3. NIEDOKOŃCZONA IMPREZA

20 7 0
                                    

Wysiadłam na przystanku obok domu Patrica. Miał on olbrzymi dom i był okropnie bogaty. A raczej nie on tylko jego rodzice. Uśmiechnięta weszłam do środka. Było pełno ludzi. Zaczęłam szukać Elizy. W końcu weszłam w pusty korytarz.
- Eliza! - wrzasnęłam. A może jej jeszcze nie ma? Nie byłam niczego pewna. Miałam znowu krzyknąć gdy usłyszałam piski i wszaski. Szybko wybiegłam z korytarza by zobaczyć to. Potwora. Kiedy skoczył na jedną osobę wszyscy się rozbiegli, a ja patrzyłam na biedaka. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął. To była Eliza.
- Widziałaś to?! - krzyknęłam. Ona odwróciła głowę. Wciągnęłam mocno powietrze. Przez jej twarz szły trzy długie szramy. - Eliza. - powiedziałam i ją przytuliłam. Zaczęłyśmy płakać. Czemu akurat ją to musiało spotkać? Czemu nie mogłam to być ja? Ona nie zasługiwała na to, a ja przecież uciekłam z domu.
- Nat gdzie byłaś? - zapytała się z trudem. Widać było po niej, że każde słowo było bolesne.
- Teraz to nieważne. I proszę nic nie mów. Nie chce żebyś się męczyła. Ok? - spytałam, a Eliza pokręciła głową na tak. - dobrze musimy znaleźć jakąś kryjówkę lub cokolwiek, by nas nie znalazł. Ty częściej chodzisz na imprezy w domu Patrica. Wiesz gdzie jest najbezpieczniej? - Eliza znowu potwierdziła. Kiwnęła głową bym szła za nią. Wtedy zauważyłam dwóch facetów. Szli w naszym kierunku. Zmarszczyłam brwi. Kim oni byli? Co tu robili? Mieli jakiś związek z potworem? Tyle pytań tak mało odpowiedzi.
- Dzień dobry - powiedział wyższy z nich.
- Dzień dobry - odpowiedziałam i już miałam zawracać gdy jeden złapał mnie za rękę.
- Popatrz w światło, i się skup - uśmiechnął się jednak nie był to miły uśmiech.
- Z tą będzie trudniej. - powiedział drugi wskazując na Elizę. Gdy ten przede mną się odwrócił szybko spojrzałam na nią. „Uciekaj" powiedziała ruszając ustami bez słów. A więc szybko się wyrwałam i pobiegłam.
- Hej! - krzyknął jeden z nich i rozpoczął pościg. Nie wiem czy to dobry moment bym powiedziała, że miałam już dość uciekania tego dnia. Naprawdę dość. Bieganie to zło, a uciekanie to jeszcze mocniejsze zło. No kurde ileż można uciekać? Pod wpływem tych myśli stanęłam wzięłam najbliżej leżącą rzecz (a była to jakaś gruba książka) i z całej siły rzuciłam nią w faceta. On skulił się pod wpływem uderzenia, a ja podbiegłam i zaczęłam go kopać. Walczył zaciekle, złapał mnie za stopę i pociągnął tak, że upadłam. Ja jednak się wyszarpałam i wstałam po czym uderzyłam go w skroń. Opadły mu powieki i osunął się na ziemię. Zemndlał. Popatrzyłam na niego z góry.
- Nie zadzieraj ze mną - wysyczałam i splunęłam na niego. Potem ruszyłam dalej w głąb korytarza. Tak szczerze to się zgubiłam. I to całkiem mocno. Kiedy myślałam, że jestem koło wyjścia za drzwiami była łazienka. Skuliłam się pod ścianą kiedy usłyszałam muzykę. Zaczęłam iść do jej źródła kiedy usłyszałam rozmowę podeszłam pod drzwi nasłuchując.
-Usunęliśmy wszystkim pamięć. Jak ktoś się ich zapyta będą pamiętać tylko imprezę - odezwał się jeden głos.
- A dziewczyna i chłopak? - spytał drugi głos.
- Bierzemy ich do laboratorium. Dziewczynie zrobimy operację twarzy, później dodamy kilka specyfików doktora Owensa i jak nowa. Z chłopakiem będzie większy problem. Ma przedziurawione płuca, serce ledwo co działa. Słabo to widzę.
- No nic trudno. Na takiej dużej imprezie łatwo o morderstwo. Nawet w Jewell. A co z Nessie? Uciekła?
- Niestety tak. Ale dalej jesteśmy na jej tropie. Odwiedza miejsca z dużą ilością ludzi. Będziemy obserwować sklepy i pomniejsze domówki. Jak się pojawi...
- Światło i manto. - powiedzieli razem. Usłyszałam jak podchodzą do drzwi. Szybko zaczęłam tańczyć i się kiwać na wszystkie strony. Mogłam uciec ale no cóż. Już chyba wszyscy wiedzą co myślę na temat uciekania.
- Skąd ona się tu wzięła? - ten kto to powiedział wcześniej ewidentne wskazywał na pomniejszego. To on przecież wszystko omawiał, się tłumaczył. Był wysoki, blondwłosy z niebieskimi oczami. Nie wiem skąd ale skądś znałam ten opis.
- Zawędrowała przez przypadek czy co? - powiedział ten drugi. Wyglądał bardzo podobnie do tego pierwszego. Złapali mnie za ręcę i zaczęli ciągnąć.
- A to gdzie? - spróbowałam udawać pijaną. Oni tylko wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Rozśmieszyło mnie to i zaczęłam się śmiać.
- Ehhh dzisiejsza młodzież. Ile ona ma lat? Czternaście? Powinna już dawno spać. - w jednym trzeba było mu przyznać. Powinnam już dawno spać albo przynajmniej być w domu. W końcu zatrzymali się i mnie popchnęli. Ja zaczęłam iść normalnie i podparłam się o ścianę.
- Jakoś dojdzie - powiedział ten pierwszy i poszli. Ja szybko pobiegłam i wpadłam w wir tańczących osób. Rozejrzałam się, rzeczywiście było spokojnie. Jakby nikt nic nie pamiętał. By się upewnić zaczepiłam jednego.
- Hej co tu się działo 10 minut temu? - zawołałam. Znałam go ze szkoły, miał na imię Jack.
- Co? Ja nie pamiętam co było minutę temu! - krzyknął. Odrzuciło mnie. Okropnie od niego cuchnęło alkoholem. Przecisnęłam się przez tłum. Nie było mowy bym dokończyła tę imprezę, czyli tańczyła przez jakieś dwie godziny i śmiała się z Elizą. Elizabeth! Nie miałam pojęcia co się z nią stało. W rozmowie tych dwóch można było usłyszeć, że rozmawiają o jakiejś dziewczynie i jej operacji twarzy. To musiało chodzić o Elizę. Także mówili o jakimś doktorze Owensie. To było jedyne nazwisko jakie padło w tej rozmowie. Musiałam wrócić do domu i to wszystko przemyśleć, bo tutaj hałas mnie okropnie rozpraszał. Szybko zaczęłam się kierować w stronę wyjścia. Kiedy tylko wyszłam odechnęłam świeżym powietrzem. O tak! Wreszcie da się jakoś oddychać. Zauważyłam nadjeżdżający autobus. Szybko do niego podbiegłam i wsiadłam. Zmęczona oparłam głowę o szybę. To był długi dzień. Zaczynając od porannej rozmowy z Nikiem, czekania po lekcjach i ucieczki od potwora kończąc na kłótni z rodzicami i imprezie. Nie miałam już ochoty na nic. Zaczęły zamykać mi się powieki i powoli odpłynęłam.

Poczułam jak ktoś mnie klepie po twarzy. Otworzyłam szeroko oczy. Byłam w autobusie. Zasnęłam! Osobą która mnie obudziła był młody pryszczaty chłopak. No dobra był starszy ode mnie. Miał może z 20 lat.
- No ten, no to ten, ostatni przystanek. - wyjąkał. Rozejrzałam się po autobusie. Byłam sama jeżeli nie liczyć tego faceta.
- A mogę spytać na jakiej ulicy jesteśmy? - powiedziałam. Gdy spojrzałam na niego szybko się cofnął. Przełknął głośno ślinę. Co z nim było nie tak?
- Ogeechee. No ten tego ta ulica to Ogeechee. Nie że...
- Tak zrozumiałam. - warknęłam. Za kogo on mnie miał? Za jakąś głupią, że nie wiedziałam, że Ogeechee to ulica? No bez przesady. Szybko wstałam i wyszłam. Stąd do mojego domu było 5 kilometrów. Masakra. Podeszłam do tablicy z rozpisanymi godzinami jazdy autobusów. Następny w stronę mojego domu byłaś pół godziny. No dobra jakoś poczekam. Pryszczaty chłopak wyszedł z autobusu i usiadł koło mnie na ławce. Ten to naprawdę mnie już wkurzał.
- Ten, no ładna noc, no nie? - spojrzał na mnie z uśmiechem. Miał aparat na zębach.
- Nie. - powiedziałam bezinteresownie.
- No ale gwiazdy są ładne. No ten tego przecież każdy kocha gwiazdy no nie? Jeśli nie kochasz, odejdź! - krzyknął. Przerażona rozejrzałam się. Współczułam tym co tutaj mieszkali.
- Nie odejdę, bo czekam na autobus. - spojrzałam na niego ze złością. On tylko się uśmiechnął.
- A myślałem...
- Nie obchodzi mnie co myślałeś! Idź już sobie! Nie mogę poczekać w spokoju? - zaczęłam krzyczeć. Cały dzień miałam do bani, a teraz jakiś facet cały czas do mnie coś gadał. Miałam dość. Chłopak jednak nie przejął się mojim wybuchem tylko pokręcił głową. Ja odsunełam się od niego. W końcu przyjechał autobus. Wsiadłam do niego. Pryszczaty wszedł za mną. Przewróciłam oczami. To on będzie mnie teraz śledził? Po jakiś 10 minutach byłam pod domem. Wręcz wybiegłam z autobusu i podbiegłam pod rozbite okno. Wspięłam się do domu i najciszej jak potrafiłam weszłam do pokoju. Szybko się przebrałam i wykąpałam, by w końcu położyć się do cieplutkiego łóżka. Usłyszałam kroki na korytarzu, a po chwili uchyliły się drzwi mojego pokoju.
- Nat? Śpisz? - usłyszałam głos Nico. Spojrzałam na niego. W ręce trzymał swoją maszynę do podsłuchu. - Pamiętasz co mówiłem rano? Że podsłuchałem coś bardzo ciekawego? A więc muszę ci to puścić. - Nico podszedł do mojego łóżka. Westchnęłam ciężko. Jeszcze nie pójdę spać.

Słowa: 1300
Bardzo dziękuje za przeczytanie rozdziału! Jak się spodobało zostaw ⭐️!

Weird and quirkyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz