Pewnego wieczoru, kiedy niemal już zasypiał, jakieś trzy miesiące po swojej udawanej śmierci i przyjeździe do Redmont, Halt złożył mu kolejną wizytę. Minęły trzy miesiące od ataku zabójców na zamek Araluen i Will zdążył już zupełnie dojść do siebie po swojej ostatniej wizycie w nieskończonej ciemności. Zdarzenie to było dla niego szansą dalszego uczenia się i budowania zaufania do rzeczywistości, tak jak radził mu były mistrz, a obecnie nauczyciel życia.
Will wygramolił się niemrawo ze swojej izby. Szybko przebrał spodnie, włożył buty, a po chwili stał już w luźnej koszuli, której nie zdążył zmienić i oczekiwał nadejście mistrza. Oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi. Tam, gdzie spoglądał, cienie poruszały się w rytm nocnej bryzy, a z nich wynurzyła się tajemnicza postać w kapturze. Zwiadowca.
- Witaj - powiedział Will, podkreślając iż nie jest zaskoczony przybyciem byłego mistrza. Wyprostował się i skinął głową na wnętrze chatki. - Masz ochotę na kawę?
Halt zbliżył się powoli, nie odsłaniając swego oblicza, jak na królewskiego zwiadowcę przystało. Wyminął swego wychowanka bez słowa, jednakże stanął w progu i nie odwracając się, powiedział poważnie:
- Nastaw wodę. Kawę zawsze warto wypić.
- Jasne. Szczególnie w moim towarzystwie - rzekł Will sennie, idąc za Haltem. Zostawił drzwi otwarte, gdyż księżyc tego dnia niemal w pełni świecił na rozgwieżdżonym niebie, a las spowijał letni wietrzyk.
- Willu, gdzie byłeś? - zaczął starszy zwiadowca, zarzucając chybko swoją pelerynę na oparcie krzesła. Usiadł, wbijając wzrok w plecy Willa, który rozpalał ogień. Halt kontynuował. - Wiele razy próbowałem się z tobą skontaktować. Podobnie Horace i Alyss - oświadczył spokojnie Halt. - Zdaje się, że depresja zasłoniła ci świadomość naszej obecności.
Wil westchnął ciężko, ponieważ przez ostatnie miesiące czuł, że wreszcie odzyskał spokój. Sumienie nie dręczyło go już tak bardzo. Był spokój. I tylko spokój. Odwrócił się i klapnął luźno na krzesło na przeciwko starszego zwiadowcy.
- Miło cię widzieć, Halt.
Halt łypnął podejrzliwie na swego byłego ucznia. Na początku nie był pewny czy Will mówi poważnie, ale już po szybkim zbadaniu sprawy, nie wyczuł w tym sarkazmu.
- Postanowiłem, że przez jakiś czas nie będę odpisywał na listy. Ale tęskniłem za wami. - Willa odczekał chwilę zanim wypowiedział następne słowa. - Widziałem się ostatnio z Gilanem.
Halt nie był pewny, czy powinien pytać o owe spotkanie.- Powiedz, czy jeszcze coś cię dręczy? Willu, człowiek wyjątkowo rzadko ma słabe pojęcie o tym, co widzi jego serce. Ważne jest abyśmy rozumieli.
Chłopak doznał uczucia jakby stracił zdolność poruszania złożonymi na kolanach dłoni.
- Jak zawsze bezpośredni - skomentował Will. A przy tym był nieco znużony. - To nie tak. Byłem trochę przygnębiony. Odnalazłem spokój. Może dzieje się tak dlatego, że jest to proces, który wciąż trwa, wciąż się uczę.
Halt pokiwał głową ze zrozumieniem. Najwidoczniej jego były uczeń postanowił wziąć sobie rady starszego zwiadowcy do serca. Will kontunuował wypowiedź, gdy porządkował pliki papierów.
- Było mi ostatnio bardzo ciężko, ale nie chciałem od was wieści odkąd wyjechałem i porzuciłem funkcję Szarego Zwiadowcy.
Halt zdziwił się w duchu. Słowa Willa wzbudziły w nim niepokój. Było mu ostatnio ciężko?
- Ale to masz już za sobą, prawda? I jestem w bardzo wyjątkowy sposób pewien, że wszystko będzie dobrze.
- Tak. I myślę, że wiele się od tamtego czasu nauczyłem.
- Zrozumiałe jest, że takie doświadczenia będę manifestować się w twojej pamięci nawet dłużej niż rok. Albo nawet dłużej. I to nie bez uszczerbku na zdrowiu. Chcesz kontynuować rozmowę o tym?
Willa wzruszył niedbale ramionami. Halt nie był pewny, czy to że zmęczenia, braku troski czy zwykłej obojętności. Oceniając w umyśle stan młodszego zwiadowcy, stało się dla niego jasne, że Will w tym wszystkim był ofiarą irytujących wydarzeń, które przyczepiły się do niego jak pasożyt.
- Nie wiem. Czasem nie widzę sensu.
W końcu z dużym ubolewaniem serca i niewidocznym wyrazem współczucia, odrzekł:
- Nikt nie ma lepszego wglądu w owe doświadczenia niż ty sam Poczekaj tylko, a zobaczysz, co na ciebie czeka tej nocy.
- To, co się stało to dopiero fenomen - głos Willa tłumiły dłonie, gdyż schował w nich swoją twarz. - Nie mam już sił, aby o tym rozmawiać, Halt. Doceniam twoje zaangażowanie. Ale zapewniam cię, że wszystko u mnie w porządku.
- Woda w garnku wrze - powiedział ponuro Halt, wsłuchując się w znajomy dźwięk.
Młodszy zwiadowca przerzucił spojrzenie za okno. Halt tymczasem wyszedł, zostawiając swojego wychowanka samego że swoimi przemyśleniami. Choć Will wysiłkiem woli zatrzymywał byłego mistrza przez jakiś czas, kiedy ten wyrażał chęć odejścia. Wtedy Halt powiedział z lekkim uśmieszkiem na twarzy:
- Nigdzie się nie wybieram. Zaraz do ciebie wrócę i wypijemy kawę. Dlatego nie wytężaj zanadto swej woli.
Była późna noc i Will, prawie już zasypiając i popijając kawę, widział przed oczami ulotne obrazy twarzy i rzeczy, które zazwyczaj trwały w jego umyśle zanim sen nie zmorzy na dobre. A wtedy usłyszał głos Halta wołającego młodego zwiadowcę po imieniu i ujrzał go stojącego tuż przy otwartych drzwiach zwiadowczej chatki. W jego dłoni na cienkiej wstędze wisiał nieduży pakunek.
Wróciłam!
CZYTASZ
Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)
FanfictionWill dzięki pomocy swego mentora zdołał zrozumieć swój błąd i na nowo otworzyć swe serce. Ale czy na pewno? Niewątpliwie zaczął patrzeć na niedaleką przeszłość z dystansu. Uzmysłowił sobie, że wiele jego reakcji odnośnie swych tajemnic wyglądały zab...