Nacisnął na klamkę, jak najciszej popychając drzwi i wkradając się do ciepłego domku. Lloyd był pewien, że gdyby teraz obudził kogoś z domowników miałby szlaban. Zbyt często wracał do domu późno, a rodzina nie potrafiła zrozumieć, co można robić pół dnia na dworze, gdy jest minus piętnaście stopni, a śnieg sięga łydek. No cóż, można wiele. Na przykład unikać swojego ojca, poważnych rozmów, półgodzinnych wykładów oraz wielu innych. A jak już o starszym Garmadonie mowa:
– Wiesz, która jest godzina?
Podskoczył na poważny głos. W pomieszczeniu zaświeciło światło, a blondynowi ukazał się wyższy mężczyzna. Opierał się o framugę, gromiąc go zielonym spojrzeniem. Był to już człowiek po czterdziestce. Był siwy, jedynie kilka pasm włosów ostało się brązowych w podobnej do syna fryzurze. Lloyd cały czas starał się układać inaczej włosy, by nie być podobnym do staruszka, ale lakiery i żele chyba wszczęły bunt i za nic robiły sobie jego godzinne starania.
– Po północy? – odparł lekceważąco. Ściągnął kozaki rzucając je na wycieraczkę i ruszył w stronę schodów, wymijając ojca. Ten jednak zatrzymał go łapiąc za ramie i odwracając do siebie. Blondyn jęknął z udręką, coraz bardziej zirytowany. Miał dosyć tego dnia.
– Czy ty raz Lloydzie Garmadonie możesz wrócić do domu o godzinie wyznaczonej przeze mnie i mamę? – zapytał unosząc głos. Zaraz popatrzył do góry biorąc głębszy oddech. – Misako martwi się. Możesz jej nie przyprawiać o dodatkowe nerwy?
Chłopak zagryzł wargę wręcz do krwi. Wielki ojczulek Garmadon zawsze musi wplątać w dyskusje jego mamę. Doskonale wie, że Lloyd nigdy nie potrafi się na nią gniewać i pieprzony do wykorzystuje. Za każdym razem.
Wyrwał ramię krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– A co cię to obchodzi? – warknął. Mężczyzna przetarł oczy palcami.
– Obchodzi, bo się martwię. Wiesz to robią ojcowie – dodał ironicznie. – Chce wiedzieć, co dzieje się w twoim życiu i gdzie chodzisz.
Zacisnął ręce na materiale bluzy.
– To, gdzie byłeś ty, gdy ze mnie się śmiali w szkole? – Uniósł brew, obserwując jak starszy Garmadon wzdycha zrezygnowany i z żalem odwraca wzrok. Uznał rozmowę za zakończoną.
Wbiegł po schodach jak burza wpadając do swojego pokoju i ściągając ze siebie bluza rzucił gdzieś w kąt. Wplatał ręce w włosy, ciagnąć za koncówki. Krążył po pokoju zirytowany. Wreszcie stanął kopiąc łóżko i z bolącą stopą usiadł na ziemi. Przysunął nogi do siebie, kładąc głowę na kolana i starał się uspokoić. Nienawidził rozmów z Marmaduke Garmadonem. Tak bardzo chciał nienawidzić go całym sercem, całym sobą, ale nie potrafił. To mimo wszystko nadal był jego ojciec. Ten sam, który nauczył go jeździć na rowerze, grać w baseball i kraść cukierki z kuchni, gdy mama nie patrzy. A potem go zabrali. Ojciec w więzieniu to jak powszechnie wiadomo najzabawniejsza rzecz na świecie, prawda? Zostawienie syna i żony jest bardzo zabawne. Lloyd cały czas był wściekły jak bezmyślnie postąpił Garmadon. Nie tylko jemu zniszczył życie; Misako w pracy była pod znakiem zapytania, bo jak to? Księgowa będąca żoną złodzieja? Nawet przez rok nie raczył mu wytłumaczyć dlaczego to zrobił.
Lloyd trzęsącymi rękami przeczesał ponownie włosy, wyciągając z kieszeni telefon. Odblokował go szybkim ruchem palców, ignorując jakieś wiadomości z grupy oraz prywatne od Kai'a, który dzisiaj miał spotkać się ze Skylor. Tak, wychodził na chujowego przyjaciela. Odnalazł na Messengerze jedyną osobą z jaką chciał pogadać. Naprawdę nie miał bladego pojęcia czemu, ale jego watpliwości zostały rozwiane, gdy zaraz po napisaniu "Cześć!", pojawiła się odpowiedź.
CZYTASZ
Kilka Przegrywów | Ninjago
FanfictionKiedy życie postanawia z nudów wplątać trochę ironii i problemów do historii, jak na złość mianując cię głównym bohaterem, możesz tylko wzruszyć ramionami. A muzyka jeszcze nie gra... 2019/2020/2021 | ᴋᴀʀᴏʟɪɴᴀ