prolog

214 15 5
                                    

(*książkę dostałam od GrediBlu i będzie trochę... nie w moim stylu bo...a sami zobaczycie*)

Fallacy
Sauve
Encre

(Fallacy)
Jest wiadome że wampiry mogą wytrzymać bez krwi 15 lat a nawet 20. Ja jej nie piłem 13, nie piłem jej gdyż już dawno żaden z potworów nie wchodził do Zakazanego Lasu, a nie mogę pić krwi moich służących bo by się przerazili i uciekli.
- lordzie Fellacy, wszystko dobrze?
To Sauve, mój najwierniejszy sługa, ostatnio często do mnie przychodzi pytać jak się czuje. Przyznam że strasznie słabo ale nie zrobię z siebie słabeusza, muszę być silny, tak uczyli mnie rodzice, ,,nie jesteś silny, nie żyjesz dla nas i całego świata"
- wszystko... dobrze...
czuje się jakoś słabiej, i nagle czuję jak na coś opadam i do tego słyszę jakiś ztłumiony krzyk.

(Sauve(Fresh))
Mój pan zemdlał, a ja szybką reakcją złapałem go zanim spadł na ziemię. Zawołałem służące. Gdy położyliśmy pana na łóżko postanowiliśmy, że pan musi się napić naszej krwi, inaczej nie przeżyje. Czekam aż się obudzi....

(*Time Skip do 22:35*)

Pan się obudził, prubował wstać ale mu nie pozwoliłem i za każdym razem spowrotem kładłem na łóżko. Trzeba mu powiedzieć że zgodziliśmy się na wypicie naszej krwi.
- lordzie Fellacy, razem ze służbą ustaliliśmy że skoro nikt nie przychodzi do lasu napijesz się naszej krwi
- nie, poczekajmy jeden dzień. Jeśli jutro nikt nie przyjdzie to dobrze, wypiję waszą krew...
- dziękuję panie
- a teraz chcę zostać sam...
- tak milordzie

Wyszedłem zostawiając Fellacego samego ze sobą.

(Encre)
Przechadzałem się ścieżką w zakazanym lesie. Czemu tu jestem? Jestem tu by znaleść najlepsze ujęcie tego strasznego A jednocześnie fascynującego miejsca...Słyszałem plotki o tym że mieszkają tu wampiry, ale nawet jeśli tu są, nasza Eterna znajdzie ich prędzej czy później. Boją się jej, prawda...? Idąc dalej przez ściółkę nagle usłyszałem coś za mną, nagle obok, później drugi bok. Zacząłem bardziej panikować i bać o moje życie. Próbując złapać wzrokiem niebezpieczeństwo, nagle moje nogi zaplatały sie tracąc równowagę i udeżając głową o coś bardzo twardego.. straciłem przytomność...

(Fellacy)
chwilę temu Nudziło mi się w łóżku, z trudem wstałem i ruszyłem w głąb lasu. Po kilku minutach napotkałem potwora. zacząłem go obserwować kiedy nagle zaczęło wiać i gałęzie zaczęły o siebie uderzać. Potwór wpadł w panike i pożądanie udeżył głową o kamień... auć...
Postanowiłem zabrać go do zamku, niech tam się obudzi, nie zostawię go przecież na pastwę wilków, no i innych wampirów. Idąc do mojej posiadłości zauważyłem na policzku tego śmiertelnika plamę tuszu i szkicownik z ołówkiem w kieszeni, czyli wiemy już że lubi rysować. Chwila, chwila, po co mi ta informacja? Przecież i tak wyssę z niego krew! Chociaż... nawet słodz- nie! Zły Fellacy! Zły! Głupi wampir...
Nie wiedziałem nawet kiedy dotarłem do zamku. Wślizgnąłem się przez okno do pokoju i położyłem nieprzytomnego na moim łóżku. Sam natomiast zasnąłem na krześle z rękami na łóżku i głową na rękach.

(Sauve)
Z samego rana poszedłem sprawdzić jak czuje się lord. Ku mojemu zdziwieniu spał obok łóżka, a na nim spał jakiś śmiertelnik. Szturchnąłem lekko Fellacego by się obudził i mi to wyjaśnił. - ugh... czego...?
- lordzie Fellacy, musi mi pan wyjaśnić z kąt jest nasz ,,gość"
- a! tak, tak, już wyjaśniam, ale na korytarzu ...
Pokiwałem głową i wyszliśmy zostawiając ,,gościa" samego.

[Zawieszone]Fallacy x Encre -,,Wypiję Z Ciebie Farbę~,,Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz