XI

300 16 0
                                    

W nocy, kiedy operacja jeszcze trwała, a przez te kilka godzin prawie cały personel płci pięknej tam zawitał, pytając jak się czuje Jeon, do Dahyun przyszedł ordynator.

- Dahyun? Wiesz, że muszę zadzwonić po opiekę społeczną. Małą nie ma się kto zająć, Jungkook jest jej jedynym opiekunem.

- Ja się nią zajmę. Nie dam jej opiece społecznej - pogłaskała śpiącą dziewczynkę po głowie - Poproszę moją przyjaciółkę, przedszkolankę na macierzyńskim, żeby miała na nią oko, jak będę w pracy.

- Wy się w ogóle znacie z Kookiem? Myślisz, że by się zgodził na opiekę?

- Oczywiście - "Myśl Dahyun, myśl" - Jesteśmy razem - "No, żeś się wpakowała" - Mieszkaliśmy razem, pokłóciliśmy się trochę, więc wróciłam ostatnio do siebie, ale mała i ja jesteśmy zżyte - no to akurat nie jest kłamstwo.

Wszystkie zgromadzone kobiety spojrzał się na nią z mordem w oczach. Teraz, kiedy Kook będzie potrzebował całodobowej opieki, to one chciały być jego niańkami na każde zawołanie. Ordynator uniósł brwi, jednak zaraz się uśmiechnął.

- Wiedziałem - ucieszył się, bo młody Jeon był dla niego jak syn. Znał go jeszcze, jak był studentem i chłopak często mu się zwierzał.

Kobieta odetchnęła z ulgą, że przełożony jej uwierzył.

- Tak więc, ja zajmę się Soo. Żadne obce osoby nie będą zajmować się moim słoneczkiem.

- Na razie to ja się wami zajmę. Operacja jeszcze trochę potrwa, ma pogruchogany wyrostek kruczy, powierzchnię stawową głowy kości kamiennej i wydrążenie panewkowe łopatki, do tego więzadła, także czeka ich długa noc. Na szczęście nic z płucami się nie stało. Położę was do łóżka, co? Mała musi odpocząć.

- Dziękuję. Dobry pomysł. Miała wyjątkowo ciężki dzień - wzięła dziecko na ręce, uważając, żeby jej nie obudzić.

Mężczyzna zaprowadził je do jedynki i wskazał na łóżko, pomagając jeszcze opatulić małą kocem.

- Ty też się prześpij.

- Nie wiem czy po to wszystkim teraz zasnę, ale spróbuję. Jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma za co - zamknął drzwi, żeby nikt im nie przeszkadzał.

Kim ułożyła się obok małej i objęła ją, nucąc jej cicho kołysanki, póki sama nie przysnęła lekkim snem, gotowa obudzić się w każdej chwili.

***

- Dahyun - po czterech godzinach zaczął ją budzić ten sam mężczyzna - Skończyli operować - z okna już padały pierwsze promienie słońca.

- I jak? - zapytała, przecierając twarz - Co z nim?

- No trochę nam się chłopak poobijał, ale jak na razie wszystko wygląda ładnie. Postarali się złożyć wszystko tak jak było, ale czas pokaże.

- Mam nadzieję, że nie będzie żadnych poważnych powikłań. Jest już na sali?

- Tak, możesz do niego iść, ja posiedzę z Soo.

- Proszę dzwonić, gdyby się obudziła - powiedziała, wstając i wychodząc.

Ruszyła do sali Jeona, ale zawahała się chwilę przed wejściem. W końcu wzięła głęboki oddech i weszła do środka, od razu skupiając wzrok na leżącym mężczyźnie. Podeszła do łóżka i usiadła na krześle.

- Oj Jungkook. Jak to się stało co? Wracaj szybko do zdrowia. Córka na ciebie czeka, martwi się o ciebie - i ja też - Ale spokojnie. Zaopiekuję się nią przez ten czas, nie musisz się o to bać, nie dam jej obcym ludziom. Ha... Zabawnie to mówić samemu wciąż będąc nieco obcą... - westchnęła ciężko.

Pᴏsᴛ 316 || DᴀʜKᴏᴏᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz