II

583 73 5
                                        

Czekał do godziny 17:50. Potem zamierzał wrócić do domu, otworzyć butelkę dobrego wina i relaksując się przy kominku zapomnieć na chwilę o tym, że jest podrzędnym pracownikiem zakładu pogrzebowego, oszczędzającym każdy grosz nawet na zakupach w osiedlowym sklepie, który wycina kody rabatowe z gazet promocyjnych. Przyjemny relaks z alkoholem i książką we własnym domu od rana sprawiał, że mężczyzna chodził z głową w chmurach. Na razie, w chłodzie marmurowej posadzki, przy wieczornym, marnym świetle, czuł się trochę osamotniony. Żeby też ten nudny dzień szybko się skończył.

Domy pogrzebowe zazwyczaj nie są oblegane przez klientów, ale ten dzień przebijał monotonią każdy poprzedni. W sumie Nakahara wiedział, że mówi to sobie codziennie i jutro to dzisiejszy dzień będzie tym najgorszym, a pojutrze - jutrzejszy. I tak w nieskończoność, aż sam nie rzuci pracy, lub nie zostanie z niej wyrzucony. Obie opcje były prawdopodobne i Chuuya zastanawiał się jedynie, która z nich nastąpi pierwsza.

Kiedy pracował w sklepie spożywczym - to dopiero było ciekawe. Po kilku miesiącach zaprzyjaźnione staruszki przychodziły z nim porozmawiać, czasem nawet przynosząc mu kawałek domowego jabłecznika, albo artykuł z magazynu plotkarskiego do przeczytania. Zdarzało mu się oczywiście narzekać, ale po czasie stwierdził, że wolałby pracować w sklepie do końca życia za minimalną pensję, niż spędzić jeszcze kilka miesięcy w domu pogrzebowym.

Za to w obecnej pracy nikt raczej nie zaglądał więcej niż raz, a magazyny plotkarskie musiał zastąpić planem cmentarza. A szkoda, bo tamte artykuły były nawet ciekawe.

Na przykład tego dnia odwiedziły go tylko dwie osoby - nudny, schorowany staruszek, chcący pochować żonę zmarłą na zawał serca i na oko czterdziestoparoletnie małżeństwo, szykujące się na pogrzeb teściowej któregoś z nich. Nuda. Nic specjalnego.

Po pewnym czasie zarabiania na śmierci innych (zamiast nabrać szacunku do życia) przestaje się zwracać uwagę na jej istotę.

Dopił ostatni łyk zimnej kawy i odstawił kubek do zlewu. Zerwał się, słysząc dzwonek przerywający mu zadumę.

- No chyba, kurde, nie...

Wychodząc w pośpiechu z zaplecza nie starczyło mu czasu, aby zatrzymać klienta przy drzwiach i zastał go czekającego przy ladzie, opartego jedną dłonią o blat. W drugiej trzymał wizytówkę firmy, wczytując się w nią z uwagą. Kiedy go usłyszał, oderwał wzrok od karteczki i zwrócił twarz w jego kierunku. Teraz, w świetle lamp z gabloty prezentacyjnej Chuuya mógł przyjrzeć się nieznajomemu z mniejszej odległości.

Nie wyglądał na człowieka w żałobie. Nakahara nawet nie był pewny, czy w ogóle wyglądał na człowieka. Brązowe loki opadały częściowo na jego twarz wykrzywioną teraz w grymasie nerwowego uśmiechu. Oczy miał ciemne i przenikliwe; jakby wypłowiałe z blasku, matowe, ale głębokie i zadumione. „Trochę jak z innego świata" - pomyślał Chuuya, natychmiastowo karcąc się w głowie za tę myśl. Co, to jakieś fantasy? Mężczyzna przednim był zwykłym, najzwyklejszym człowiekiem, ubranym w zwykłe, formalne ubranie. Jego ręce i szyja owinięte były bandażami, jakby niedawno brał udział w jakimś wypadku. Pewnie drogowa stłuczka. Stracił w niej narzeczoną, czy coś. Ot, co tutaj robi. Chuuya słyszał takie historie milion razy w ciągu ostatnich paru miesięcy; na tyle często, że już nie robiły na nim żadnego wrażenia. Tylko coś bardzo spektakularnego mogłoby go jeszcze wprowadzić w zdziwienie.

— Dobry wieczór Panu! — brunet skinął głową w uprzejmym geście, najwyraźniej nauczony wczorajszą burą. Nakahara był z siebie dumny.

— Tak, dobry. - przewrócił oczyma — Za chwilę zamykamy, więc jeśli mogę w czymś pomóc, to-

— Chciałbym kupić trumnę.

O nie. Jednak brunet niczego się nie nauczył. J e m u się nie przerywa. Irytacja przygaszona przyjemnym powitaniem znowu zaczęła narastać w rudowłosym.

— Wiem, że chciałby Pan kupić trumnę. Po prawej znajduje się ekspozycja, można sobie popatrzeć, wybrać coś. Mamy też internetowy katalog-

— Dziękuję, popatrzę.

Podszedł do wskazanej części lokalu, przez kilka minut przyglądając się trumnom w milczeniu. Co jakiś czas gładził ręką podbródek, albo niemo przytakiwał.

— Jest już po zamknięciu, więc proszę-

— To ja Pana proszę. - popatrzył na niego błagalnie - Proszę podejść tutaj na chwilkę.

— Oczywiście — z konieczną dla pracownika grzecznością zwrócił się do niego w oczekiwaniu na dalsze instrukcje. Dzisiaj przynajmniej zdawał się mówić z sensem; w przeciwieństwie do wczoraj — W czym mogę pomóc?
— Ładna jest? Ta brązowa - brunet wskazał palcem na zdobioną ornamentalnymi wzorami trumnę za pokaźną sumę pieniędzy. Pewnie nowobogacki - stwierdził Chuuya - musi się powodzić.

— Ładna. Dębowa.

— A ta tutaj?

— Ładna.

— To dla mnie bardzo ważne. Proszę o jak najszczerszą opinię.

— Szczerze, to wolałbym już wrócić do domu.

— Mogę przyjść jutro.

— Nie spieszy się Panu? Kiedy jest pogrzeb? Trumnę należy przetransportować, przygotować zmarłego, więc dobrze by było...

— Nie, nie spieszy. Nieszczególnie.

Cała ta sprawa wydawała się Chuuyi dziwna i podejrzana. A jej obiekt, ten tajemniczy, nieznajomy mężczyzna, zwłaszcza. Co zamierzał przez to powiedzieć - czy ten koleś zamierzał trzymać zwłoki zwlekając z kupnem trumny już od paru dni?

— Jeśli to Panu pomoże, to ta dębowa moim zdaniem będzie odpowiednia.

— Muszę to przemyśleć. Trumna ma być piękna, nie tylko odpowiednia. Przyjdę jutro.

— Jak Pan uważa — wzruszył ramionami — Proszę tylko pamiętać, że godzina zamknięcia to osiemnasta i nie płacą mi za nadgodziny.

— Do widzenia!

Nakahara miał szczerą, złudną nadzieję, że jednak się nie zobaczą

danse macabre | soukoku AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz