X

316 15 0
                                    

Rano znowu cały dom przyozdobił dźwięk maszyny, służącej małej.

Lekarka słysząc to, wstała i ubrała się od razu, schodząc na dół. Jeśli będzie mieć szczęście, to zdąży porozmawiać z Jeonem, zanim przyjdzie opiekunka.

Kiedy mężczyzna ją zauważył, uśmiechnął się lekko do na przywitanie, bo i tak nic by nie było słychać przez maszynę. Kobieta odpowiedziała również lekkim uśmiechem i czekała aż skończą, żeby przywitać małą i móc pomówić z jej ojcem.

Po chwili Jeon wyciągnął dziewczynkę i dał jej wypluć flegmę.

Kobieta poczekała jeszcze chwilkę, nim mogła przywitać Soo, po czym spojrzała na Jeona.

- Musimy porozmawiać.

- O czym?

- O jej opiekunce. Powiedziała mi wczoraj parę bardzo niepokojących rzeczy, ale powiedziała, że sama ci tego nie powie, bo uważa, że i tak masz dużo na głowie.

- Na przykład? - zmarszczył brwi, jednak zaraz zadzwonił dzwonek - To ona.

- Mam ci mówić przy niej, czy później? Dzisiaj ja mogę zostać z małą, bo mam nocną zmianę.

- Jeżeli chcesz, pewnie się ucieszy i później, bo mam ważną operację pierwszą.

- Okej. To możesz ją dzisiaj odwołać. Wezmę małą do zoo, jak będzie chciała. Tylko powiedz gdzie ma inhalator, żebym mogła go wziąć w razie coś.

- Zaraz ci wszystko powiem- poszedł do drzwi i przeprosił kobietę, która chętnie wróciła do domu, zwłaszcza, że i tak jej płacił za ten dzień, po czym wrócił do kobiety i dał jej wszystko potrzebne dla Soo oraz powiedział co i jak, jakby coś się działo.

Dahyun kiwnęła głową, że rozumie, zapisując sobie najważniejsze rzeczy, żeby nic nie zapomnieć.

- Zajmę się Soo najlepiej, jak mogę. Będziemy się świetnie razem bawić, prawda słoneczko? - zapytała dziewczynkę, gdy odnalazła ją wzrokiem.

- Tak! Będzie super! - Soo pobiegła jeszcze pożegnać się z tatą, który wyszedł w pośpiechu.

- To co? - zapytała Kim, gdy zostały same - Jemy śniadanie i idziemy do zoo? - zaproponowała.

Dziweczynka się zgodziła i razem spędziły wesoły dzień, przerwany dopiero wiadomością od Jeona, żeby Dahyun przywiozłą małą pod szpital, bo chce zabrać ją na wspolne jedzenie. Niestety jednak, kiedy już się spotkali, a kobieta próbowała wyjaśnić sytuację z opiekunką, mężczyzna ją zbył, tłumacząc zmęczeniem i chęcia spędzenia czasu z córką. Lekarka nie miała więc wyjścia, jak jedynie przełożyć tę rozmowę na następny dzień.

***

Ten dzień nie należał do najlepszych dla Jungkooka. Najpierw długa operacja, nadal był pokłócony z Dahyun, a do tego zepsuł mu się samochód i musiał z małą iść na pieszo, po ciemku, przy lesie. Oczywiście trzymał ją po drugiej stronie niż droga i szedł szybkim krokiem. Nie było żadnych samochodów na drodze, gdyż to był środek tygodnia, a on był poza miastem. Musiał odebrać dziewczynkę z urodzin koleżanki, która poznała w szpitalu i z którą się zaprzyjaźniły. Zdążył zobaczyć tylko przed sobą reflektory, które jechały zygzakiem i odepchnąć krzyczącą dziewczynkę w rów zanim poczuł mocne uderzenie. Mała jak najszybciej wybiegła na nowo na drogę i szybkim tempem udała się do swojego taty, który leżał na plecach, zakrwawiony i nieprzytomny, tuż za podłóżną, biała linią, oznaczającą koniec bocznej jezdni.

- Tatusiu? - złapała go za rękę i pociągnęła, żeby wstał, jednak ten ani drgnął. - No wstań... Tatusiu podnieś się... - jej broda zaczęła drżeć. - Tatusiu, proszę, mieliśmy obejrzeć Gdzie jest Nemo?, słyszysz? - dalej go ciągnęła, jednak już nie miała powoli siły.

Pᴏsᴛ 316 || DᴀʜKᴏᴏᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz