1.

919 51 26
                                    

 Elie nie interesowało dlaczego została wywołana przez swoją wychowawczynię, z lekcji matematyki. Nie interesowało ją idąc do gabinetu pedagog. Nie interesowało ją, co dwie kobiety mówią zapewne na jej temat, gdy ona niedaleko siedzi na jednej z kanap. Nie interesowało ją to dopóki nie padło „dyrektor" oraz „pomoc przy dekoracjach". I dopiero wtedy zainteresowało ją jej położenie. Nie pamiętała, by zrobiła coś złego, więc czemu właśnie zmierzała na dywanik dyrektora? Czyżby ktoś ją w coś wrobił? Nie, to było bezsensu, ledwo znała własną klasę. Może wygrała jakąś olimpiadę? A no tak, ona nie brała udziału w takich imprezach.

Pani Ellen, jak prosiła na siebie wołać pedagog, otwarła drzwi do sekretariatu. El przywitała starszą sekretarkę krótkim „dzień dobry", wchodząc do gabinetu za kobietą. Zmarszczyła brwi zdziwiona, gdy zauważyła innych gości. Była to czwórka chłopaków, starszych od niej, których widywała na korytarzach, boisku czy stołówce. O bliższych relacjach z nimi nie było mowy.

Zdenerwowana usiadła na jednym z wolnych krzeseł (ewidentnie dostawionych), obgryzając paznokcie i oglądając się po chłopakach. Obok niej siedział wyższy od niej blondyn o dość poważnym i zainteresowany jej przybyciem, wyrazie twarzy. Jakby wiedząc, co dziewczyna o nim myśli, posłał jej delikatny uśmiech, który Elie odwzajemniła. I jeśli to miało podnieść ją na duchu, to cóż, o dziwo nawet mu wyszło.

– Panie dyrektorze, proszę panią McMillan zapisać do osób pomagających przy dekoracjach – oznajmiła wychowawczyni, chcąc już wyjść. Nie bardzo wiedziała do czego została przydzielona, ale nie próbowała nawet zapytać, widząc wzrok mężczyzny, który zatrzymał jeszcze wychodzącą panią Ellen.

– Mogę wiedzieć dlaczego? Nie wygląda na kogoś kto miałby dostać to zadanie jako karę – oznajmił łącząc dłonie w koszyczek i opierając na nich podbródek. Zaczął się obracać na krześle, kątem oka obserwując piątkę nastolatków. Elie również zerknęła. Blondyn siedział całkowicie zainteresowany sytuacją, drugi chłopak o kasztanowych włosach wyglądał jakby sam się zastanawiał, co on tu robi, a pozostała dwójka chorowała na totalny „wyjebanizm", bawiąc się rzeczami, które mieli aktualnie pod ręką. – Wiecie co? Zamiast zawieszenia, dołączycie do koleżanki i będziecie pomagać w przygotowaniach do Zimowego Balu.

No tak, przypomniała sobie. Wspomniany Bal miał odbywać się za około trzy tygodnie, ale nawet to nie powstrzymywało rady pedagogicznej do szukania pomocy wśród uczniów, wyciąganiu świątecznych ozdób i grożeniu nie uczestniczeniem w imprezie. McMillan nawet nie myślała, by się wybierać, bo po pierwsze: nikogo nie znała na tyle, by prosić o towarzystwo; po drugie: każda jej impreza kończy się tak samo – podbijaniem bufetu i powrotem do domu (mówiąc o tym neutralnie). W skrócie, w tym roku nie miała zamiaru chodzić na jakiekolwiek imprezy, a jak na ironię właśnie przydzielono ją jako jedną z pomocników. Cudownie.

Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała ciche przekleństwo ze strony szatyna, chociaż nie do końca tak ciche jak mu się zdawało.

­– Smith! – warknął dyrektor, powoli tracąc cierpliwość, którą chłopacy widocznie dawno nadszarpnęli. El przypomniało się, że to Kai Smith, dość znany wśród pierwszoklasistek jako najprzystojniejszy z szkoły i protekcjonalnie traktujący nauczycieli. Nie wiedzieć czemu to tak bardzo je (i niektórych przedstawicieli płci przeciwnej) kręciło, a wręcz podniecało. – Idźcie już lepiej nim stracę cierpliwość – westchnął mężczyzna. 

Uznali to, więc jako pozwolenie do opuszczenia pomieszczenia.

– I prosto na halę! – zawołał do nich jeszcze dyrektor. Elie nie mając żadnego wyboru, skierowała się za chłopakami na halę, chowając zimne dłonie do kieszeni bluzy. Szła za Kai'em i blondynem, a za nią ciągnął się niemrawy kasztanowłosy i mający w uszach słuchawki brunet. Na rozmowę nie było co liczyć. Chociaż i jej nie spieszyło się z rozpoczynaniem konwersacji. Szczerze to nawet przyzwyczaiła się do tej ciszy, w której każdy zdawał się nie przejmować swoim położeniem, tak naprawdę obstawiając, że nie myślą o niczym innym.

Kilka Przegrywów | Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz