11. WSZYSTKO JASNE cz.2

15 3 0
                                    

- Wszystko zaczęło się w 1879 roku, kiedy to mój prapradziadek razem z kolegą zaczęli myśleć o łączeniu zwierząt. Rozumiesz, jakieś tam drobniejsze marzenia o byciu naukowcem. W wieku 23 lat mój prapradziadek, który swoją drogą nazywał się William Hardany, wygłosił przed szerszą publicznością swoją teorie na temat łączenia genów zwierząt w celu stworzenia nowego gatunku. Niestety wyśmiano go. Dlatego wrócił do swojego kolegi i sami zaczęli prace nad tworzeniem hybryd. Oczywiście mieli coś na celu. A dokładnie chcieli żeby nowe, lepsze zwierzęta zastępowały ludzi w wielu pracach fizycznych. Rozumiesz chyba, że w tamtych czasach nie było takich maszyn jak dziś. Kiedy złączyli pierwsze zwierzęta zrobili to w tajemnicy przed całym światem. Dokładnie to złączyli królika z jaszczurką. Była to próba, by sprawdzić na ile są możliwe tworzenia hybryd. I wyniki były zaskakujące. Bo wyobraź sobie, że taki królikojaszczur był bardzo odporny na uderzenia. A to dlatego, że gdy łączymy takowe zwierzęta musimy zdawać sobie sprawę, że nie jest łatwo go zabić. Bo wiesz, że każde zwierzę jakoś się ochrania. A kiedy jest łączone z innym wtedy te ich ochrony się łączą i uodparniają na większość ataków. Przez to William zaprzestał jakichkolwiek prac bo bał się tego co może stworzyć, a czego później nie będzie mógł się pozbyć. Na szczęście jego syn, czyli mój pradziadek uznał, że chce kontynuować jego badania. Nie rozpoczął od łączenia, tylko od badań ile genów trzeba dać z każdego zwierzęcia, by wyszło stworzenie które będzie inteligentne i będzie się słuchać człowieka. Córka kolegi Williama pomagała mojemu pradziadkowi w tych badaniach. W końcu stworzyli zwierzę które miało w sobie 23 inne zwierzęcia. Nazwali je Nessie. I tak jest to to stworzenie które widziałaś. Na początku Nessie była posłuszna, a mój pradziadek szczęśliwy z wyników zaczął tworzyć kolejne. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że Nessie była bardziej inteligentna niż nam się wydawało. Kiedy zrozumiała, że z czasem coraz bardziej rośnie odczekała 20 lat żeby uciec. I przez te 20 lat udawała posłuszeństwo, żeby jej całkowicie zaufać. Kiedy wyszli z nią na dwór uciekła i od tamtej pory nikt jej nie widział. Jedyne co wiadomo było o Nessie to to, że jest cały czas w Jewell. Po tej sytuacji zajmowano się badaniami, ale od tamtej pory nie stworzyliśmy żadnego nowego zwierzęcia. - Tony przerwał na chwilę i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił niósł w ręce tace z dwoma dzbaneczkami i kubkami. Z jednego wlał nam herbatę, a z drugiego wsypał po dwie łyżeczki cukru. Wziął łyk i powrócił do opowieści. - Dwa miesiące temu natrafiliśmy na niejakiego doktora Owensa. Na swoim koncie miał wiele udanych eksperymentów, to znaczy nieraz już wynalazł jakiś lek który przydał się ludzkości. Uznałem, że taki człowiek, by mi się przydał, więc nakłoniłem go do przyjazdu. Wiedziałem, że jest dobrym człowiekiem, musiałem więc nakłamać, że wszystko co robimy to w słusznej sprawie. Naiwny człowiek... przyjechał i pomagał nam w badaniach. Dzięki niemu mamy różne specyfiki które są naprawdę przydatne. Usuwają blizny, pamięć. Niestety ostatnio zaczął się domyślać co naprawdę tu robimy. Opowiedziałem mu całą prawdę, a on chciał natychmiast przekazać to światu. Mówił, że jesteśmy dwa kroki przed resztą oraz, że musimy wszystkie badania im przekazać. Ja jednak nie chcę się dzielić tym z innymi. Do wszystkiego doszliśmy dzięki ciężkiej pracy moich przodków i mojej, więc dlaczego świat ma to dostać na gotowe? Musieliśmy się pozbyć doktora. Dziwne wierzył we wszystko co mu powiedzieliśmy oprócz tego, że Nessie naprawdę istnieje. Uważał, że to niemożliwe, a nawet jak by istniała to już by dawno umarła. Wysłaliśmy go więc do miejsca w którym mogła się znajdować. I na szczęście znalazł ją. Próbował przed nią uciec ale nic z tego. W końcu porwała go w te swoje szpony i zabrała w hen daleko. Niestety podczas lotu wypadły mu słuchawki, więc nie do końca wiemy co się z nim aktualnie dzieje. Uważam jednak, że nie żyje, bo Nessie zawsze ukryta teraz zaczęła atakować co bym porównał do zjedzenia jednej kostki czekolady i sięgnięcia po całą tabliczkę. - Tony przestał mówić. Po jakiś 5 minutach zrozumiałam, że to koniec historii. Zmarszczyłam brwi. Wszystko to działo się jakieś pół kilometra od mojego domu i nic o tymi nie wiedziałam? Dosłownie pod moim nosem zabili niewinnego człowieka. Miałam jednak kilka pytań, więc wzięłam głęboki oddech i zaczęłam.
- Co z tymi pozostałymi hybrydami? Mówiłeś, że po stworzeniu Nessie stworzyliście ich więcej, więc co z nimi? - spytałam, a Tony się uśmiechnął nieszczerym uśmiechem.
- Zaraz po porażce z Nessie pozbyliśmy się ich. - powiedział tylko. Wiedziałam, że zataja prawdę ale nie miałam odwagi pytać więcej na ten temat.
- A co z Nessie? Nie potraficie jej zabić? Czy może potraficie ale nie chcecie?
- Nie potrafimy. Już nie raz próbowaliśmy. Narazie pragniemy tylko sprawić, by przestała wałęsać się po okolicy. To bardzo niewygodne.
- A co z pokrzywdzonymi z imprezy? Patriciem i Elizabeth?
- Nie rozumiem pytania. Na imprezie Patrica, jeżeli o tą ci chodzi nikt nie został skrzywdzony. - zdziwiona zmarszczyłam brwi. Powiedział mi tyle ale nie chcę mi powiedzieć takiej rzeczy tym bardziej, że o tym już w jakiejś części wiedziałam.
- Na imprezie Patrica Nessie skrzywdziła go i Elizę. Na niego skoczyła i przedziurawiła mu płuca, a Elizabeth miała długą szramę przechodzącą przez jej twarz. - próbowałam jakoś dowiedzieć się o tym. Tony tylko pokręcił przecząco głową.
- Powtarzam jeszcze raz. Na imprezie w domu Patrica nikt nie został skrzywdzony. Patric owszem został porwany ale tak to nie było tam żadnej Nessie która krzywdzi innych. - Tony wziął swoją herbatę i wypił ją do końca.
- A ten chłopak co mnie śledził? On na pewno był od was. - wtrąciłam szybko, bo Hardany zaczął już wstawać.
- Tak śledził cię. Chciał się upewnić, że niegrzeczna dziewczynka uciekająca z domu bezpiecznie do niego dotrze. - Tony pochylił się nad stołem i położył mi swoje dłonie na ramionach. Zaczęłam się wiercić, ale on jeszcze bardziej wzmocnił uścisk - Może już Natasho zapomniałaś ale jesteśmy potężną firmą i jesteśmy również odpowiedzialni za osoby które wiedzą za wiele. Nasi szpiedzy są wszędzie, nawet nie zdajesz sobie sprawy ile nas jest... I chyba twoja herbata już wystygła. - powiedział i wyprostował się. Odwrócił się i wyszedł z pokoju. Złapałam za kubek i zaczęłam przypominać sobie wszystkie osoby które mogłyby być szpiegami. Czy naprawdę było ich aż tak dużo? Czy mogłam się gdziekolwiek czuć bezpiecznie? Nie znałam odpowiedzi na te pytania ale wiedziałam jedno. Musiałam wydostać się z tego miejsca. I musiałam znaleźć Elizabeth. Mogła dalej gdzieś tu być. A ja nie mogłam jej zostawić. Tylko teraz jak tu uciec. Nie miałam żadnego pomysłu. Jakby miałam kilka ale wydawały się tak idiotyczne, że było mi za nie wstyd. Szkoda, że nie miałam Evy. Ona pewnie już dawno wybierałaby najlepszą spośród dziesiątek dobrych ucieczek. Nagle zaczęły mi opadać powieki. Jeżeli miałam uciekać to na pewno wyspana. Obejrzałam się po pokoju. Nie wyobrażałam sobie spania i w ogóle życia w tym pomieszczeniu do przesłuchań.
- Hej! Możecie mnie wypuścić do normalnego pokoju?! Z łóżkiem i łazienką?! - zaczęłam krzyczeć do kamery. Po chwili do pokoju wszedł jeden strażnik.
- Zapraszam za mną. Ale najpierw tak dla bezpieczeństwa. - wyciągnął kajdanki i mnie skuł. W sumie teraz już nie miałam motywacji, by grzecznie za nimi chodzić. Stęknęłam. Te kajdanki strasznie wżynały mi się w skórę. To uczucie było okropne. Szybko wyszłam za tym facetem. Szliśmy przez dużą ilość korytarzy tak, że po minucie już się pogubiłam. Wreszcie doszliśmy do windy. Wiem, że to trochę naiwne ale miałam nadzieję, że wciśnie jakiś guzik na górze. On ku mojemu zaskoczeniu wcisnął 17. To było już prawie ostatnie piętro. Kiedy drzwi się otworzyły złapałam się za głowę. Okropnie mnie rozbolała od tej zmiany ciśnienia. On wyszedł, a ja za nim. Tutaj pokoje były ponumerowane trochę jak w hotelu. Podeszliśmy pod numer 63. Otworzył drzwi dzięki karcie którą trzymał i mnie wrzucił do środka. Nawet się nie kłopocił ze ściągnięciem mi kajdanek. Po prostu mnie tam zostawił. Pokój dalej był utrzymany w bieli natomiast ściany zaszły już pleśnią, a podłodze było daleko do błysku. Było jedno łóżko ale kiedy podeszłam do niego zauważyłam dziury wygryzione przez mole i przeszły mnie dreszcze. Łazienki nie było a jedynie wiadro stojące pod ścianą. Pokój był malusieńki miał może z 1,5 metra szerokości i 3 metry długości. Jedynym plusem było to, że nie miał kamer. Mimo tego wszystkiego zaczęłam krzyczeć.
- Nie zamykajcie mnie tu! - wrzeszczałam i waliłam w drzwi. Po chwili otworzyła się mała klapka przez którą ktoś włożył miskę. W misce była papka z ryżu i mała karteczka z napisem:
Mam nadzieję, że się podoba, bo to twój ostatni pokój"
T.H.

Słowa: 1400
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał🤭. I do zobaczenia! Bye

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Weird and quirkyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz