Rozdział 4

17 4 1
                                    

Minęły 2 miesiące. Przez ten czas Kacper dodał mnie na Facebooku i od tamtej pory piszemy bardzo często. Dowiedziałam się, że gra na gitarze (tak jak ja) i jest w drużynie piłkarskiej. Muszę przyznać, że całkiem fajnie się z nim pisze.

Swoją drogą jutro są urodziny Wiki i zaprosiła mnie do siebie na noc. Dzisiaj właśnie jadę z mamą do galerii kupić dla niej prezent. Pomyślałam o książce jej ulubionego serialu - Stranger Things, bo podobnie jak ja uwielbia czytać.
Ale książka to było za mało, więc kupiłam jeszcze dla nas naszyjniki przyjaźni. Mam nadzieję, że jej się spodoba.

Ponieważ, że jechałam do Wiktorii zaraz po szkole, spakowałam swoje potrzebne rzeczy w drugą torbę i schowałam ją do szafki.
Po lekcjach odebrał nas tata Wiktorii i pojechałam do ich domu, który był wielki i ozdabiały go mnóstwa kwiatów.
Ponieważ, że była środa nie mogłyśmy za długo nie spać, więc tylko zrobiłyśmy sobie maseczki, obejrzałyśmy "Five feet apart" i ogółem pogadałyśmy jak zawsze. Bardzo się ucieszyła z książki i od razu założyłyśmy naszyjniki przyjaźni haha.

Kiedy miałyśmy już spać Wiki czytała swoją nową książkę, a ja pisałam z Kacprem.
- Z kim piszesz? - zapytała się tuż nad moim ramieniem.
- A z Kacprem z naszej klasy, wiesz. - odpowiedziałam.
- Hmm z Kacprem? A od kiedy to tak sobie piszecie? - spytała podejrzliwie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Od dawna, ale niczego sobie nie wymyślaj. To tylko p r z y j a c i e l.
- Tak tak, tak sobie gadaj hahaha.
- Serio nie wiem o co ci chodzi. Tak w sumie to w ogóle ze sobą nie rozmawiamy.
- Nie kłam, widziałam jak na ciebie patrzy w klasie.
"Co? Czyli to nie było tylko raz.."
- Nie wiem o czym mówisz. Po za tym co mi patrzysz w telefon hmm? - spytałam po czym rzuciłam w nią poduszką.
Potem tylko się śmiałyśmy i rzucałyśmy poduszkami. I tak wyszło, że nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłyśmy.

Kolejnego dnia, kiedy weszłyśmy do szkoły na końcu korytarza znajdował się mały tłum ludzi. Podeszłyśmy zobaczyć o co chodzi: no tak - Chloe.
Chloe to "gwiazda szkoły". Ma idealnie kręcone, długie, blond włosy i niebieskie oczy, a nie wspomnąć o figurze.. To po prostu ideał. Tyle, że ma swoją paczkę, a z tymi co się nie przyjaźni, delikatnie mówiąc: nie odnosi się mile.

- Hej dziewczyny! - przywitała nas jak swoje najlepsze przyjaciółki. - Co wy na m a ł ą imprezę w piątek?
- Tak szczerze to my... - chciałam dokączyć, ale Wiki pociągnęła mnie za bluzkę.
- A może byśmy jednak poszły? - zachęcała mnie Wiki. - No rozumiesz.. tam na pewno będzie Maciek i...
"Maciek. Nowy w szkole tak jak ja, a Wiki od razu się w nim zakochała. Ciekawe jak to jest się aż tak zakochać haha"
- Serio chcesz tam iść? Pewnie będzie strasznie dużo ludzi.
- No proszę chodźmy! - upierała się dalej.
- Jeju no dobrze! - zgodziłam się. - Może nie będzie aż tak źle.
- Hej, Chloe! To my przyjdziemy jednak. - rzekła Wiki.
- To super! U mnie w domu o 18. - powiedziała i podała nam karteczki, z godziną i adresem.

Cóż chyba wychodzi na to, że ten weekend nie będzie nudny. A może to i dobrze, że Wiktoria mnie zachęciła? Najwyraźniej okaże się jutro.

Zagubione Szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz