Will widział go wyraźnie, gdyż rozbudził się jego nagłym przybyciem. Jego mięśnie doznawały nagłego wstrząśnienia. Wyprostował się na krześle.
- Gdzie byłeś? Prawie zupełnie o tobie zapomniałem - żachnął się młodszy zwiadowca. Potem przesunął ciekawym wzrokiem na tajemniczy pakunek. - Co to jest?
Jego ton był pretensjonalny.
- Zbyteczne pytanie - odparł Halt, podchodząc do stołu i na powrót zajmując swoje miejsce. - Od Horace'a.
Will zamyślił się na chwilę, gdyż sens usłyszanej odpowiedzi dochodził do niego z trudem.
Halt tymczasem odwiązywał pakunek, nic nie mówiąc. Wówczas chłopak w najwyższym zdumieniu rozpoznał zawartość paczki. Były to ulubione smakołyki rycerza, który z wielką troską kazał zapakować je dla swojego najlepszego przyjaciela. Było mu przykro, że spotkanie z nim jest dla niego niemożliwe. Przynajmniej na jakiś czas. Pragnął, tak bardzo pragnął go zobaczyć.
Starszy zwiadowca złożył dłonie na stole i upił łyk kawy, którą natychmiast tchnęła w nim nowe życie. Doskonale wiedział jak czuł się Horacy, gdyż jakiś czas temu sam to przeżywał. Ale tej nocy uczucie ,,zimna" budziło serce obu zwiadowców.
- Ja też żywo zatęskniłem za domem.
- Za Redmont? To dlatego wyglądasz jakbyś był chory - stwierdził przekonany chłopak. Uśmiechnął się blado. Sprawa stała się dla niego jasna.Halt oczywiście przemilczał fakt, że dom bywał tam, gdzie byli jego przyjaciele, a może już właściwiej było nazywać ich rodziną? Tak wiele się między nimi wydarzyło. Czuł, że Will wiedział to samo.
- I za życiem zwiadowcy - podsunął.
- Tak bym tego nie ujął - odrzekł Halt, biorąc kolejny łyk cudownego napoju, który żywo kojarzył mi się z relaksem.
Will na chwilę zasłonił usta dłonią.
- Chciałem powiedzieć, za powrotem do czynnej służby.
- Tak lepiej. Ponad wszelką wątpliwość, mój uczniu - potwierdził starszy zwiadowca. Było w tym nieco żartobliwego tonu. Prawie zawsze, gdy Halt zwracał się do niego w ten sposób, było w tym trochę żartu.
Will opierał się wygodnie z zamkniętymi oczami i w myślach przywołał obraz swoich przyjaciół, gdyż w pamięci o nich znalazł całkowite poczucie porządku życia. Uchylił powieki, przy czym spostrzegł, że jest sam.
W pierwszym momencie zdenerwował się, gdyż Halt zniknął. Natomiast przy drzwiach stał intruz. Posiadał takie samo ubranie, jakie nosił on sam. Halt zdjął kaptur i spoglądał na niego. Zdawał się triumfować, ponieważ bezszelestnie zajął stanowisko przy drzwiach. Will poczuł się uspokojony wewnętrznie, gdyż na powrót go ujrzał.
- Chodź. Przejedziemy się - nalegał swoim cichym, głębokim głosem -. Masz taki nieprzytomny wyraz oczu. Przyda ci się zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. A dziś mamy piękną noc. Księżyc świeci w pełni. I tyle świateł dookoła.
Chłopak zadarł wysoko brodę, udając obrażonego.
- Raczej cieni - poprawił go. - Muszę odmówić. Nie mam ochoty na nocne wycieczki. Jestem zmęczony. Po ludzku zmęczony.
Halt spojrzał wymownie na swego wychowanka.
- Wyglądasz na śpiącego, ale ty nie odróżniasz zmęczenia od przygnębienia. Chodź, bo później będziesz żałować.
Will spuścił wzrok, aby popatrzeć na swoją koszulę. A potem przecząco pokręcił głową, gdyż brakowało mu zwykłego przekonania. Ale Halt potrafił być przekonujący. Czasem nawet za bardzo.
CZYTASZ
Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)
FanfictionWill dzięki pomocy swego mentora zdołał zrozumieć swój błąd i na nowo otworzyć swe serce. Ale czy na pewno? Niewątpliwie zaczął patrzeć na niedaleką przeszłość z dystansu. Uzmysłowił sobie, że wiele jego reakcji odnośnie swych tajemnic wyglądały zab...