III

370 18 0
                                    

Kiedy pacjent został zabrany na salę pooperacyjną, a lekarze przebierali się w normalne ciuchy, Kim podeszła do Jeona

- Powinieneś się zbadać. Z krwią nie ma żartów, szczególnie po tym, jak ci tak prysła.

- Martwisz się o mnie? - uśmiechnął się do niej i zaczął myć zakrwawioną twarz.

- Dla lekarza zdrowie innych jest ważne. Nie dodawaj sobie. Nie jesteś dla mnie nikim specjalnym.

- Auć, zabolało. - zaśmiał się, wycierając buzię. - Wiem, że mam się zbadać, chociaż nie miała zatwierdzonego ani WZW ani HIV.

- Mogła sama o tym nie wiedzieć.

- Robiliśmy badania, ale dobrze pani doktor. Może mnie nawet pani zaprowadzić i trzymać za rączkę.

- Obejdzie się, jesteś dużym chłopcem.

- Może nadal za małym?

- Nie sądzę. - wytarła ręce i wyszła z pomieszczenia.

Pokręcił głową z rozbawieniem i udał się na badania, w których nic nie wyszło, tak, jak myślał, więc zaraz wrócił do dyżurki i położył się na kanapie, zmęczony zabiegiem.

Tam lekarka obracała językiem w buzi cukierka, przeglądając kolejne dokumenty. Natręt wyglądał na zmęczonego, co ją cieszyło, bo może da jej chwilę spokoju.

- Położysz się ze mną?

- Nie.

- Ale tak mi się lepiej śpi.

- To weź poduszkę jako misia.

- Ale ja wolę, żebyś ty była moim misiem. - wyciągnął do niej dłonie

- A ja muszę iść na obchód - i jak zazwyczaj, wyszła.

Prychnął tylko i wykonał jeszcze jeden telefon, zanim udał się na pół godzinną drzemkę.

Wróciła po jakimś czasie, po uprzednim zajściu po jakieś ciastko i kawę, a następnie zajęła swoje stałe miejsce przy biurku.

JungGuk, który się obudził, przeciągnął się i ziewnął szeroko.

- Pani doktor już wróciła?

- Jak widać - wstała wyrzucić kubeczek po kawie.

- A mojej to nie chciałaś, chyba się obrażę.

- To się obrażaj. Nie zależy mi.

- Jasne. - podniósł się, idąc w jej stronę, a następnie nachylił się nad nią pod pretekstem wzięcia jabłka z tacy.

- Mogłeś poczekać dwie sekundy, aż się odsunę - powiedziała niewzruszona.

- Nie trzeba, nie przeszkadzaj sobie. Co się działo?

- Nic wielkiego. Wyjątkowo spokojnie dzisiaj było.

- A co z tą kobietą z wypadku?

- Jeszcze nie odzyskała przytomności, ale jest stabilna.

- Przed wyjściem do niej zajrzę, a potem możemy iść ma kawę.

- Ale ja właśnie swoją wypiłam, nie potrzebuję kolejnej.

- Może być i herbata.

- Nie, dziękuję.

- Trudno, pojadę do domu sam.

- Papa - pomachała mu, jakby miał już iść.

- Jeszcze mojej słodkiej pani doktor nie zostawiam.

- Szkoda. A już miałam nadzieję.

- Oj, niech pani nie udaje.

- Ale ja jestem bardzo szczera.

Przekomarzali się tak jeszcze przez dobre czterdzieści minut, dopóki Guk nie zrobił ostatniego tego dnia obchodu, po czym wrócił i się przebrał, idąc dać buziaka ulubionej pani doktor.

Wywróciła oczami, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon. Sprawdziła kto dzwoni i od razu odebrała, oddalając się od się od lekarza.

- Tak kochanie? - odezwała się do słuchawki miłym tonem, pilnując, by być od Jeona w stosownej odległości.

- Papa, kochanie. - powiedział tak, by osoba po drugiej stronie słuchawki słyszała i ze zwycięskim uśmiechem opuścił szpital.

Kobieta zesztywniała lekko. Będzie miała przez tego pacana kłopoty, jak wróci do domu. Dzięki wielkie, panie "Nie umiem pogodzić się z tym, że nie każda laska na mnie leci". Wiedziała, że im szybciej zjawi się w domu i to wyjaśni, tym lepiej, więc zebrała się szybko i wyszła ze szpitala.

Jeon siedział przez chwilę w samochodzie, patrząc się na swój dom. Piękny, nowy domek, dwupiętrowy z dużym ogrodem. Każdy chciałby tu mieszkać, jednak on za każdym razem się bał. Bał się przekroczyć jego próg. Westchnął głośno i przetarł twarz, wychodząc z samochodu, by po chwili znowu pojawił się na jego buzi uśmiech.

W tym czasie Kim wróciła do domu z ciężkim sercem. Po cichu weszła do środka, zdejmując buty i rozglądając się z niepokojem. Było za cicho. Ruszyła do salonu, gdzie zastała partnera, który od razy wbił w nią gniewny wzrok. Już wiedziała, że to będzie bardzo ciężki wieczór. Z resztą nie pierwszy i pewnie nie ostatni.

- A pani doktor czemu dziś ma taką minę? - spytał, jeżdżąc swoim laryngoskopem po jej ramieniu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- A pani doktor czemu dziś ma taką minę? - spytał, jeżdżąc swoim laryngoskopem po jej ramieniu.

- Nie odzywaj się do mnie i mnie nie dotykaj - powiedziała oschle, strzepując jego rękę ze swojego ramienia.

- Mam się dziś pani doktor bać?

- Rób co chcesz, byle z dala ode mnie.

- Okej, okej. - podniósł ręce w geście kapitulacji. - Idę do bufetu, potrzebuje pani czegoś, pani doktor?

- Nie - powiedziała krótko i zdecydowanym krokiem ruszyła na obchód.

Tego dnia nawet Jeon nie chciał jej wchodzić w drogę. Miał dyżur tylko do dwunastej, gdyż miał mieć nockę, więc resztę dnia spędził w domu, a wieczorem na nowo zagościł pod szpitalem, widząc, jak jego ulubiona pani doktor kłóci się z jakimś mężczyzną.








Pᴏsᴛ 316 || DᴀʜKᴏᴏᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz