2.

588 44 92
                                    

Otworzyła oczy, gdy tylko zadzwonił budzik. I najpierw Elie nie myślała o niczym innym jak pójściu się przebrać. Gdy jednak przypomniało jej się, co czeka ją w ciągu tych kilkunastu dni, ode chciało jej się wstawać z łóżka. Przekręciła się na drugi bok, szczelniej okrywając cieplutką kołdrą i starając nie myśleć o chłopakach, z którymi wolała już się nie spotkać. A najbardziej z dwójką z nich.

Podniosła się dopiero słysząc hałas z dołu. Mocno ją to zdziwiło, więc zrzuciła nogi na podłogę, wychodząc z pokoju i na dół schodami. Nie wiedziała czy się cieszyć, czy być bardziej zdziwiona widokiem mamy, urzędującej w kuchni. Starsza McMillan rzadko bywała o tej porze w domu. Zwykle siedziała już za biurkiem w swoim biurze, segregując kolejne papiery.

Młodsza zmarszczyła brwi, bez słowa zajmując miejsce przy wyspie kuchennej, na której już stały dwa parujące kubki i talerz z tostami. Ogarniało ją takie zdziwienie, że nawet nie myślała, by tykać jedzenie. Za to całą swoją uwagę skupiała na rodzicielce.

– Nie powinnaś być w pracy? – spytała w końcu, zwracając na siebie uwagę kobiety. Wyglądała dość... mało elegancko. Zwykle w idealnym koku, teraz jej kasztanowe włosy były spięte w luźnego kucyka. Zamiast eleganckiej garsonki spoczywał na niej luźny, za duży T-shirt i dresowe spodnie. To było tak nie podobne do niej, że Elie musiała zamrugać oczami, by upewnić się, że to nadal nie sen. Nawet nie chodziło o posklejane oczy.

– Wzięłam wolne – odpowiedziała tylko, rzucając ścierkę na blat i siadając na przeciwko córki z delikatnym uśmiechem. Zaczęła jeść swoją porcję. Przeglądała również coś na telefonie, nawet nie zauważając jak młodsza wpatruję się w nią, nadal nie tykając śniadania.

­– Tak po prostu? – spytała w końcu. Kobieta podniosła na nią wzrok, wyłączając komórkę i odsuwając od siebie. Odłożyła jedzonego tosta, prostując się i kładąc złączone w koszyczek ręce na blacie. Westchnęła. Trwała w ciszy, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Ponaglający wzrok córki, także jej nie pomagał w zebraniu myśli, lecz w końcu odkaszlnęła.

– Chciałam z tobą pogadać – oznajmiła poważnie. El drgnęła, sama nie wiedząc czy z zimna, czy z poważnej i zmartwionej miny kobiety. Zacisnęła usta w linię, odwracając wzrok jak małe dziecko, które zbiło ten ukochany wazon mamy. – Dzwoniła twoja wychowawczyni. Czemu mi nie powiedziałaś?

– O czym? – zmarszczyła nos, skupiając uwagę na nietkniętym toście. Jasne, że podejrzewała o co chodzi. Ale hej, nienawidziła robić mamie problemów, których takowych można było policzyć na palcach jednej dłoni.

– O tym, że z nikim nie rozmawiasz – wyrzuciła z bolącą minę. – Pani mówiła, że siedzisz sama na korytarzach, na stołówce, nie brałaś udziału w różnych zabawach. Że odizolowujesz się od rówieśników. Ktoś ci dokucza?

– Co w tym złego – mruknęła wymijająco. Wzięła w dłonie kubek, by upić łyk, jako wymówka od dalszej odpowiedzi. Widziała jak kobieta wzdycha zmęczona, przeczesując włosy dłonią.

Elie westchnęła.

– Mamo, naprawdę to nic takiego... Nikt mi nie dokucza.

– Racja. Dlatego będziesz pomagać w organizacji balu ­– postanowiła. Dziewczyna wytrzeszczyła na nią oczy. Jak widać i z tym pani wychowawczyni się podzieliła. Czyli nie mam wyboru, super.

– To tez ci powiedziała? – burknęła, bardziej do siebie, niżeli do dorosłej. McMillan skrzyżowała ramiona czując się jak w pułapce. Zgarbiła się nadąsana, gdy zdała sobie brutalny fakt. Jej mama interesowała się nią dopiero kiedy ktoś jej o tym przypomniał.

Kilka Przegrywów | Ninjago Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz