W moich uszach dudni stukot kół pociągu. Jednomiarowy, drażniący bębenki, uporczywy dźwięk od którego nie sposób uciec, gdy siedzi się wewnątrz pojazdu szynowego.
Wracam skądś... Ah tak. Z Krakowa. To tutaj wysłała mnie Ambasada. Samolotem z Irlandii do Polski. Mało co wiem, mało co pamiętam. Mój umysł potraktowałam jak piniatę. Element eksperymentu.
Nie wiem nic, nic nie pamiętam.
Nie wiem nic...
Pamiętam wszystko.
*
- Where is she? - pytała młoda kobieta, wchodząc do sklepu, w którym wcześniej byłam. Jakby mnie szukała. Ukryłam się za śmietnikiem obserwując jej zachowanie. Była niespokojna. Zupełnie jak ja. Rozglądała się, wspierając się dłońmi o boki. Nie ważyłam się drgnąć, choć nie wiedziałam dlaczego. Dziewczyna zniknęła po chwili w tłumie, nie odnajdując obiektu poszukiwań.
Spojrzałam na książeczkę, która podarowała mi sprzedawczyni w księgarni. Trzymałam ją w dłoniach, mocno, kurczowo.
"Possesion by god"
- Ta książka jest dla ciebie. - powiedziała, wskazując na stojak. Gdy zmarszczyłam brwi w pytającym akcie, ta powstała i podała mi lekturę do rąk.
Pokręciłam głową.
- W moim kraju opętują tylko demony. - odpowiedziałam patrząc na różową okładkę. Książka była cienka, formatu A6, zmieściłaby mi się do kieszeni.
- Demony? Skoro demony mogą opętać, dlaczego, by bóg nie?
- Nie wiem – odparłam. - Nigdy o tym nie czytałam.
Kobieta, starsza pani około czterdziestki uśmiechnęła się.
- Powinnaś. Książka jest twoja.
Potaknęłam i podziękowałam za podarek, wychodząc ze sklepu.
Teraz trzymałam książkę w dłoni.
I nigdy jej nie otworzyłam.
*
Mało wiem. Nie wiem nic.
Pamiętam wszystko.
Pociąg zatrzymuję się z piskiem. Już jestem w Rzeszowie? Kim mam teraz być, skoro z jednej drogi uczyniłam tysiące?
*
Spoglądam na świat niewidomymi oczyma.
W nocy tylko Księżyc może wskazać drogę.