Przez całą drogę milczałam. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam nieruchome ciało Evy, a to sprawiało, że byłam przerażona i miałam poczucie winy. Na pocieszenie cały czas mówiłam sobie, że ona wróci. Że to chwilowe.
Samochód zatrzymał się, a szyba od kierowcy odsunęła się. Kierowca wysunął rękę z jakąś kartą i po chwili szlaban przed nami otworzył się. Gdy wjechaliśmy do podziemnego garażu mężczyzna koło mnie odezwał się.
- Odepnij pasy i masz iść za mną. Jeżeli spróbujesz uciec zakujemy cię. Jasne? - powiedział a ja zmarszczyłam brwi.
- Po co mam uciekać skoro tylko jak z wami pójdę wskrzesicie Evę? - zapytałam, a on złowrogo uśmiechnął się.
- Oczywiście tylko się upewniam, że dobrze się rozumiemy. - powiedział. Pojazd stanął, a on otworzył drzwi. Spokojnie wyszłam i ruszyłam za nim. Gdy weszliśmy do windy zdziwiona spojrzałam na guziki. Szły od góry do dołu i na samej górze była jedynka, a im niżej tym wyższa liczba. Kończyło się na 19. Chociaż w sumie to było oczywiste, że takie małe laboratorium musiało mieć podziemie. "Niemiec" wcisnął 6. Drzwi windy zamknęły się, a my zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Cała winda była całkiem duża, myślę, że zmieściło by się tu z trzydzieści osób albo mały samochód oraz była wykonana z metalu. Kiedy zapikała dając znak, że jesteśmy na miejscu "Niemiec" złapał mnie za rękę.
- Spróbuj na chwilę odejść albo chociaż gdzieś zajrzeć to obiecuję, że będziesz szła związana z workiem na głowie. Idź za mną, patrz na moje plecy. - powiedział i puścił moją rękę. Potarłam obolały nadgarstek i pokiwałam głową na znak, że tak zrobię. Wyszłam z windy i zgodnie z jego poleceniami się nie rozglądałam i szłam zaraz za nim. Nie chciałam by przez moją ciekawość mogli nie wskrzesić Evy. Jedyne co zauważyłam kątem oka to białe ściany i metalowe drzwi. Po chwili podeszliśmy do jednych takich drzwi. Mężczyzna je otworzył i wskazał na krzesło. Pomieszczenie niepokojąco przypominało mi pokój do przesłuchań jakie często są w filmach. Mimo tego i tak weszłam i grzecznie usiadłam.
- Niedługo wrócę. - powiadomił mnie i wyszedł. Pokój był cały biały. Nawet podłoga nierealnie lśniła. Przede mną stał stół z drugim krzesłem. Jak się rozejrzałam zobaczyłam kamerę wiszącą w lewym górnym rogu. Drzwi były przede mną na lewej ścianie.Cały czas siedziałam i stukałam paznokciami o stół. Po jakiejś pół godzinie drzwi otworzyły się. Do pokoju wszedł dosyć niski mężczyzna oczywiście w porównaniu do innych, bo miał może ze 180 cm. Jego twarz była pociągła, a skóra blada. Pod jego oczami były duże wory jako oznaki zmęczenia. Natomiast miał bardzo żywe spojrzenie czarnych oczu. Jego włosy były kręcone i czarne. Ubrany był w widocznie drogi czarny garnitur i tego samego koloru spodnie. Wręcz wyglądał na jakiegoś biznesmena który zarywa noce w pracy. Gdy patrzył na mnie wręcz miałam ochotę się skulić, by się schować przed jego przeszywającym spojrzeniem. Na szczęście udało mi się zachować wyprostowaną postawę ciała. Z wyzwaniem w oczach na niego spojrzałam.
- Spokojnie. Chciałem tylko porozmawiać. - powiedział. Miał gruby głos, podobny do głosu lektora z filmu.
- Rozumiem. - powiedziałam jedynie. On ze spokojem i wyluzowaniem usiadł na krześle przede mną.
- Nazywam się Tony Hardany i jestem szefem tej placówki. Wiem wszystko. A ty pewnie masz pytania. Ponieważ nigdy już stąd nie wyjdziesz odpowiem na wszystkie. - Tony wziął do ręki długopis i postukał nim w biurko. Ja otworzyłam szeroko oczy. „Nigdy już stąd nie wyjdziesz"? On żartował? Miałam nadzieję, że tak, bo nie zamierzałam spędzić reszty swojego życia w tym laboratorium. On jakby widząc moje zdziwienie jakby ze smutkiem pokręcił głową.
- Oj Natasho. Myślałaś, że możesz tyle zobaczyć, uciec przed usunięciem pamięci i żyć dalej na wolności? To przecież się kupy nie trzyma. Więc zostaniesz już na zawsze z nami. No cóż trudno się mówi. Było sobie dać usunąć pamięć to byś żyła dalej w nieświadomości, a to by cię uratowało.
- Ale panie Hardany... ja... - zaczęłam się jąkać. Byłam przerażona.
- Już. Dam ci czas do namysłu. Za godzinę wrócę. - Tony już wstawał z krzesła gdy ja wyciągnęłam rękę.
- Czekaj! Co się stanie z Evą? Wyczyścicie jej pamięć i wypuścicie? Czy zostanie ze mną? - zaczęłam pytać ale on tylko podniósł rękę.
- Cicho! Eva nie żyje. Czego tu nie rozumiesz? - poczułam się jakby ktoś oblał mnie zimną wodą. Pokiwałam głową w prawo i lewo.
- Nie, nie, nie! Oni mówili, że...
- Ją wskrzeszą? - pokiwałam głową, a on usiadł. Złapał mnie za ramiona i zmusił bym patrzyła prosto w jego bezduszne oczy. - A jak inaczej mieliśmy cię skusić byś tu przyszła? Posłuchaj. Potrafimy leczyć, potrafimy nawet tworzyć nowe formy życia ale nie potrafimy wskrzeszać. Bo tak szczerze nie można rozpocząć czegoś skończonego. Czy jak skończysz rysunek możesz go zacząć od początku? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Nie ale można go kontynuować. Zawsze jest coś do dorysowania. - powiedziałam. On puścił mnie i złapał się za czoło.
- Nie moja droga Natasho, nie w nauce. Tu są tylko dwie ścieżki: uleczyć lub stworzyć. Nie ma wskrzeszania. Bo wtedy człowiek rodzi się na nowo. Jakbyś zmazała całkowicie rysunek i wtedy go narysowała od początku. Nic nie pamięta, nie ma nawet świadomości czym jest. Próbowaliśmy i tworzyliśmy jakieś zombie. I to dosłownie. Nie ma kontynuacji. - powiedział. Ja rozejrzałam się po pokoju. Znalazłam się tu, by pomóc Evie. A teraz okazało się, że nie potrafię jej pomóc. Zaczęłam znowu płakać. Już miałam nadzieję, że znowu usłyszę jej śmiech lub dziwne gadanie. A to był już koniec. Tony poklepał mnie po ramieniu i wstał. Po chwili usłyszałam odgłos zamykanych drzwi.Nie wiem ile czasu minęło. Wiem tylko, że cały czas siedziałam skulona na krześle i szlochałam. Gdy już się trochę uspokoiłam do pokoju wszedł ten co mnie wcześniej tu przyprowadził i przyniósł mi jedzenie. Był to ryż. Po prosty duża miska ugotowanego ryżu. Spojrzałam krzywo na kamerę. Zjadłam całość, a wtedy on znowu wszedł i zabrał naczynie. Zanim drzwi się zamknęły pojawiła się na nich zadbana ręka z długimi palcami. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to Tony. Wszedł i usiadł na krześle. Znowu.
- No dobrze. Skoro już odpoczęłaś możesz zadawać mi pytania. Możesz być wdzięczna większość pracowników może o tym tylko pomarzyć. Ale tobie się to należy, prawda? Zostałaś zamknięta na zawsze w podziemiach i umarła twoja przyjaciółka. - wyjął z kieszeni jakieś dokumenty i zaczął coś pisać w nich długopisem.
- Usuńcie mi pamięć i wypuście mnie. Nie chce wiedzieć i siedzieć zamknięta. - powiedziałam. On tylko pokręcił głową no boki i zacmokał.
- Oj, Natasho. Nie da się usunąć pamięci z trzech dni. Można z godziny, najwyżej z dwunastu ale nie z trzech dni. Tak to bym dawno już ci ją usunął. Bo patrz na to z tej strony. Jesteś dla nas ciężarem. Musimy cię karmić, dbać byś nie uciekła. A raczej cię nie zabijemy bo potworami nie jesteśmy. - powiedział. Cały czas tylko coś pisał.
- No to mnie wypuść, będę udawała, że...
- Dość! - krzyknął i wstał z krzesła upuszczając papiery na stół. - Nie będziemy rozmawiać o twoim uwolnieniu! - przy każdym słowie walił pięścią w stół. Przerażona wstałam i uciekłam pod ścianę. Nie chciałam być blisko niego. - A teraz siadaj lub nie, bo jeśli jeszcze coś o tym powiesz obiecuje, że wyjdę i nigdy więcej mnie już nie zobaczysz. - zdenerwowany usiadł z powrotem. Ja również usiadłam. Głupie były te wszystkie pytania o uwolnienie. Przecież jasne było, że mnie nie uwolnią. Jedyne co mogę zrobić to go wypytywać o laboratorium, Nessie i w ogóle wszystko z nimi związane. Jakby udało mi się kiedykolwiek uciec to bym wiedziała wystarczająco dużo o moim wrogu, by iść na policję z dowodami. Tak, to był plan. Wyprostowałam się.
- Kim jesteście? - zapytałam, a on uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Nie było już śladu po jego wcześniejszym wybuchu.
- Wiedziałem, że zrozumiesz. Jesteśmy naukowcami. W większości. Pozostali to strażnicy. I to oni wyglądają jak Niemcy. - wyjaśnił. Podniosłam brwi.
- Wyglądają? Czyli to nie Niemcy? - spytałam ciekawa.
- Europejczycy. Nie wszyscy są z Niemiec. Są wśród nas Hiszpanie, Rosjanie, Brytyjczycy. Ten co cię tu przyprowadził to Grek. Przez pięć lat ćwiczą akcent. Oczywiście nie bez powodu bierzemy ich z innego kontynentu. Wtedy jest mniejsza opcja, że ktoś ich rozpozna. Pomyśl sobie, że jakaś cioteczka przyjeżdża sobie do tego miasta i wpada na swojego siostrzeńca. Tym bardziej przefarbowanego i w garniturze. Zaczęłyby się pytania, a na to nie mamy czasu. A w ogóle łatwiej jest się rozstać z rodziną jak mieszka tysiące kilometrów stąd.
- Czemu wszyscy wyglądają jak dawne ideały Niemca?
- Nasza organizacja ma swoje lata. I mój dziadek podpisywał umowy z Hitlerem. Daliśmy mu żołnierzy, a on w zamian dał nam strażników. Oczywiście wyglądających według jego ideałów. Nie wiem czy wiedziałaś ale Jewell ma mroczną przeszłość. Wśród niej sojusz z III Rzeszą. To tu trenowali żołnierze którzy później byli wysyłani na wojnę po stronie Niemiec. Wracając do wyglądu to po prostu wierzę w stare ideały. - uśmiechnął się. Zmarszczyłam brwi niedowierzając w dziwny przypadek. Dziadek mojej mamy był sojusznikiem ZSRS, a dziadek mojego taty mieszkał w mieście które miało sojusz z III Rzeszą. Naprawdę świat ma dziwne poczucie humoru.
- Co tu robicie?
- Hybrydy. - spojrzał na mnie z dołu i zaśmiał się cicho. - oczywiście nie samochody. Hybrydy zwierząt. Łączymy różne gatunki w celu znalezienia nowego, który będzie nam posłuszny i krwiożerczy w stosunku do wrogów.
- Czekaj, czekaj. - w mojej głowie zaczęło się wszystko układać. - To wy stworzyliście Nessie. - to nie było pytanie ale on i tak odpowiedział.
- Tak. Jest ona skutkiem ubocznym naszych działań. Dziwi mnie skąd wiesz jak się nazywa. - Tony wydawał się zdekoncentrowany. Pogratulowałam sobie.
- Twoi ludzie nie wiedzą, że rozmawiając w miejscu publicznym narażają się na takie osoby jak ja. Czyli które znalazły się obok ich pokoju w trakcie rozmowy o ważnych i tajnych rzeczach. - powiedziałam i zamrugałam niewinnie oczami. On zmrużył oczy. Już otwierał usta by coś powiedzieć ale ja szybko mu przerwałam. - Wiesz co? Chce wiedzieć wszystko o tej placówce. Wszystko! Od początku do końca. Jak powstaliście, jak zaczęliście tworzyć hybrydy, wszystko!
- Tak? - zapytał, a ja pokiwałam energicznie głową. - No to słuchaj. Ale proszę nie przerywaj. Pytania na koniec. - Tony odłożył dokumenty i długopis po czym rozsiadł się wygodnie i założył nogę na nogę. - ZacznijmySłowa: 1650
Przepraszam za tak długą nieobecność. Po prostu nie mogłam się zabrać za pisanie tego rozdziału. Mam nadzieję, że się spodobał i Bye!
CZYTASZ
Weird and quirky
Misterio / SuspensoNatasha Crosswhite, żyje w niewiedzy, że miasteczko Jewell nie jest tak bezpieczne jak się dotąd spodziewała. Na wolności grasuje tajemnicza istota jakiej nikt wcześniej nie widział. Niestety jedyne osoby które są w stanie go pokonać siedzą z założo...