Rozdział 2

576 37 2
                                    

Olgierd z chwili na chwilę stawał się coraz słabszy, a śpiew krzyżaków, który słyszał, stawał się coraz głośniejszy. Wiercił się na łożu, mocno ściskając oczy. Julianna próbowała mu pomóc, gładziła jego potargane włosy i nuciła rosyjskie pieśni. Jednak Olgierd wolałby, by to Elżbieta zaśpiewała mu chociaż jedną z polskich ballad. Tak jak lata temu, gdy postrzelono go w udo. Leżał ranny na Wawelu a Elżbieta delikatnie zamoczyła wilgotną szmatką jego wargi. Jej dotyk był tak kojący...

Jogaile krążyły po głowie słowa ojca. "Musisz ją znaleźć, sprowadzą ją w noc Polskiej Kupały, pomoże ci się stać królem". Pewnie rozmyślałby o tym dopóty nie wszedł do jego komnaty Skirgiełło.

- Mam dość tego ich wycia po nocach.

- Ja też bracie, ja też - odstawił kubek którym się bawił na stół - mam plan - starszy brat zmęczonym wzrokiem spojrzał na Jogaiłę. Miał ten swój specyficzny wyraz twarzy, taki cwaniacki - Złapiemy ich dowódcę i zawrzemy układ. Trzy dni spokoju w zamian za jego życie, przy okazji..

- Przy okazji poszukam tej dziewczyny, wiem że ty chciałeś to zrobić, i wiem też że chcesz być przy ojcu. Ja jej poszukam. Wybacz braciszku ale to ja lepiej się zakradam i tropię, jedyna rzecz w której jestem lepszy - zaśmiali się obaj.

- Nie prawda, jesteś jeszcze lepszy w leczeniu, a szczególnie w piciu. W tym , bijesz mnie na głowę - W tych ponurych chwilach, serdeczny śmiech braci rozniósł się po okolicznych komnatach.

- Nie wierzyłem - szczebiotał rozbawiony przystawiając sztylet krzyżakowi do szyi - nie wierzyłem że się to uda. Gotów jesteś na śmierć? - Zwrócił się do Kontura Czółkowskiego.

- Za naszego Boga, zawsze - odparł pewnie.

- Nie! Za to że wyjecie po nocach, spać nie dajecie.

- Kim jesteś i czego chcesz? - Jogaiła dał sygnał by wszyscy wyszli z krzaków - Mam rozkaz od Wielkiego Mistrza zdobyć Wilno.

- Nie zdobędziesz, siła nas, wszyscy przybyli. Uderz na Troki, odejdź od Wilna.

- Straszysz mnie, Poganinie? Kim ty jesteś? Nawet imienia swojego lękasz się podać a chcesz mi rozkazy wydawać? - Skirgiełło wbił lekko ostrze w szyję kontura.

- Twoi ludzie idą tutaj, jeden mój znak i zginą. Waż słowa.

- Dajcie mojemu Ojcu umrzeć w spokoju - Mężczyzna uniósł jedną brew - Wielkiemu Księciu Olgierdowi, jestem Jogaiła - Oczy rycerza przerażone rozszerzyły się - To jak będzie? Odejdziecie?

- Co dajesz w zamian, Jogaiła - Imię księcia wymówił powoli, wzgardliwie.

- Daruję ci życie w zamian za - Skirgiełło pokazał trzy palce - trzy dni rozejmu. To dobra cena.

Konrad Von Walenrode zgodził się. Po upływie 15 minut wszyscy się rozeszli. Jogaiła pognał co sił do Wilna, do ukochanego ojca, a Skirgiełło wyruszył szukać dziewczyny, która zeszłej nocy została wezwana przez kapłanów. Nie wiedział jak wygląda, jak się zachowuje. Nie wie praktycznie nic, oprócz tego że zakon będzie chciał ją zabić za wszelką cenę, ale dlaczego?

Zawędrował aż pod krzyżacką twierdzę kilka godzin drogi od Wilna. Miał już zawracać gdy usłyszał mrożący krew w żyłach krzyk niewiasty. Pognał konia, wraz ze swoim małym oddziałem okrążył zamek. Gdy zobaczył szarpiącą się dziewczynę i jednego z rycerzy chciał się natychmiast rzucić z mieczem, jednak nim to zrobił, blondynka ugryzła zakonnika w rękę i wskoczyła na konia i nieudolnie odjechała. Natychmiast ruszył za nią. Wiedział że to jej szukał, po prostu wiedział.

Szybko dogonił dziewczynę, która ze łzami w oczach kurczowo ściskała szyję cwałującego konia. Gdy się do niej odezwał zobaczył niesamowicie piękne oczy. Gdy wyprostowała się, strzała przeszyła jej ramię - kurwa - zaklął. Dał znak swoim ludziom do ataku na ścigający ich oddział a sam bez chwili zwłoki złapał pod pachę i przeciągną na swoje siodło dziewczynę. Nim zdążył drugą ręką wyjąć miecz i skontrować atak, krzyżak go uprzedził i zadał drugą ranę, długie cięcie mieczem na udzie. Blondynka zdarła kompletnie gardło, płakała z bólu i pewnie przerażenia. Jego koń szybko nabierał dystansu pomiędzy ciężko uzbrojonym wrogiem. Gdy zbliżał się do rzeczki, wąskiej a głębokiej, którą tylko lekko odziany koń mógł przeskoczyć złapał mocniej pasażera, wywołując jej jęk. Nieraz już przeskakiwał przez tą rzekę. Zaraz za nim zrobili to także jego wojownicy. Obrócił głowę sprawdzając czy Zakon podejmie próbę dalszej pogoni. Jednak cała szóstka jeźdźców stała po drugiej stronie. Odetchną i skupił się na jeździe, nieco zwolnił i po kilkunastu minutach zarządził szybki postój, by zająć się ranami półprzytomnej dziewczynie.

Gdy ułożył ją na futrach i dotkną głębokiej rany na udzie blondynka doszczętnie straciła przytomność, to i lepiej, nie będzie jej boleć - pomyślał. Oczyścił szybko obie rany, i szczelnie owinął w miarę czystymi materiałami, tak aby zatamować krwawienie. Po tym ponownie posadził ją przed sobą w siodle i ruszył z do domu. Do Wilna.

Ranni na dziedzińcu rzadko wzbudzali takie zainteresowanie. Spowodowane to było tym, że ranną, była dziewczyna i że niósł ją Książę Skirgiełło, który zwykle wolał gorzałkę od kobiet. Książę rychło polecił zagrzanie wody i przygotowanie ziół które podał. W komnacie w której hobbystycznie opatrywał rannych, ułożył dziewczynę na wysokim stole. Zdjął z niej buty, niezwykle ciasne spodnie i sweter, pozostawił ją w samej bieliźnie. Cały ten czas zafascynowany był idiotycznością tych ubrań. Buty nie wytrzymały by dnia jazdy konno, a spodnie podarły by się przy choćby draśnięciu. W ogóle, kobieta w spodniach! Pokręcił głową. Gdy zobaczył bieliznę prychnął.

- Nieźle się ubierasz mała niewiasto, mam nadzieję że mi wytłumaczysz cel noszenia tego wszystkiego, bo żaden praktyczny który ja znam nie ma z tym nic wspólnego - mówił w przestrzeń gdy przygotowywał igłę i cienką dratwę. Nim wziął się za szycie przeleciał wzrokiem po jej ciele. Była naprawdę ładna. Szerokie biodra, wcięcie w talii, jest za co złapać. Uśmiechnął się. Musi się postarać, nie można kalać takiego ciała bliznami. Z precyzją, o jaką nigdy by się nie posądził zszył obie rany. Był z siebie naprawdę dumny. Nałożył maść z przygotowanych ziół i zabandażował rany. Pod głowę włożył poduszkę, okrył ją futrami, podłożył do kominka i oparł się rękami nad jej głową patrząc w zamknięte oczy.

- Po coś ty nam tu.

- Jak z nią?

- Ano jak widzisz. Zranili ją krzyżacy w ramię i udo, ale będzie w porządku. Śpi od kilku godzin, powinna się zbudzić niedługo. Jak z ojcem? - Jogaiła podszedł i dokładnie przyjrzał się niewieście.

- Lepiej, gdy ucichli wreszcie zasnął.

- Sprawdzę co u niego, ostatnio gdy spał serce słabo mu biło, ej ty - przywołał strażnika sprzed drzwi - bądź tu cały czas, jak tylko się zbudzi natychmiast mnie powiadom - chłopak kiwnął głową. Skirgiełło pospiesznie wyszedł. Jogaiła uniósł brwi. Kolejna fala pytań bez odpowiedzi zalała jego głowę. Postanowił się wykąpać, nie robił tego od kilku dni, czuł jak śmierdzi, czego bardzo nie lubił. Nim wyszedł z komnaty, zerknął jeszcze raz na dziewczynę. Pomyślał, że jest naprawdę ładna. 

JagiellonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz