Rozdział 4

141 14 8
                                    

Obudził go zapach kawy. Światło rozchylało mu senne powieki. Obrócił się na łóżku i przejechał dłonią po pościeli. W umyśle odnotował brak. Wysunął drugą dłoń, lecz na nic się to zdało. Alyss zniknęła. Nie było jej.

I przez chwilę myślał, że ich czułe spotkanie było tylko snem, ponieważ wcześniej nie słyszał żadnego ruchu, który informował by go o tym, że Alyss wychodzi. A może była na niego zła, że nie udało im się porozmawiać po tylu miesiącach rozłąki?

Zaraz... Zapach kawy! To był zapach kawy!

Usiadł na łóżku, zwinnie włożył na siebie koszulę i wyszedł z izby powłóczystym krokiem. Oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi.

Kilkakrotnie spojrzał na strumienie słonecznego światła wlewające się siłą do uprzednio przyćmionej komnaty.

Alyss obejrzała się za siebie. Ale brakowało jej uśmiechu. Właśnie krzątała się przy jednym ze stołów, mieszając zioła i nucąc pod nosem dziecięcą pieśń. A potem obierała i kroiła jeszcze owoce na śniadanie, aby postawić Willa na nogi.

Młody zwiadowca nie poruszył się. Spuścił tylko głowę. Dlaczego ilekroć próbował przypomnieć sobie słowa, czuł że coraz bardziej oddala się od znajomych dźwięków, które jeszcze resztkami sił trzymały się jego umysłu? To było takie trudne. Jeszcze raz uniósł wzrok, jakby to miało mu pomóc przypomnieć sobie melodie.
Alyss widząc nieobecne spojrzenie zwiadowcy, podeszła ostrożnie i dotknęła jego ramienia.

- Willu, czy wszystko w porządku? - zapytała, niechcąc zbytnio niepokoić zwiadowcy, który ostatnimi czasy naprawdę wiele przeżył. Alyss nie wiedziała jeszcze jak się sprawy miały podczas jej nieobecności, gdyż nie miała okazji, aby porozmawiać.

Will drgnął lekko, jakby wybudzono go z jakiegoś transu.

- W porządku - powiedział nie patrząc na żonę. Nie obchodziły go słowa otuchy. - Zastanawiam się nad tą pieśnią.

Znajdę cię kiedyś, niebieska mamo
Zaszyje miłością, krwawiąca rano
Przed świtem znów będę żyła bez ciebie
Spróbuję przeżyć w bolesnej ulewie

- A potem... - zaczął Will, lecz nie dane mu było dokończyć.

A teraz ja tęsknię za Tobą okropnie
Mam nadzieję, że czujesz podobnie

Will postanowił dokończyć...

Bo więcej nie zniosę twojego braku

Alyss znów śpiewała:

Widzimy się później na podniebnym szlaku

Otworzyła oczy.

- Wciąż myślę o tym, co się stało, Willu. Chciałam w końcu spotkać się z tobą. Nie wyszłam za mąż, aby spotykać się z powietrzem. Ale przyzwyczaiłam się. I nie przeszkadza mi to, choć wciąż o tobie myślę.

Will nie marnował czasu. Nie owijał w bawełnę.

- Co więc sprawia, że jesteś taka zdenerwowana?

Alyss nerwowo trzymała nóż. Jej blady uśmiech wszystko zdradzał.

- Twój nowy przyjaciel.

- Chodzi ci o Zacka? - zapytał z niedowierzaniem, choć był całkowicie pewny odpowiedzi. Oczywiście, że Alyss mówiła o tym młodym, niezwykle wrażliwym i intrygującym chłopaku. - Zack jest całkowicie nieszkodliwy. Trochę zagubiony. I to wszystko...

- I co dalej? - przerwała mu wrogo Alyss, lecz zaraz złagodniała widząc, iż Will zrobił niewinną minę.

- Powiedział, że żałuje swego życia, ponieważ wiele lat temu popełnił wiele błędów. Taki młody, a w jego życiu było już tak wiele krwi.

- Kim on jest? Ten Zack? - dopytywała. Chciała się dowiedzieć jak najwięcej.

Will wzruszył obojętnie ramionami. Cóż miał poradzić na to, że jego żona zdawała się nie ufać Zackowi. Miał jednak nadzieję, że Alyss niebawem się do niego przekona. Nie mógł się również doczekać, aż Halt go pozna.

- Poznałem go podczas jednego zlecenia. I teraz staram się mu pomóc stanąć na nogi. Ja też dostałem od swoich przyjaciół wsparcie, kiedy go potrzebowałem. A on nie ma przyjaciół. Jest tu nowy. Przyjechał tu z powodu samobójstwa brata.

Alyss głośno wypuściła powietrze, a wraz z nim resztki cierpliwości. Jej oczy powędrowały w górę, bo gdzie indziej miałaby znaleźć odpowiedź?

- No ładnie. Brak przyjaciół i radość z powodu samobójczej śmieci brata. Słyszałam was wczoraj. Zack nie wyglądał na przygnębionego, gdy o tym wspominał. Co na to Halt?

- Nie mogę się doczekać kiedy mu powiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.

- W takim razie ja też. Ufam jego osądom.

- A moim nie?

Alyss w pokorze spuściła głowę i złożyła ręce na sukni, wciąż trzymając w jednej dłoni nóż, pachnący owocowymi sokami. Odpowiadając musiała być ostrożna, aby nie urazić uczuć zwiadowcy. 

- To nie tak... -  Właśnie w tym momencie ugryzła się w język,  modląc się w duchu, aby  nie powiedzieć odrobinę za dużo.

Will skinął tylko głową, nie roztrząsając więcej sprawy i wyjrzał smutno za okno, ponieważ w tym wszystkim to Zack był najważniejszy.

- Zack to wyjątkowy przypadek. Dlatego mu pomagam. Nikt nie zasługuje na takie życie, jakie on przeżył. Było mu naprawdę ciężko. A jego brat był bestią. Gdyby się nie zabił, ja byłbym zmuszony zrobić to za niego. Oszczędził mi czasu i energii. Biedny Zack. Szczęście, że teraz jestem dla niego.

Alyss zbladła.

Dobrze, że nie każde jego zlecenia kończą się w ten sposób. Ledwo sam wyszedł z depresji, a teraz próbuje prowadzić innych - pomyślała z goryczą.

- Więcej nie powiem. Już tłumaczyłem Haltowi, że tajemnica to tajemnica.

Alyss odwróciła się i wbiła głęboko nóż w drewnianą tacę. Will uniósł jedną brew. Agresja dziewczyny była niepokojąca.

- Już rozmawiałaś z Haltem? - spytała z obawą Alyss, patrząc na sterczący nóż. W skupieniu przygryzła dolną wargę.

- Tak. Ale nie o Zacku. Przynajmniej nie bezpośrednio. To tajemnica, Alyss.

Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz