Na jego szczęście była sobota. Mógł spać tak długo jak chciał, a najbardziej chciał przez cały dzień. Jego głowa wcale nie była tak mocna jak był przekony, więc fala bólu zalała jego czaszkę, światło nawet przez zasłonięte rolety było za jasne, zwykłe tykanie zegara brzmiało jak silniki samolotu i Kai miał ochotę zabić osobę, która właśnie weszła do jego samotni oświetlając go jeszcze bardziej. Zakrył głowę poduszką, gdy w odpowiedzi usłyszał głośne westchnienie. Podłoga zaskrzypiała od kroków doskonale znanej mu osoby, której wolał teraz nie widzieć. Prawda była taka, że Nya cieszyła się, że starszy Smith na nowo zaczął życie bez smutków, bo i ona się nie musiała więcej martwić o chłopaka. A teraz? Teraz wszystko zaczynało się od początku.
– Hey, pijaku. – Prychnął w odpowiedzi mimowolnie unosząc kącik ust do góry w niechcianym uśmiechu. Przekręcił głowę w stronę brunetki, która zajęła miejsce na krańcu jego łóżka z szklanką w ręce i opakowaniem tabletek. Nie wyglądała na zmartwioną, czy chociażby zirytowaną szatynem. W jej błękitnych oczach ukrywała się zwyczajna siostrzana troska.
– Hey – odpowiedział podnosząc się na łokciach, mrużąc oczy pod wpływem światła. Ze wdzięcznością przyjął od dziewczyny wodę oraz białą pigułkę, od razu ją połykając. Kai odłożył literatkę na szafkę obok (która ledwo się tam zmieściła przez różne duperele), by ponownie opaść głową na poduszki. – Zrobiłem wczoraj coś głupiego? – spytał po chwili.
– Głupie rzeczy to ty robisz codziennie. – Cóż, ciężko było mu się z tym nie zgodzić... ale i tak popatrzył na krótkowłosą urażony. – Prawie przywaliłeś Lloyd'owi, obudziłeś opiekunów i zniszczyłeś moją pracę domową, mogło być gorzej.
Jęknął przecierając palcami oczy. Chwilę myślał nad ogółem sytuacji, by dojść do wniosku dlaczego tak właściwie się upił. Nya wyszła jakąś chwilę temu, dlatego też nie widziała jak bardzo go to kuje. Choć kuje to nie to słowo. Właśnie miłość jego życia (bo niewątpliwie nią była, a może i nadal jest?) wróciła do miasta po dwóch latach milczenia. Mogłoby się wydawać, że to krótki okres. Dla Smitha był on cholernie długi, cholernie trudny i cholernie nie do przeżycia. Pierwszy tydzień się zamartwiał, drugi polegał na gniewie i rozwalaniu wszystkiego oraz poszczególnych bójkach, trzeci należał do barów i jego pokoju. Według jego przyjaciół, Kai Smith powrócił właśnie wtedy z typowym uśmieszkiem i czerwonej bluzie z Adidasa. Nic bardziej mylnego. Szkoła miała zaszczyt spotkać największego chuja w całej swojej historii. Niedługo potem i jego paczka to zauważyła.
Chłopak westchnął odganiając swoje myśli od rudowłosej dziewczyny, co było trudniejsze niż takowe być powinno. Sięgnął po swój telefon, by sprawdzić godzinę. Ze zgrozą najpierw stwierdził, że miał wiele nieodebranych połączeń od Nyii z zeszłej nocy, wiadomości z grupy dotyczącej dekoracji (takowa została stworzona, ale kulturalna nazwa odeszła w zapomnienie już czterdzieści sekund po jej założeniu, więc aktualnie nazwana była "Debilami którzy dali się wrobić w gówno"). Kai'a nawet tak nie zraził fakt, że był tam wyzywany przez Cole'a i dopiero widząc jedną konwersacje, serce zaczęło tłuc mu się o klatkę.
–> Skylor Chen: Hey. Wiem, że nie chcesz się za mną widzieć. Że zjebałam po całej linii i trochę za późno na jakiekolwiek odbudowanie relacji, ale... Proszę cię, spotkaj się ze mną w naszej kawiarni w niedzielę.
Dla pewności przeczytał tekst jeszcze z pięć razy, upewniając się co do literki, że głosi to co właśnie przeczytał. W jego głowie do kaca przyłączył się mętlik związany z kolejnym działaniem. Kurwa. Jak on chciałby się z nią spotkać, ale jednocześnie nie potrafił zignorować tego, co się wydarzyło. To było, wręcz nierealne, by móc podjąć taką decyzję z samego rana (patrząc na godzinę czternastą to już południa) bez kawy. Z tą myślą odrzucił telefon na pościel, schodząc stopami na chłodne panele. Z wahaniem udał się do drzwi, z kilka razy chcąc zawrócić i odpisać Skylor "tak".
W końcu zawrócił.
~*~
Rozdział ma mniej niż 1000 słów, ale stwierdziłam, że lepiej wstawić taki krótki, niż nie wstawić w ogóle...
Ja naprawdę wiem, że oczekujecie terminów i jakiejś mniejszej przerwy między rozdziałami, tyle że to niemożliwe. To jest po prostu niemożliwe. Ja też mam swoje życie. Uwielbiam pisać, ale często nie mam weny albo siły. Nieraz myślę, by usunąć tę książkę i pisać inną. Nie robię tego, bo dobrze wiem, że niektórzy pewnie, by chcieli poznać zakończenie tej.
Na koniec chcę tylko powiedzieć, że jak już raz kiedyś daliście komuś follow, to mu go po jakimś czasie nie zabierajcie. To naprawdę zniechęca.
No i trzymajcie się, zdrowia!
~ Karolina <3
CZYTASZ
Kilka Przegrywów | Ninjago
FanfictionKiedy życie postanawia z nudów wplątać trochę ironii i problemów do historii, jak na złość mianując cię głównym bohaterem, możesz tylko wzruszyć ramionami. A muzyka jeszcze nie gra... 2019/2020/2021 | ᴋᴀʀᴏʟɪɴᴀ