Rozdział III

5 3 0
                                    

Na nocnym niebie świecił księżyc, a do okoła niego mieniło się wiele gwiazd, pewien chłopak leżąc na polanie, patrzył w niebo podziwiając ten wspaniały widok, robiło się coraz później, a po pewnym czasie można było usłyszeć nawoływania.

- Zenithar gdzie ty jesteś, powinieneś wrócić 2 godziny temu, Zeni.

Postać która oglądała gwiazdy wstała z polany i zaczęła iść w stronę nawołującego głosu jednocześnie głośno mówiąc.

- Już idę Kaito, spokojnie, zapatrzyłem się trochę w gwiazdy.

Gdy wampir usłyszał słowa dobiegające z niedaleka to zatrzymał się i spojrzał w tamten kierunek, widząc zbliżającą się postać zaczął się irytować.

- Ruszaj się trochę szybciej, dojrzę się spóźniłeś to ja musiałem cię szukać, a teraz ruszasz się od niechcenia.

Zenithar przeszedł koło brata i ruszył w stronę domu.

- Nie jestem dzieckiem Kaito mam 16 wiosen, a spóźniłem się bo patrzyłem w nocne niebo, na tej polanie nic go nie przysłania

- Nie denerwuj mnie Zeni, nie obchodzi mnie co robiłeś, nie rozumiesz że bałem się o ciebie, po za tym dalej jesteś dzieckiem

Zenithar nie odezwał się, nie miał ochoty kłócić się i psuć sobie nastroju, jego priorytetem w tym momencie było wrócić do domu i napić się krwi, gdyż dopiero teraz odczuł że jest głodny. Po piętnastu minutach drogi dotarli do domu, Zeni wszedł jako pierwszy i od razu ruszył do spiżarni, po drodze jednak zatrzymał go Yuma.

- Nareszcie się znalazłeś, gdzieś ty w ogóle był, Kaito praktycznie odchodził od zmysłów.

- Oglądałem gwiazdy, po za tym nie wiem po co się tak martwił nic mi się nie stało.

Właśnie do pomieszczenia wchodził wampir i słysząc stwierdzenie najmłodszego zirytował się.

- A co by było gdyby jednak coś ci się stało, gdyby w pobliżu byli jacyś obcy z poza wioski.

- Przestań mnie traktować jak jajko, co miało by mi się stać, gdyby był ktoś obcy to był by to i tak wampir lub wilkołak, tak samo jak w wiosce.

Zenithar powoli stawał się podirytowany, prawie że podnosił głos na Kaito, a Yuma stał z boku nie wiedząc jak reagować na tą kłutnie.

- Ale w wiosce każdy wie że....

Kaito nie zdążył dokończyć, bo Zeni podniósł głos.

- Wiedzą że co, jestem odmieńcem, wybrykiem natury, to wiedzą, a gdybym taki nie był to nawet nie zwrócił byś uwagi że nie było mnie aż tyle czasu, bo nic by mi nikt nie zrobił, mam rację!!

Kaito nie wiedział co powiedzieć, stał jak wryty i patrzył się na Zeniego, Yuma za to podszedł do najmłodszego i położył mu rękę na ramieniu.

- Zeni to nie tak, Kaito po prostu się martwi, ja tak samo i gdyby Kaito cię nie przyprowadził to sam bym zaczął cię szukać.

Jednak chłopaka nie interesowało zbytnio co mówił Yuma, strzepnął jego dłoń z ramienia, ruszył szybkim krokiem do spiżarni i zabrał stamtąd pięć flakonów z krwią sarny, schował fiolki do kieszeni szaty i ruszył do drzwi wyjściowych z domu.

- Gdzie ty się wybierasz, jest środek nocy, wracaj natychmiast.

- Daj mi spokój Yuma!!

Chłopak szybko otworzył drzwi i wybiegł z domostwa, jednak jego brat nie dawał za wygraną, ponieważ zaczął za nim biec, Zenithar jednak nie przejmując się tym że brat go goni zaczął kierować się poza granice wioski.

- W tej chwili się zatrzymaj, jak tego nie zrobisz będą gorsze konsekwencje!!

Słyszał za sobą krzyk Yumy, ale po chwili krzyki przemieniły się w warkot, co mogło znaczyć tylko jedno, brat właśnie zmienił się w postać Wika, więc Zenithar nie miał zbyt wielu szans by uciec, gdyż nie był tak szybki jednak nie podawał się, bo chęć ucieczki i bycia teraz samym była większa. Yuma był coraz bliżej, już miał chwytać zębami za kraniec szaty brata, lecz nagle ubranie znikło mu z przed oczu, zatrzymał się gwałtownie i ruszył bardzo powoli do przodu, po paru krokach dotarł do skarpy, gdy spojrzał w dół to przeraził się, zobaczył brata którego otoczyli jacyś obcy, po zapachu rozpoznał w nich zwyczajnych ludzi, szybko zaczął szukać zajścia na dół.

Zenithar oszołomiony upadkiem złapał się za głowę i przetarł skroń, kiedy obraz mu się wyostrzył zobaczył kilka obcych twarzy szepczących do siebie, jednak jego dobry słuch wyłapał niektóre słowa.

- Ej co to za dzieciak

- Nie wiem, ale patrzcie na jego oczy.

- Zobaczcie też włosy, są całe białe.

- Łapcie go, sprzedamy go na targu niewolników, niezły okaz spora sumka wpadnie.

Gdy chłopak usłyszał ostatnie zdanie to przeraził się, wstał jak najszybciej i zaczął się cofać, jednak wpadł da dwójkę ludzi którzy czaili się za nim, złapali go za barki i zaczęli prowadzić do powozu.

- Jakie szczęście że zrobiliśmy tu postój, taka zdobycz

Zenithar zaczął się wyrywać i krzyczeć.

- Yuma!!! Yuma ratunku!! Yuma!!

- Zróbcie coś, niech się tak nie drze.

Jeden z mężczyzn walnął chłopaka w głowę tak że ten zemdlał, akurat wtedy usłyszeli warczenie za sobą, gdy się odwróciło zobaczyli wilka szczężącego do nich kły w wielkim gniewie.

- Cholera, zajmijcie się tym zwierzakiem, ja pakuję chłopaka do powozu.

Trzech mężczyzn stanęła przed wilkiem mierząc w niego włuczniami, lecz Yuma nie dawał za wygraną, nawet jeżeli wiedział że może przegrać to nie miał zamiaru pozwolić zabrać swojej rodziny, rzucił się na jednego z mężczyzn i wgryzł się w jego krtań, pozostała dwójka nawet nie zdążyła zareagować, lecz gdy ocknęli się zaczęli machać włóczniami, jedna włócznia przejechała koło oka zwierzęcia omal go nie oślepiając, a druga wbiła się w łapę, nagle słychać było pisk wilka i krzyk mężczyzny przy podwozie który ruszał.

- Szybko wskakujcie, uciekamy stąd.

Dwójka która walczyła spojrzała po sobie, a następnie na kompana z poszarpanym gardłem.

- Spadamy on i tak jest już martwy !

Szybkim ruchem rzucili włóczniami w wilka które wbiły cię mu w plecy towarzyszył temu straszny skowyt, a mężczyźni szybko wsiedli do powozu który już jechał, wilk ledwo wyszarpał włócznie z pleców i ruszył za powozem, mimo bólu jaki powodował pozostawiony grot włuczni w grzbiecie starał się dogonić powóz lecz ten był szybszy i zniknął mu po jakimś czasie z oczu, Yuma zaczął wyć, a te wycie było przesiąknięte złością, smutkiem i bezradnością. Kaito siedział w domu i krzątał się to tu, to tam, czekał na Yume który miał przyprowadzić Zeniego, lecz minęła już 4 godzina, a wilkołak dalej nie było, właśnie szedł do kuchni gdzie chciał zaparzyć sobie cherbaty na uspokojenie, lecz poczuł krew i to bardzo znajomą krew.

- Yuma!!

Krzyknął wampir i wybiegł jak najszybciej przed dom, zobaczył tam wilka z licznymi ranami i krwią, która zlepiła futro, w niemałym szoku pobiegł do przyjaciela i kucnął przy nim.

- Co ci się stało, gdzie Zeni !?

Ostatkiem sił wilk zmienił się w ludzką postać i opierając się rękoma o ziemię wydyszał.

- Po.. Porwali go, ludzie go porwali Kaito... Porwali go... Nie mogłem nic zrobić, oni.. Oni go ZABRALI!!!

Wampir był w szoku, łzy cisnęły mu się do oczu, wtulił się w przyjaciela i zaczął płakać, po chwili Yuma do niego dołączył.

Zmagania sprzecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz