I

882 78 4
                                    

Godzina na analogowym zegarku wskazywała dokładnie osiemnastą (Chuuya dobrze wiedział, że zegar już dawno się popsuł i wskazywał osiemnastą od... w sumie nie wiadomo od kiedy (prawdopodobnie od tak dawna, że nikt już nie zwracał na niego uwagi), ale to wcale nie przeszkadzało mu w wychodzeniu z pracy nieco wcześniej, tłumacząc się niefortunną pomyłką). Mężczyzna przekręcił kluczyk zamykający fiskalną kasę z lekkim zgrzytem metalu, odpiął plakietkę 'pracownika', wyrzucił kilka zgniecionych paragonów i właśnie szykował się do powrotu do domu, kończąc zmywanie swojego ulubionego kubka w hipsterskie wzory, z którego zawsze siorbał kawę w godzinach pracy.
I kiedy już zakręcił wodę, odstawił kubek, ręce wycierając w pracowniczy uniform, i nawet zabrał swoją torbę z lady, dzwonek przy drzwiach zadrwił z niego karcącym „Drrrń".

A zaraz potem do lokalu wparował mężczyzna około dwudziestki, roznosząc wokół siebie aurę nieszczęśliwego zabiegania, natychmiast rozprzestrzeniającą się w powietrzu w całym budynku.
- Dobry wieczór - uśmiechnął się przez zęby, ignorując błagalne, pełne czystej chęci zamknięcia mu drzwi przed nosem, spojrzenie Chuuyi.
- Dobry wieczór Panu - odparł. Nakahara miał to do siebie, że ponad wszystko nienawidził ignorancji jego osoby - ale generalnie Nakahara miał to do siebie, że nienawidził wielu rzeczy w ogóle, więc nikt z jego bliższych znajomych nie przejmował się przytykami z jego strony. Zwłaszcza, że sam nigdy nie był wyznacznikiem dobrych manier - P a n u.
- W takim razie - „dobry wieczór Panu". Chciałbym kupić trumnę.
- Właśnie zamykamy.

Zbył go jednym, groźnym grymasem twarzy, zaraz potem uświadomiwszy sobie, że ta robota była jego ostatnim ratunkiem przed bankructwem i nie mógł z niej wylecieć. Od dawien dawna Chuuya miał problemy ze znalezieniem pracy, a kiedy już ją znajdował, nigdy nie udawało mu się utrzymać posady zbyt długo. Według szefostwa to przez „pewien ekscentryczny typ osobowości", ale sam mężczyzna utrzymywał, że to jedynie pech.
W każdym razie, zbyt duża ignorancja nie poskutkowałaby pozytywnie.
- To dla mnie naprawdę ważne - to, żeby kupić trumnę.
- Niestety, ale jest po moich godzinach pracy. Proszę przyjść innego dnia.
- Jest Pan tak chłodny, jak przystało na poręczyciela śmierci.

Dziwak.

- Proszę wybaczyć, ale to dom pogrzebowy, a ja jestem jedynie pracownikiem. Co miałbym zrobić, żeby wypaść cieplej?
- Zatańczyć? - zaśmiał się z niesmaczną ironią nieznajomy -Chuuyi za to, całkiem nie bez powodu, nie było do śmiechu. Dziwny, naprawdę dziwny człowiek.
- Zatańczyć? - powtórzył po nim Nakahara, jak zacięta płyta - Miałbym tańczyć?
- Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią.
Rudowłosy przekrzywił głowę w bok, przez kilka sekund spajając ze sobą zdania mężczyzny. Jednak, jak wydedukował kilka momentów później, tamten zwyczajnie bredził.
- ...Słucham?
- Danse macabre. Czyta Pan książki?
- ...Słucham?

Nie mogąc zebrać myśli, pracownik zakładu pogrzebowego zaczął podejrzewać kpinę ze strony faceta. I to było irytujące o tyle, że nie miał pojęcia, w którym momencie miałby z niego zakpić.
- Zapytałem - czy czyta pan książki?
Chuuya zignorowawszy jego pytanie, westchnął ostentacyjnie.
- Zamykam lokal. Jeśli pan nic nie kupuje, to proszę wyjść.
- Ależ kupuję; trumnę.
- W takim razie proszę ją kupić kiedy indziej.

danse macabre | soukoku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz