głód z jego oczu poleciał kilka słownych kropel, załamany chłopak leżał tak bezsilbie czekając na nieuniknione. Po pomieszczeniu rozległ się dźwięk kroków, a po chwili również brzdęk kluczu i otwierającego się zamka celi, Zenithar podniósł głowę zerkając w stronę wyjścia, na policzkach dalej miał zaschnięte ślady po słownych kropelkach, lecz nie tym się teraz martwił, bo w jego stronę szedł znów ten sam mężczyzna, ten, który go tu wrzucił, a teraz miał zabrać na tę całą licytację i tak się stało, chłopak znów został przerzucony przez ramię, znów gdzieś go niesiono, lecz tym razem to nie była cela, teraz to była scena a dokoła była zasłonięta kotarami, na jej środku słup, i właśnie tam Zenithar był niesiony, by następnie zostać tam przywiązany i zostawiony.

Zmagania sprzecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz