Rozdział 6

127 11 3
                                    

Mógł chociaż coś powiedzieć skoro był dosłownie obok, zamiast dawać mi bezsensowny list. Tak trudno było otworzyć usta? - pomyślała Alyss, czytając kolejne dokumenty, wciąż zła na Willa, że zostawił ją tak po prostu bez słowa, po dłuższej rozłące i to pozostawiając ją z chłopakiem któremu nie ufała.

Młoda kurierka wpatrywała się w pliki papierów, gdyż nie miała odwagi unieść wzroku. Na jej twarzy wylały się pąsy, gdyż zawstydziła się.
Wcześniej tego nie widziała, ale Zack był chłopakiem o oczach tajemniczej łagodności, niemal magnetyzującej. Niepokojące wydawało się to, że miał sympatyczny urok spojrzenia i łagodny wyraz twarzy. Przeciągająca się grzywka niemalże wpadała mu do oczu. Wyglądał na młodego wojownika i wydolnego zabójcę.

Bezboleśnie byłaby w stanie złudzić więcej ludzi niż niejeden wprawiony podżegacz czy inny czort.

Alyss zdawała się być nieobecna myślami. Jej skupienie pochłaniały ciągle te same dokumenty. Zazwyczaj, gdy chłopak zaczynał rozmowę, ona zaczynała go z rozmysłem ignorować. Tak naprawdę była onieśmielona jego obecnością, lecz była zbyt dumna, aby to przyznać. Zack naprawdę był niepokojący.

Milczenie już utrzymywało się przez jakiś czas. Zack poraz kolejny tego ranka podszedł ostrożnie do balustrady i wskoczył na krawędź wystającego stopnia. Pochylił się w znużeniu znacznie poza barierkę. Od niewygodnej pozycji rozbolały go wnętrzności. Jednak problem gniecenia w brzuchu był zaledwie zgniłą wisienką na zmurszałym torcie w porównaniu do kwestii rozstrzygnięcia wiarygodności oświadczeń pozorowanego psychopaty w sprawie ostatnich wydarzeń. Właśnie tak Zack był postrzegany przez ludzi. Psychopata. Pomyleniec. Szaleniec.

- Widać, że dobrze znasz Willa - zaczęła niepewnie Alyss, nie spoglądając znad opuszczonej głowy.
Zack ożywił się natychmiast. Uniósł nieco głowę. Jego twarz została wyłożona rozwichrzonymi włosami, które znajdywały się nawet w jego ustach. I to wejrzenie, które spoglądało wprost w duszę.

- Rozumiemy się bez słów - odpowiedział, odgarniając nieznośne kosmyki za ucho. Jego włosy sięgały niemal ramion. - Trudno się dziwić. Teraz wszystko się zmieniło odkąd się poznaliśmy.

- Trudno się dziwić. Przez wiele tygodni nie dostawaliśmy od niego żadnych wiadomości. Pomyśleliśmy, że uciekł od obowiązków. - Obojętność chłopaka zachęciła Alyss do dalszej, a jakże szczerej dyskusji.

- No tak. Miałem trochę problemów i nie mogłem sobie z tym poradzić - westchnął, dodając ukradkiem słowa rozżalenia. - Will mi pomógł. A jeszcze lepsze jest to, że nie zamierza nikomu przekazać o mnie żadnych informacji.

- Muszę przyznać, że coś tam słyszałam. Wiem co mówią ludzie. Że sprzymierzyłeś się ze złymi duchami. Że jesteś szaleńcem.

- Widzę, że czytasz raporty - powiedział Zack, jakby ignorując niepochlebne słowa Alyss.

Alyss zabrała dokumenty i skierował się w stronę drzwi wejściowych zwiadowczej chatki, posyłając Zackowi ostatnie, nieprzeniknione spojrzenie. Wyglądało na, iż dziewczyna zamierzała odizolować się od problemów nowego przyjaciela jej męża.

- Te jego oczy są okropne. On naprawdę musi być kimś... innym. - przyznała szczerze niemalże współczująco, pamiętając jeszcze wejrzenie enigmatycznego Zacka.
Chłopak pozostał sam. Mimo to nie pozwolił się zrazić. Dlatego śmiało i z całą swobodą przeskoczyła poręcz, lądując na tarasie. Od razu wkroczyła do przedsionka, a stamtąd wprost do kuchni. Kurierka tam była. Siedziała przy stole, pochłonięta pisaniem jakiegoś wpisu. Może listu. Zack był pewny, że dziewczyna adresowała go do przyjaciół.

- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytała Alyss, wyrywając chłopaka z zamyśleń. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Również odpowiedział pospiesznie.

- Patrząc na ciebie przypomniały mi się dawne lata. Patrząc jak ktoś inny zajmuje twoje miejsce u boku kogoś kogo kochasz.

- Nie. - Alyss zaprzeczyła bez złości. Wyglądało na to, że zdążyła pogodzić się z rzeczywistością. Nie walczyła. - Nie zajmiesz miejsca nikogo z przyjaciół Willa. Po prostu wiem, że mój mąż chce ci pomóc żyć na nowo.

- Nie jesteś kimś kogo nie można zastąpić.

Alyss zaskoczyła się w całej prostocie serca. Nie rozmawiała przecież ze swoim rozmówcą po złości. Dlaczego ją podpuszczał? Dlaczego był taki złośliwy? Może ludzie mieli rację? Nowy przyjaciel Willa zaczął interesować ją znacznie bardziej niż pragnienie, aby zniknął z jej życia. Kim on, do cholery, był? Tak jakby zapomniała na moment o swojej ambicji i celu.

- Nie jesteś czasem zbyt przygnębiony na myślenie o takich rzeczach?

Chłopak tylko wzruszył niezauważalnie ramionami i odparł z opanowaniem jakby jego wcześniejsze słowa nie była czymś nadzwyczajnym. Poza tym przywykł już do słuchania oskarżeń i wyzwisk.

- Will jest mi winny więcej niż mu się wydaje. I wkrótce stanie się to widoczne. A jeśli chodzi o ciebie... O niczym nie masz pojęcia. Dlatego z całego serca ci współczuję.

- Jesteś szalony.

Zack westchnął i zaczął krążyć po izbie w zamyśleniu. Alyss patrzyła na niego uważnie, nie rozumiejąc zachowania chłopaka i jego nieodgadnionych intencji. Była w nim niezwykła siła tajemniczości. Gdyby tylko wiedziała z kim wymienia myśli. Gdyby Will nie poddał się tej sile, nic by się nie stało.

- A ty je jesteś bardzo zdolna. Taka żona to skarb. Jednak obawiam się, że Will więcej nie uwierzy w twoje osądy. Zawiódł się na tobie.

- Mówisz o sobie. Will wcale tak nie myśli. Nie znasz go. Nie masz pojęcia jakie siły nas łączą. Will ma przyjaciół, którzy zawsze mu pomogą. Wkrótce wszyscy poznają twoje chore intrygi.

- Jestem tylko samotny. Czy to tak źle zrozumieć kogoś, kto jest zapomniany przez Boga? Ja tylko szukam kogoś, kto dostrzeże moje istnienie. Nie masz serca.

Alyss przybrała ponury wyraz twarzy. Zack zaczął coraz bardziej działać jej na nerwy.

- Tego wymaga sytuacja. Nastały ciężkie lata.

Alyss po kilku minutach zdołała nawet się uspokoić. Gdzie był Will? Dalsza wymiana słów pozostawała bez większych zmian. Każdy nowy temat, na który rozmawiali uwieńczony był oskarżeniem, a potem minutą tajemniczej ciszy. Aż w końcu po jakimś czasie czuwania, oboje przestali się do siebie odzywać. Lecz nie zarządzili rozejmu, który zakończyłby spór.

Alyss zamknęła się w sypialni, kończąc pisać list, a Zack stanął na ganku, oglądając z nieodgadnionym smutkiem wspomnienia jak Will na grzbiecie Wyrwija, oddala się z od chatki niesłychaną szybkością.

Zack poznał już Alyss, a Alyss poznała już Zacka. Oboje wiedzieli kim byli i co ich wiązało z młodym zwiadowcą.
Alyss czuła się przytłoczona. O czym mówił do niej Zack? Przecież nie była się o swój związek. Kim był czarujący enigmatyczną siłą chłopak? Bądź co bądź gdy zniknął, nie przytłaczał ją już tą niewidzialną siłą. No właśnie, przytłaczał. Niezrozumiała pustka jaka po nim pozostała była niezwyczajna. Zupełnie jakby Zack otaczał się jakimiś szalonymi tajemnicami. I Alyss wyczuwała je dogłębnie. Posiadała taki dar.

Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz