Rozdział 1 - Cameron

6.8K 269 52
                                    

WITAJCIE!

Przed rozpoczęciem czytania - przeczytajcie parę słów ode mnie, w ten sposób unikniemy zbędnych pytań. To opowiadanie powstało jako tekst konkursowy (którego nie wygrało), dlatego publikuję tekst tutaj ;) A jego "konkursowość" polega głównie na tym, że ze względu na limit znaków, jest krótkie. Na pewno najkrótsze ze wszystkich rzeczy, jakie napisałam. Liczcie się z tym, że akcja może lecieć o wiele szybciej, będzie trochę skrótów, niedopowiedzeń i skondensowanych momentów. 

W przyszłości poszerzę Nie wszystko stracone do długości normalnej książki, na ten moment zostawiam wam to, co mam. 

Przyjemnej lektury! <3 Nie zapomnijcie zostawić po sobie jakiegoś śladu! ;)

*

Życie pisało czasami naprawdę nieprzewidywalne scenariusze, a ja na własnej skórze doświadczyłam, jak bardzo wszystko mogło się zmienić w zaledwie kilka tygodni. Z rozrzewnieniem wspomniałam lata, gdy jako niezwykle zaangażowana studentka dziennikarstwa, osiągałam pierwsze poważne sukcesy z paczką moich przyjaciół. Wspólnie odkryliśmy niemałe oszustwo na uczelni, a nasz artykuł stał się tak sławny, że cała czwórka otrzymała propozycje pracy. Później przeniosłam się do Nowego Jorku, gdzie pisałam porywające reportaże, dotykające wszystkich najważniejszych tematów. Molestowania w miejscach pracy? Gangi i morderstwa? Tuszowanie nieprawidłowości na wysokim szczeblu? Jeśli były choćby pogłoski, że coś takiego się działo, byłam tam też ja. Wszystko to jednak trwało tylko do czasu.

Nadszedł moment, gdy przeciągnęłam strunę, choć nawet przez sekundę nie podejrzewałam, że tamten temat miał zostać moim gwoździem do trumny. Opisałam przerażającą historię o tym, jak mieszkańcy niektórych małych miasteczek padali ofiarami portorykańskich imigrantów, biegających w biały dzień z bronią i narkotykami, pewna, że moja historia mogła przynieść coś dobrego. Nie mogłam pomylić się bardziej. Na nieszczęście, nowy zięć redaktora naczelnego pochodził z Puerto Rico, o czym dowiedziałam się dopiero w momencie, gdy w kartonowym pudle wynosiłam swoje rzeczy z gabinetu. W pospiesznie zrobionym przeze mnie zdjęciu napastników było coś, co sprawiło, że Nicolas Wexler dosłownie i w przenośni spalił cały mój artykuł, a razem z nim mnie.

Stary dupek upewnił się, że zostałam nową persona non grata w każdej szanującej się gazecie, czy portalu internetowym, dzięki czemu zostałam bezrobotna. W cieniu hańby pogodziłam się ze stratą pracy i wróciłam do New Britan w Connecticout, małej mieściny, w której żyłam, nim wyjechałam na studia.

Byłam bez pracy.

Bez oszczędności.

Bez perspektyw.

I bez faceta. Wisienką na torcie był mój ukochany, który poinformował mnie w krótkiej wiadomości o potrzebie odetchnięcia.

— Już ja ci odetchnę — warczałam przez łzy pamiętnego dnia, po raz pierwszy odzyskując minimum chęci do życia.

W pośpiechu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do mojej czarnej walizki na czterech kółkach, a resztę ubrań wsadziłam w kartony, które nadałam na domowy adres jednej z moich najlepszych przyjaciółek. Na całe szczęście Kylie mieszkała w moim rodzinnym mieście, gdzie chciałam zaszyć się przynajmniej na jakiś czas, by wylizać rany. Nie miała pojęcia o tym, że zaadresowałam do niej swoje graty, ale to był najmniejszy problem.

Obejrzałam się po raz ostatni, z ledwością hamując nerwowe łkanie, które tak bardzo chciało wydostać się z mojego gardła, gdy omiotłam wzrokiem nasz nowojorski apartament.

Złapałam żółtą karteczkę samoprzylepną i napisałam na niej jedno jedynie zdanie, które chciałam przekazać Ace'owi na pożegnanie.

Nikt w moim życiu nie rozczarował mnie tak bardzo, jak ty.

Nie wszystko stracone [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz