Rozdział 8 - Ace

2.2K 170 17
                                    

Witam Was w te nieco przyspieszone Walentynki ;) Rozdział miał być 14.02 o północy, ale obawiam się, że nie dotrzymam, więc macie go już dziś. Nie ubolewajcie nad tym, że jest krótki! Kolejny będzie znacznie dłuższy.

Jeśli jeszcze tego nie robicie, to serdecznie zapraszam Was do śledzenia mnie na social mediach. Wszystkie linki są u mnie na profilu - instagram, fanpage, youtube ;) Będzie mi bardzo miło jeśli tam zajrzycie!

Miłej lektury ;)

I wspaniałych Walentynek! <3 Niezależnie od tego, czy spędzicie je z drugą połówką, czy może z kotem i butelką wina ;)

*

Wiedziałem, że Cameron była godnym przeciwnikiem. W życiu nie zgodziłaby się na to, żeby ponownie spędzać ze mną czas, gdybym nie wymówił się obserwowaniem ulicy. Dobrze wiedziałem, że nigdy nie spotykali się w środy, ale mimo to nie odwołałem naszego spotkania. Z niebywałym entuzjazmem siedziałem w jakiejś podrzędnej jadłodajni, gdzie skórzane siedzenia były już popękane i wyblakłe. Na całe szczęście, serwowali całkiem przyzwoite posiłki, a kawa była wystarczająco dobra, bym mógł pić ją bez skrzywienia. Cameron siedziała naprzeciwko mnie z naburmuszoną miną, a jej rude fale sterczały na wszystkie strony. Oczy w wyjątkowo głębokim odcieniu szafirowego koloru wpatrywały się we mnie z mieszanką wściekłości i irytacji.

Dałbym jednak głowę, że była tam też odrobina tęsknoty i tego się trzymałem. Mogła udawać, ile tylko chciała, ale wciąż bawiły ją moje żarty. To było niczym światełko w tunelu.

— Nic się nie dzieje — stwierdziła chłodno, kierując wzrok na pustą ulicę, spowitą w ciemnościach. — Marnujemy czas.

Prychnąłem i upiłem łyk mojej siekiery z wyszczerbionego kubka.

— Wcale nie, Cam. Zapomniałaś już, jak wyglądała twoja praca reporterki? My po prostu robimy dobry research, a przy okazji wspieramy lokalny biznes.

Wskazałem głową na uśmiechniętą właścicielkę lokalu. Starsza pulchna kobieta stała za ladą, a jej wyblakły fartuch opinał się na brzuchu. Miała na nosie grube okulary i ciepły uśmiech. W kuchni pomagał jej mąż, o czym doskonale wiedziałem.

— Gladys ostatnio miała problemy finansowe. Wiesz, że jej mąż miał operację na biodro i teraz to spłacają? — spytałem neutralnym tonem.

— Nienawidzę cię, Ace — palnęła ostro.

Zaśmiałem się, ale nagle spoważniałem.

— Dlaczego?

— Bo mówiąc to wszystko, od razu wiedziałeś, że zostanę tu przez kolejne kilka godzin i zamówię połowę menu. — Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła bluzgać. — Chrzań się, Bouvier. Pieprzony zaklinacz dusz.

Nie mogłem powstrzymać zwycięskiego uśmiechu, który rozciągnął moje wargi tak szeroko, że aż poczułem ból.

Cam nadal siedziała po drugiej stronie stołu i wyglądała na dziwnie zrozpaczoną swoimi uczuciami. To prawda, emanowała wściekłością. Czasem przypominała przy tym jeżozwierza, ale ja znałem prawdę. W środku kryła się wrażliwa, zraniona dziewczyna, a to właśnie to niej chciałem dotrzeć.

To właśnie ją chciałem przeprosić.

To właśnie jej chciałem pomóc.

— Co u twoich rodziców? — zapytała znienacka.

Nie zdjąłem z twarzy maski nawet na sekundę, ale w środku poczułem strach. Jaka była szansa, że Cam dowiedziała się o tym, co zrobiłem? Czy ktoś mógł powiedzieć jej, że pobiłem i zastraszyłem naczelnika, który zniszczył jej karierę?

Nie wszystko stracone [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz