Zamówione przez: XxxGajaXxx 💓
Chce zaznaczyć w tym miejscu, że przyjmuję zamówienia TYLKO pod rozdziałem "regulamin" dziękuję.
Tym razem bez kolażu xd
Pisane przy:
Tytuł: "Moja nadzieja"
Liczba słów: 1918 (jak rok zakończenia I wojny światowej)
Uwagi: Moją inspiracją był album "Wings".
Ostrzeżenia: Smut, samobójstwo, okaleczanie, przekleństwa (na początku) troszkę fluff (na końcu, no bo kim bym była gdybym nie dodała słodkiej sceny do samobójczego one shota xd)
Słowo klucz: Brak.Szare chmury przysłoniły równie szare niebo, ale to było bez znaczenia. Wszystko w moich oczach wydawało się bez barw. Jakby nagle cały świat został wyciśnięty jak gąbka i zostały na nim tylko czarny i biały. Piosenka “Więc chodź pomaluj mój świat” nie ma w tym momencie kompletnie żadnego sensu, bo nie ma obok mnie nikogo kto mógłby mi go pomalować. Park był pusty o tej porze roku, co było mi na rękę. Była zima, a śnieg przyjemnie trzeszczał pod moimi butami. Tylko to dawało mi iskierkę radości. Przemierzając ścieżki obserwowałam szare drzewa bez liści i śnieg, który zalegał na zwiędniętej trawie. Wszystko powodowało u mnie smutek. Nawet to, że po drodze widziałam bawiące się dzieci. One sprawiały, że czułam się jeszcze gorzej. Czasami mam wrażenie, że przeszkadzam na tym świecie. Byłoby lepiej gdyby mnie nie było. Moi bliscy nawet nie zauważyli by mojej nieobecności. Nawet teraz nie zwracają na mnie uwagi. Samotność bardzo boli. Jest najgorszym uczuciem na świecie. Czasami chciałabym, by ktoś mnie tak po prostu przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Złudne marzenie. Nie do spełnienia. Miałam plan jak wykreślić siebie z życia innych, a jedyne co mi przeszkadzało w tym momencie to ta nieszczęsna żyletka, która ciążyła mi w torebce. Mimo tego, że miała ona zaledwie kilka gramów to ja odczuwałam jakby ważyła tonę. Ten nieszczęsny kawałek metalu był moim diabłem, wyciągnęłam do niego rękę, a on uścisnął mi dłoń... miał mi pomóc pokonać ból i rozpacz. Teraz ten diabeł trzymał mnie w swoich szponach i nie chciał wypuścić. Chciałabym by to wszystko skończyło się jak najszybciej.
Całe moje ciało było w tym momencie strasznie ciężkie. Czułam jakby to miał być mój ostatni spacer. Weszłam na most i usiadłam na jego krawędzi. Oparłam się brodą o barierkę i patrzyłam na płynącą wodę. Uspokoiłam się troszkę. Powoli zaczynało się ściemniać. Królestwo dnia i nocy tak bardzo różne i pochodzące z różnych biegunów miały się wkrótce zamienić. Nawet jeśli mój plan miał nie wypalić to i tak zamierzałam zostać tu na tym moście aż do rana, ponieważ świt tuż przed wschodem słońca jest najciemniejszy. Ciemność jest moim najlepszym przyjacielem i odgania ode mnie wszelkie myśli o lepszych stronach życia. Jestem więźniem samego siebie, jestem martwa, więc nie ma we mnie życia. Jestem tylko pustym naczyniem na ból i cierpienie.
Ludzką psychikę można porównać do lustra. Moje lustro jest puste. Nie mam emocji tak jak inni ludzie przez co czuję się jeszcze bardziej zagubiona. Zauważyłam też to, że moje lustro jest porysowane i popękane w niektórych miejscach. Pęknięcia ciągle się pogłębiają. Jest coraz gorzej.
Dzieciństwo jest utrzymywane na filarach, a każdy musi go zniszczyć nim stanie się prawdziwym sobą. By zniszczyć taki filar jest potrzebne wspomnienie, które narusza strukturę i sprawia, że zaczyna pękać. Te pęknięcia zrastają się znowu, goją się lub zostają zapominane, ale w najgorszym przypadku gdzieś głęboko powodują uraz i ciągle krwawią, przy czym niszczą nas od środka. Moim takim wspomnieniem był gwałt. On kompletnie zrównał moje dzieciństwo z powierzchni ziemi sprawiając, że moja psychika zaczęła wisieć na włosku. Na bardzo cienkim włosku. Przeczesałam nerwowo włosy palcami i wzięłam mały kamień, który leżał sobie obok mnie i cisnęłam go do wody. Przez chwilę mogłam obserwować kręgi, które pojawiły się na powierzchni rzeki, ale prąd sprawił, że zniknął tak szybko jak się pojawił. Czas był dla mnie bez znaczenia, więc zdjęłam zegarek i potraktowałam go jak kamień i po chwili wylądował na dnie. Zrobiłabym to też ze sobą, ale rzeka była na tyle głęboka, że gdybym stanęła w niej to woda sięgnęła by mi najwyżej do kolana, a most był na tyle niski, że gdybym się postarała to mogłabym zamoczyć swoje nogi. Usłyszałam kichnięcie. Bardzo głośne kichnięcie. Odwróciłam się w stronę dźwięku i stwierdziłam, że moja zjebana psychika po prostu robi sobie ze mnie żarty. W końcu i tak każdy się nade mną znęca, więc czemu sama nie zacznę sobie tego robić? Czy gdybym była bardziej twarda to mniej bym cierpiała? Gdybym nie była zamknięta w sobie to nie byłabym samotna? Istnieje wiele sposobów dzięki którym możemy pożegnać się z tym światem. Ja nie próbowałam żadnego z nich i tak skończyłam. Siedzę w parku na moście i zastanawiam się czy wyjąć moje przekleństwo z torebki. Na wszelki wypadek mam tam również dowód osobisty i dokumenty by policja mogłaby mnie rozpoznać gdy będzie po wszystkim. Chciałabym by na moim nagrobku było moje imię i nazwisko , a nie napis “Bezimienna”. Chociaż tak w końcu mnie zauważą. Jak nie na ziemi to chociaż pod nią. Nawet nie zauważyłam, kiedy z moich oczu zaczęły kapać łzy. Dlaczego ludzie o wielkim sercu muszą tak cierpieć? Dlaczego ludzie zamiast kochać się nawzajem to wbijają noże w plecy?
CZYTASZ
One Shots (BTS) ✔️
Teen Fiction❎ zawieszone/ na razie nie piszę ✅przyjmuje zamówienia ⏳proszę czekać/ tworzę kolejne części Wszystkie niezbędne informacje znajdują się w rozdziale regulamin.