X

546 73 7
                                    

Głosujemy, tak?? :)

R E Y

Obudziły mnie jakieś słowa. Podniosłam powieki, ale obraz spowiła kolorowa mgła. Skupiłam w sobie Moc, aby zorientować się co się stało. Gdy zdołałam wstać, wiedziałam, że spałam na podłodze. Metaliczny połysk uświadomił mi gdzie byłam. Na statku.

- Za chwilę startujemy!

- Pośpiesz się!

- Szybko!

Instynkt mówił mi, iż muszę uciekać jak najszybciej. Kimkolwiek były te zbiry - porwali mnie. Wyciągnełam dłoń przed siebie, a kraty rozwarstwiły się pod wpływem błyskawic. Prąd przeszył mnie też od środka, lecz mimo braku sił - chciałam wydostać się na zewnątrz.

Biegłam wąskim korytarzem, który okazał się dość krótki. Promienie słoneczne natarły na mnie,a ja wyskoczyłam w ich stronę. Napastnikami okazali się trzej handlarze, którzy tak jak gospodarz domu z wieczora - mieli barwne skóry. Jeden z nich wskazał na mnie grubym paluchem, zakończonym doczepionym szponem. Chciałam wyciągnąć miecz świetlny, ale natrafiłam na pustą kieszeń w skórzanej przepasce. No tak, zostawiłam go pod poduszką.

- Czego chcecie?! - zawołałam, choć stali blisko.

- Forsy. - zaśmiali się.

Straciłam czujność. W tym samym momencie ktoś uderzył mnie mocno w tył głowy. Zdążyłam tylko spojrzeć za siebie, aby stwierdzić kim był napastnik. Blondwłosa dziewczyna nacierała mój nos jakimś proszkiem i z szyderczym pół- uśmiechem wyszeptała:

- Witaj, Rey.

- Lussia, jesteś najlepsza! - grubas zawiwatował, a ja odpłynełam.

B E N

Wstałem z pryczy, zupełnie zaspany. Coś spowijało mój umysł, ale nie była
to Moc. Cieszyłem się, że każdy głos z zaświatów milczy. Czy to możliwe, aby  Rey mi pomogła tak szybko? Spojrzałem na pryczę w drugim końcu pokoju. Pusta. Skupiłem się, aby wyczuć gdzie jest, ale koncentracja zdawała się zniknąć. Nieco otępiały wstałem i skierwoałem się do sąsiedniego pokoju. Isabe spała, więc ruszyłem dalej. Już przeszedłem do kuchni, gdy usłyszałem rozmowę.

- Trzeba go umyć.

- Po co? Niewolnik ma służyć, a nie być czysty.

- Chcesz go sprzedać za dobre pieniądze, hę?

- To nie dziewczyna, żeby...

Zachichotali wulgarnie.

Wytrzeszczyłem oczy. Chcieli kogoś przehandlować? Oczywiście, że nikt nie przyjąłby nas z otwartymi ramionami zupełnie altruistycznie.
Przypomniałem sobie o mieczu świetlnym, który chowała wczoraj Rey. Cicho zakradłem się do swojej sypialni i jednym ruchem wyciągnąłem broń. W samą porę, gdyż bandziory wbiegły do pokoju. Na widok żółtej klingi ich twarze stały się purpurowe, a ponieważ byli inną rasą od ludzi - nie mogli zblednąć. Strach przepełnił ich oczy, a nosy lekko się zmarszczyły. Byli w wieku gospodarza, który jako ostatni przekroczył próg. Trzymał w łapie torebeczki z zapłatą. Nie wiedziałem czy zrobił to dla jedzenia czy poprostu pieniędzy. Miałem jednak tylko gniew dla zdrajców. Przez dłuższą chwilę pragnąłem odciąć ich głowy i nabić na pale, ale powstrzymał mnie krzyk. Wrzaski dochodziły z sąiedniego pokoju.

- Oddajcie dziewczynę, albo skończę z wami. - powiedziałem przepełniony nienawiścią.

- Och, drogi chłopcze. Po co te nerwy? - zadrwił pan domu, którego ręce wciąż przytulały zapłatę. - Oddaj broń i zapomnimy o sprawie.

-Ty chyba nie wiesz do kogo mówisz.

- Oświeć mnie. - rzucił wyzwanie.

Co miałem odpowiedzieć? Nazywam się Ben Solo i was rozszarpię? Nie. To było pozbawione grozy. Dobrze wiedziałem czego się bali za Najwyższego Porządku. Kogoś kto nosił przerażającą maskę i palił wioski bez zbędnych powodów.

- Kylo Ren.

A potem zawyli z bólu, gdy odbierałem im plugawe życia.

Ben, pomocy.

Życie za życie ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz