Will lekko się poruszył. Już nie śnił. Dobrze czuł obecność kogoś jeszcze. Ten ktoś nazywał się Alyss. Otworzył obolałe oczy i w tym momencie przeszył go dobrze znany ból głowy. Odwrócił się leniwie w bok.
Kurierka uśmiechnęła się do niego na powitanie. Chciała go ucałować i uściskać. Po jej policzkach pociekły łzy szczęścia. Musiała zatkać sobie dłońmi usta, aby nie wykrzyczeć swojej radości całemu światu.
Will znów próbował się podnieść, co sprawiło mu ból fizyczny. Opadł z bezsilnością. Dyszał, leżąc na plecach i starając się złapać choć trochę powietrza do płuc. Jego usta były popękane. Ból w głowie się potęgował.
Potem wygrzebał się z krępującej ruchy pościeli i rzucił się szaleńczo do wyjścia.Drzwi były zamknięte, toteż Alyss, będąc silniejszą od swojego osłabionego męża, zdołała pochwycić zwiadowcę mocno w ramiona, zanim zrobił by coś głupiego.
- Przestań się buntować - powiedziała Alyss. Jej ton nie był rozkazujący, lecz nieco bardziej stanowczy niż jakakalwiek prośba.
- Puść mnie! Jestem w bardzo dobrej formie! - wrzasnął lekceważąco. Już nie miał w sobie ani odrobiny rozsądku. Ślepo pragnął jedynie zemsty za to co go spotkało. Choć nie wiedział jeszcze, kogo należy ukarać i co zrobić.
Alyss trzymała go od tyłu, obejmując go w pasie.
- Gdyby tak było, raczej byś tu nie leżał. Masz lekką ranę z tyle głowy, ale obiecuje, że pozwolę ci stąd wyjść jeśli zbadają cię uzdrowiciele. Bałam się o ciebie.
Will zlekceważył wyznania Alyss i spostrzegł, że faktycznie ma na głowie fachowo przewiązany okrężnymi ruchami bandaż. Martwił się i nie rozumiał jeszcze, skąd się wziął w lecznicy. Dlatego tak nagle odpuścił i przestał się buntować.
Przez chwilę rozważał pewne kwestie, które nagle pojawiły się w jego głowie. Gniew żelżał, gdy poczuł na karku powiew ciepłego wiatru. Odwrócił się. Najwidoczniej źle określił kierunek. Jego droga ucieczki prowadziła przez okno, a nie drzwi. Tak, należało smyknąć przez okno - pomyślał.
Wciąż mógł uciec w każdej chwili. Jednak w jakim celu?
Will zmróżył oczy. Czuł się nieswojo. Nie wiedział nic o wypadku, ale miał złe przeczucia, że całe Redmont już huczy o fatalnych wydarzeniach. Tak było zawsze.
- Czy coś cię boli? - zapytała domyślnie kurierka, zaciskając palce na przedramionach zwiadowcy i przypatrując się jego anemicznej twarzy. - Wygladasz blado.
- Nic nie pamiętam. Co się właściwie stało?
- Spadłeś z wieży, kiedy ratowałeś Zacka. Próbował skoczyć. Jeszcze po tym wszystkim był tutaj i pytał się o ciebie - powiedziała niepewnie, gdyż w umyśle kotłowały jej się jeszcze inne słowa. Czy była gotowa wypowiedzieć tajemnice? - Ale przepędziłam go.
Will zrazu rozgniewał się. Szarpnął się słabo, wciąż patrząc Alyss głęboko w oczy. Zack chciał się zabić. Skoro mu się nie udało, mógł chcieć zrobić to ponownie. Poza tym, nikt by go nie szukał.
- Nie masz takiego prawa! - powiedział gniewnym tonem.
- Uspokój się. Twoja przyjaźń z Zackiem od początku była skazana na niepowodzenie. - Alyss przysunęła się do Willa i ujęła jego twarz w swoje dłonie. - Spójrz na mnie. Nie jestem twoim wrogiem. Jestem twoją żoną. Ale to już chyba ustaliliśmy. Szkodzisz sobie tymi przepychankami i dumnym uporem. Przestań narażać się na ciągłe porażki.
Will usiadł na łóżko i schował pochyloną twarz w dłoniach. Alyss usiadła obok niego, obejmując go czule ramieniem.
- Skoro mogę być sobą, niezależnie od twoich życzeń, to twoje zachowanie było całkowicie niewłaściwe - powiedział uspokojony w swoje dłonie. - Nie powinnaś tak traktować mojego przyjaciela.
Alyss nie odpowiedziała. Poza tym Will kontynuował, lecz zmienił temat. Wyprostował się, a Alyss spostrzegła, że jego oczy są zaczerwienione. To był dowód na to, że było mu ciężko żyć z tym, co się stało.
- Starałem się poruszyć, albo coś powiedzieć, ale miałem wrażenie, że utknąłem poza ciałem. Bałem się. Nie wiedziałem, co się dzieje.
- Uwierz mi, że tutaj bez ciebie było jeszcze gorzej - odparła, przyciskając dłoń do piersi, gdzie biło jej serce. - Bałam się tak bardzo, że płakałam ze strachu.
Will naturalnie osunął się w ramionach kurierki. Przez chwilę zaskoczony wsłuchała się w bicie jej serca.
- Przestań mnie nękać. Wypuść mnie - wymamrotał przez ściśnięte gardło.
- Domagasz się wszystkiego naraz. Weź głęboki wdech i odpocznij. Przyda ci się. Nie będziesz nikomu przydatny, jeśli nie odzyskasz sił. Wpierw zadbaj o zdrowie, a potem proś o cokolwiek chcesz - mówiła życzliwym tonem. Zupełnie jak matka.
Will zgodził się niechętnie. Nie miał wyboru. Tylko tak mógł się pozbyć niechcianego gościa, choć na chwilę. Alyss pomogła mu położyć się do łóżka i odwróciła się raz jeszcze by móc spojrzeć na jego pobladłą twarz. Wiedziała, że zasypia. Chciała go dotknąć i ucałować, lecz bał się go zbudzić. Yo wyglądało tak, jakby Will miał ochotę na długi, nieprzerwany odpoczynek.
Młoda kurierka nie miała więcej czasu na obmyślenia. Po prostu wyszła z izby, pozostawiając ciszę.
***
Will nie spał już przez dłuższy czas. Przez większość południa zadawał sobie pytanie, czy na pewno nie jest więziony. Miał wyrzuty sumienia, zapominając o tym, co widział we śnie, że pozwolił się tak łatwo narazić. Co powinien zrobić? Samotnie zbiec z izby, czy czekać na dalsze instrukcje? Wiedział tylko jedno. Musiał odnaleźć Zacka.
Wstał z łóżka i skrył się za gobelinem. To co tam odkrył, wywołało u niego szeroki uśmiech. Widok jego zwiadowczego uniformu wyraźnie go zaskoczył.
Usiadł na niskim stołku. Już miał zamiar zrzucić koszulę na podłogę i przyodziać swój właściwy strój.
- Pora się uzbroić. A już myślałem, że dzisiejszego popołudnia stracę zmysły - powiedział do siebie z bladym uśmiechem.
Wyciągnął rękę w tył i poczuła na głowie ból. Badawczo przejechał palcami przez bandaż i skwasił minę. Ból był mocny, dlatego szybko chciał o tym zapomnieć.
Włożył na siebie zieloną koszulę i zapiął klamrę paska od założonych już także spodni. Przyszła pora na buty. Pochyliła się i ból w kręgosłupie dał o sobie znać. Skrzywiła się lekko, nie zważając już na dokuczliwe kłucia i łupania. Jednakże poczuł się zmęczony i senny. Brakowało mu sił.
Wyjrzał zza gobelinu i popatrzył tęsknie na łóżko. Co będzie jak Alyss wróci?
CZYTASZ
Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)
FanficWill dzięki pomocy swego mentora zdołał zrozumieć swój błąd i na nowo otworzyć swe serce. Ale czy na pewno? Niewątpliwie zaczął patrzeć na niedaleką przeszłość z dystansu. Uzmysłowił sobie, że wiele jego reakcji odnośnie swych tajemnic wyglądały zab...